Bukar
— Ja frater Theologus...
— Dobrze... a ty bracie
— A ja frater Logicus...
— Brawo! jak dwie księgi....
—A czy lubicie miodek....
— Bah... jeżeli tęgi...
— Bah... jeśli stary...
— Brawo... siadajcie... fratery....
Oto jest sześć butelek wina — i patery —
—Umiecie po łacinie...
— Kuchenną.....
— Musicie
Wiedzieć, że pater znaczy —
— Ojciec.
— Wyśmienicie.
— Jezus, Maryja... upadł...
To nic, pulsy biją…
Niech go teraz położą na łożu — okryją,
Ja będę mu lekarstwa me administrował,
Gdy się obudzi…
— Niańki zawołajcie… Niańki…
Wyznam, że mię ten dziwny sen zelektryzował.
Trzeba będzie na karku postawić mu bańki…
O! smętny — o! kochany!
Srodze ty oszukany…
Przez sfinksowe aleje
Piasek stepowy wieje…
Jaszczurki łuską brzęczą
I ludzi się nie boją,
Palmy przy sfinksach stoją,
W palmach wielbłądy klęczą…
Na Luksoru wyżyni
Cicho jak na pustyni…
Przeszło lat trzy tysiące,
Te same złote słońce
Przez niebiosa się pławi,
I girlanda żurawi
Ta sama na niebiosach,
I kolumn głowy ścięte,
I groby odemknięte,