Mgły
Twarz
O, jak ta niereligia… ta okropna jędza
Już nawet w lud się wkrada… oto już lokaje
Przestają wierzyć…
A ksiądz księdzem być przestaje,
Bo już w ducha nie wierzy… powiedz mu: duch rośnie,
A on to wszystko weźmie za mowy przenośnię
I powie, że to w chłopie krew rozgrzana bryka.
Po spowiednika
Posłano.
Zawsze od zmysłów odchodzi —
(Kto ten sposób mówienia wynalazł, musiał być
wielkim filozofem — dziwne skarby mądrości
leżą w mowie!) Tak duch starego księcia raz odszedł od
zmysłów, a gdy wrócił, a miejsce znalazł zajęte…
Nie rozumiem.
A ja się jaśniej tłumaczyć nie potrafię,
Inaczej nie rozumiałbym siebie.
A teraz pewny jesteś, że się rozumiesz?
Najpewniejszy… bo mam w pugilaresie — jedne słowo
rozwiązujące wszystkie zagadki…
Jakież to słowo… czy jest gdzie napisane…
Wszędzie… na całej ziemi, każdą formą,
Kwiatek ją każdy ma na swoim licu,
Czytam je w słońcu złotym i księżycu,
Kiedy nad zamkiem chmura stoi szara,
To w chmurze słowo… te, jak Baltazara
Wyrok… w piorunu wężach się napisze
I las się pod nim bukowy kołysze,
I w kołysaniu swym to słowo gada.
Oceanida to jest i Dryjada,
Astrea… Irys… Ceres i Dyjanna…
Czy jest gdzie w księgach słowo te?
Jak manna
Spadało z nieba nie raz… kilka razy.
Gdzież ono…
Pawła świętego wyrazy
I Ewangelia zeń ma całą przędzę.
Jam go nie czytał nigdy w żadnej księdze,
Lecz, prawda… dotąd byłem war[y]jatem,
W snach pogrążony… nieprzytomny sobie…
Dopiero po tym przypadku… Z tym kwiatem
Gdym leciał w przepaść… gdy się dłonie obie
Stały skrzydłami… z tęczy… a pode mną
Świat się przepaścią szafirową ciemną
Wydawał, pełną gwiazd… w którąm ja spadał,
Krzycząc… ach, dna już, dna, bym duch odchwycił…
Dopiero wtenczas jakieś błyskawice
Wstrzęsły mną… Rozum się mój poukładał
W spokojne kształty… myśl siadła na tronie…
Tak duch się pierwszy raz obaczył w łonie
O egzystencją ciała zatrwożony…
I przyrzekł sobie… już zwyczajem wrony
Nie odlatywać od gniazda… lecz strzec ciała.
Wszystko tłumaczysz…
Puszcza mi gadała
Wiele tajemnic…
— Jezus, Maryja... upadł...
To nic, pulsy biją…
Niech go teraz położą na łożu — okryją,
Ja będę mu lekarstwa me administrował,
Gdy się obudzi…
— Niańki zawołajcie… Niańki…
Wyznam, że mię ten dziwny sen zelektryzował.
Trzeba będzie na karku postawić mu bańki…
O! smętny — o! kochany!
Srodze ty oszukany…
Przez sfinksowe aleje
Piasek stepowy wieje…
Jaszczurki łuską brzęczą
I ludzi się nie boją,
Palmy przy sfinksach stoją,
W palmach wielbłądy klęczą…
Na Luksoru wyżyni
Cicho jak na pustyni…
Przeszło lat trzy tysiące,
Te same złote słońce
Przez niebiosa się pławi,
I girlanda żurawi
Ta sama na niebiosach,
I kolumn głowy ścięte,
I groby odemknięte,
I harfiarz w srebrnych włosach
〈 I harfą złotą na ścianie…
I czas na zmartwychwstanie 〉
Nad harfą swoją złotą
Duma, niby z tęsknotą…
O! smętny, o! kochany!
Srodze ty oszukany…
W naszym chórze boleści
I płacz słychać niewieści…
Bo przy pochodni błysku
Ktoś do grobu zawitał
I stanął… i coś czytał
Na smętnym obelisku,
Twój dawny poznał Eden…
I zapragnął… on jeden…
Lecz ty… z boleści zgrzytasz,
Bo nigdy nie wyczytasz
〈 Ale te dawne głosy
Wieją jak wiatr we włosy,
Nad przepaście prowadzą,
Pchną morzem… za słońc głową
To, co czułeś… 〉
Tego z dawnych kamieni,
Lecz na serca czerwieni
Zapisaną ci będzie
Pios[e]nka obelisku,
Wszystkie łzy… wszystkie słowa,
Pierwsze w pamiątek rzędzie
Zapisane przez Pana…
Miłość czysta — siostrzana!
*
O smętny! o kochany!
Srodze ty oszukany.
Grób twój wygląda blado
Niby gmachów kaskadą
Cichą… a jednak grzmiącą.
〈 Niby pałac upiorów,
Lecz ziemi nie przeciekła
I nie znalazła piekła.... 〉
W kraj cieniów i upiorów
Z całą tęczą kolorów —
Pod ziemię wlatującą. —
I tak wisi pochyła,
A stoi — jak mogiła…
O duchu! smętny, śliczny,
Duchu mój letargiczny,
Możesz ty w ducha męce
Kąsać piersi i ręce,
Jeśli brak ci odwagi
Zacząć życie podróżne.
Bo dawne groby próżne
I twoje sarkofagi
Straciły… twój proch — ciało…
Nic z nich — nie zmartwychwstało —
Ani Atessa… Ani
〈 Już miłością siostrzani…
Wasze serca… jak liście
a) W sarkofagu… wstaliście
b) W grobie obudziliście 〉
Miłością wy siostrzani…
Obróceni ku sobie
W alabastrowym żłobie,
Piersią waszą i usty
Do siebie obróceni,
W grobowcu znalezieni —
〈 Och, grobowiec był pusty
W pustym podziemnym lochu
a) Ani ciał, ani prochu
b) Jedno — i drugie ciało… 〉
Jak leśny orzech pusty,
W którym nic nie zostało,
Choćby też muszki ciało. —