10 Sussex Mansions S.W.7
Londyn, 30.12.45
Drogi
Kaziu. – Otrzymałem wczoraj
Twój list z 23 grudnia. Pisałem już poprzednio, że konsulat zawiadomił mnie o zasadniczym przyznaniu wizy i że zapisałem się na shipping
Ang. przesyłka., co może potrwać dziewięć miesięcy.
Do
p. Z. R. pisałem, pozdrów ją serdecznie ode mnie, bądź łaskaw dodać także
p. Małeckiej życzenia szybkiego powrotu do zdrowia.
Co do
p. Pejczowej, nie mogę wstrzymać poszukiwań – jak to sobie wyobrażasz? Czy mam depeszować do
Broniewskiego albo do mojej siostrzenicy? W tym wypadku najlepiej jest zaprzestać
W oryginale zapisane czerwoną czcionką. dalszych poszukiwań, co już uczyniłem.
Widzę, że piszę bardzo niejasno, bo nie wysłałem korekty
Szczapy, ale zapowiadałem, że ją wyślę. Ponieważ składanie i łamanie wlecze się tu tygodniami, sądzę, że rewizja zdąży wrócić. Jeszcze jej nie wysłałem. Błędy drukarskie są moją „nightmare”
Ang.: koszmar. i drżę, co za niespodzianki czekają mnie w antologii, mimo że sam robiłem korektę ze sześć razy, a cztery osoby czytały poza mną.
Co do zmartwychwstania
„Wiadomości”, radość przedwczesna. Gotów jestem to zrobić, ale nie mam nikogo, kto by się zajął sprawami administracyjnymi, a ja na wszystko nie mam czasu. Liczyłem na
Bormana, ale on się wyśmiewa ze mnie, twierdząc, że
Włochy stanowią prawdziwe centrum życia, nie
Londyn, i że tam jest wielkie pole działania. Zasadniczo zgodziliśmy się z
Zygmuntempojechać (broń Boże, nie piszcie o tym w
„Tygodniku”), ale wątpię, czy da się to technicznie przeprowadzić. A zresztą po nowej kapitulacji moskiewskiej myślę, że losy korpusu są przypieczętowane. Prędzej czy później. Rzecz prosta, wyjazd do
Włoch nie przekreśla
Ameryki, bo wiza jest ważna bez względu na to, gdzie kandydat przebywa.
Krzyże i miecze – tytuł doskonały.
Żaden list Twój nie pozostaje bez odpowiedzi, najwyżej się spóźnia z winy poczty, nie mojej, bo ja odpowiadam w 24 godziny.
GrabowskiGrabowski pozostał jednak wówczas w Londynie, dopiero w 1969 r. przeniósł się na stałe do Toronto w Kanadzie. z córką jedzie na pewno, czeka także na shipping.
Z
HemaremZałącznik nie zachował się – nie wiadomo, o którym utworze mowa. Jeśliby przyjąć założenie, że wiersze Hemara Grydzewski wysyłał Wierzyńskiemu nie tylko jako wymianę informacji przyjacielskich i poetyckich, a głównie z myślą o druku w „Tygodniku Polskim”, wówczas najwcześniej po tym liście pojawiającym się na łamach pisma utworem była "Plotka po bankiecie", „Tygodnik Polski”, Nowy Jork 1946 nr 7 (164) z 17 lutego. nasze stosunki bez żadnego powodu (naprawdę nie wiem, dlaczego) ochłodły, więc nic Ci o nim nie mogę powiedzieć. Posłałem Ci jego nowy wiersz.
O adres
Parandowskiego nie mogę się dowiedzieć, kontakty z
Krajem są słabe, a ja w dodatku nie utrzymuję stosunków z tymi, którzy te kontakty mają. Słyszałem od
Stasia, że
Antoniego i Anglików nie dopuszczono swego czasu do
Parandowskiego, teraz widziałem jego neutralny artykuł w
„Przekroju” (posłałem Ci ten
zeszyt). Słyszałem, że z wybitnych pisarzy po
Nałkowskiej najgorliwszy jest
Iwaszkiewicz, że właściwie tylko
Dąbrowska trzyma się na uboczu. W
„Odrodzeniu” był na pierwszej stronie
artykuł Aleksandra Bocheńskiego (!), udowadniający, jak mi ktoś mówił, że na kongresie wiedeńskim udaremniono dążenie
Rosji do odbudowy
Polski.
Dziękuję Ci serdecznie za załatwienie paczki dla
Wisi.
Czy w
„Tygodniku” było omówienie książki
KostaneckiejMowa o książce Dorothy Adams "We Stood Alone", New York, Toronto: Longmans, Green, 1944. Recenzja pióra Marty Wańkowicz-Erdman pt. "Ojczyzna z ducha, nie z krwi", pojawiła się w „Tygodniku Polskim” 1944, nr 41. ? – dopiero teraz dotarła do
Londynu. Jest tam wiele naiwności i nieścisłości, ale cały stosunek do
Polski głęboko wzrusza. I pomyśleć, że to pisała Amerykanka – podczas gdy całe stada łobuzów spośród rdzennych i nierdzennych Polaków wysilają się, by w tym straszliwym nieszczęściu, jakie na nas spadło, plugawić każdy odcinek historii
Polski przy jednoczesnym uwielbieniu – a co najmniej pobłażaniu – dla każdego świśnięcia moskiewskiego knuta.
Ściskam Was najserdeczniej.