20 lipca 1956.
Drogi Mietku,
Jestem zachwycona broszką, mam czarną suknię (też Victorian), przy której będzie wyglądała prześlicznie. Dziękuję Ci z całego serca, jesteś bardzo wzruszający i dobry.
Kazimierz wylądował w środę rano, a wieczorem był już w domu. Jest jeszcze nieludzko zmęczony, ale już ma terminy we
Free Europe, więc pracuje, żeby w poniedziałek pojechać znowu do
Nowego Jorku. Ja pewnie w tym samym czasie pójdę do szpitala na
check-up[1]Ang.: sprawdzać; tu: badanie, kontrola.
, bo mam jakieś głupie bóle w żołądku i różne inne symptomy, które wskazują na wrzód w żołądku, początek wrzodu, czy silne podrażnienie.
Ciągle żałuję, że nie pojechałam z
Kaziem do
Londynu. Tak mi się teraz wszyscy dawni przyjaciele wydali bliscy, że czuję, jakbym się obudziła z jakiegoś snu. Przez szesnaście lat tylko to, co się działo w
Ameryce, wydawało mi się realne. Nie wiem, czy we wrześniu uda mi się przyjechać –
Grześ wraca z
Newady na dwa tygodnie przed szkołą i będę musiała mu matkować.
Kazimierz mówi o Was wszystkich i Waszej gościnności (restauracja, do której go zabrałeś, podobno wspaniała) z wielką wdzięcznością. Jest zachwycony swoim pobytem w
Londynie i odnowiony moralnie. Ja cieszę się, że już jest z powrotem.
Całuję Cię czule, pisz czasami.
Halina
Podziękuj
Bormanowi i
p. Kirkienowi za dopiski w zbiorowym liście
[2]List ten nie zachował się.
.