10 Sussex Mansions S.W.7
Londyn 7.12.45
Drogi
Kaziu. – Otrzymałem dzisiaj
list z 2 grudnia. Jak widać, listy stąd idą ciągle jeszcze dziesięć dni. Affidavit sędziego i list
Yollesa dostałem, odwrotnie im podziękowałem. Byłem w konsulacie, gdzie po obejrzeniu dokumentów (powierzchownym) urzędnik zniknął, wrócił po dziesięciu minutach (przez ten czas sprawdzałem indeks antologii) i oświadczył uprzejmie, że będę zawiadomiony, bo „your case is in examination”
Ang.: Pana sprawa jest rozpatrywana.. Jeżeli wizę w końcu dadzą, trzeba zapisać się na listę shippingową i czekać – jak długo? Powiedziano mi u
Cooka, że są tacy, co czekają od ubiegłego roku. Zastanawiam się, czy nie pojechać przez
Brazylię, korzystając z zaproszenia
Wrzosa (chyba nie przeszedł?
Mowa o przejściu na stronę reżimu komunistycznego w Polsce.).
Co do
„Wiadomości” Borman alarmuje, bym pojechał do
Rzymu, bo stamtąd można obsługiwać
Francję i
Niemcy, a wódz i wszyscy z
Antkiem Bądzyńskim na czele palą się do tej imprezy. Nie mam wrażenia, by w
Paryżu pismo dające porządną kontrparę mogłoby się utrzymać: po prostu by je zamknęli.
Miałem list od
Twego bratanka – dostał dopiero teraz – nieco przetrzebioną – paczkę z papierosami, które wysłałem jeszcze do
Murnau. Dziesięć dni temu posłałem mu 500 sztuk. Także
Pobojowisko. Dlaczego bez dedykacji? Książek dla
Borowego nie otrzymałem.
Halusi na list odpisałem, nawet dopytywałem się, co znaczy ustęp o „fenomenalnej koniunkturze”, która była dla mnie przez kilka dni, widocznie list zaginął. Raz jeszcze dziękuję za informacje. À propos, jak wygląda zagadnienie alkoholu? Czy można dostać whisky i ile kosztuje?
Nie miałem odpowiedzi na liczne pytania w sprawie
p. Pejczowej (wieloma drogami). Mam dziś bezpośrednią okazję do
Wiśki, więc jeszcze raz się zapytam, ale sytuację utrudnia, że
Henryk jest w
Krakowie. Tak mogłaby się dowiedzieć bezpośrednio.
Moja siostrzenica przysłała mi fotografię ślubną (mąż przystojny i sympatyczny, prawnik nieskończony, siedział rok w
Oświęcimiu, i zdaje się O.K. – a bardzo się o to obawiałem). Ślub odbył się w kościele rzymsko-katolickim, ona na biało z kwiatami. Mój szwagier „ożywia gruzy” i odbudowuje sklepy prowizorycznie, chcąc uchronić były dom od wywłaszczenia. Od Nowego Roku ma mieszkać na
Złotej, w jednej izdebce. Pisze, że nie sprzedał nawet moich maszyn do pisania, chowając je dla mnie na powrót, i że z dużym ryzykiem ochronił archiwum
„Wiadomości”: serce mu się krajało – tak pisze – kiedy wszystko uległo zniszczeniu.
Matka Bormana popełniła samobójstwo w gheccie [!], ale on o tym nie wie.
Pisała mi
Irena, że
Genio nie pracuje w dawnym zawodzie.
Ojciec jej mieszkał na
plebanii u Wszystkich Świętych, stamtąd go wywlekli i zabili. Tak samo zginął ojciec Fugazzy
M. A. Supruniuk przytacza fragment listu Jadwigi Łobzowskiej-Machut do Grydzewskiego, w którym opisuje okupacyjne losy rodziny i przyjaciół, czytamy tam: „Fugazza podobno zdążyła wyjechać do Włoch” M. A. Supruniuk, "Mieczysław Grydzewski – herbu Zerwikaptur, najpokorniejszy sługa literatury", w: M. Grydzewski, "Silva rerum", wybór J.B. Wójcik, M.A. Supruniuk, Warszawa 2014, s. 102..
Czy wiecie, że umarł
ks. Jakubisiak, z którym ona i
Jerzy byli w wielkiej przyjaźni?
Przyślij mi upoważnienie do odbioru honorariów w bibliotece
„Wczoraj i Dziś” [i] w
„Orbisie”, bo wprawdzie nie potrzebuję (na razie) pieniędzy, ale nie chcę powtarzać dawnych błędów (z
Kolinem). Zresztą
Lindenfeld i tak nigdy nie miał pieniędzy, a tu mam możność podjęcia. Niech
Leszek przyśle takie samo upoważnienie dla
„Wczoraj i Dziś” oraz
„Orbisu”, a
Janta dla
„Wczoraj i Dziś”. Nie są to wielkie sumy, ale coś się uzbierze [!].
Ściskam Was najserdecznie
[podpis nieczytelny]