Mgły
Twarz
— Konie lecą… i ludzi z pochodniami wiodą,
Jak mi straszno…
— Czy widzisz różaną kolumnę…
Pomiędzy
nami…
— Widzę…
— Teraz… białą trumnę
I podziemne gdzieś… ciche… tęczowe pokoje…
— Trumna… gdzie spać będziemy, nieprawda — oboje?
Cicho i długo… słońcu odjęci złotemu.
Jedno się położywszy na sercu drugiemu…
W jednej trumnie… Nieprawdaż?… jak gołębi para?…
O, ty blady… gdzie twoja wysoka tyjara…
Dlaczego ty się później zbudził?… dziecko cudze…
Myślałam, że ja ciebie pocałunkiem zbudzę,
Że rozkwitniemy… razem… w tym podziemnym grobie,
Opowiadając, żeśmy tam śnili o sobie…
O! duchy, które trupy oszukują — złe są.
Jam się zbudziła sama…
— Atesso! Atesso…
Ty martwa… wstań… przy tobie ja jestem… na ziemi
Ty taka sama… czysta… z usty różanemi,
Z oczyma… co szmaragdów podobne ogniskom. —
Ja twój duch… ja winienem twym martwym uściskom
Sen cichy… i spokojność winien pod mogiłą......
I pamiętasz, że w grobie nic się nie ruszyło,
Tylko raz… serca… kiedy Jezus… wstawał z grobu…
— …A moje wtenczas, gdy go kładziono do żłobu…
I gdy mu pasterz… kwiatki maleńkie podawał…
— Moje silniejsze wtenczas, kiedy zmartwychwstawał…
— Moje, gdy go pasterz — w żłobeczku wychwalił…
— Moje straszniejsze wtenczas, gdy kamień odwalił......
I wstał z grobu…
— Boże! więc my rozdzieleni…
— We mnie jest moc płomieni,
Co rozerwane zwiąże…
Nie wiesz ty — gdzie ja dążę,
Nie wiesz ty, co ja stworzę…
Dziecko ja jestem Boże…
Idę, gdzie przeznaczenie.
Wiatr świszcze… i odrywa
Ze mnie wielkie płomienie......
A każdy z nich odpływa,
Po niebie leci, skłębia
I kształt sobie zdobywa,
I w marmur się oziębia,
I zostaje…
— Ja widzę
Także moje pacierze
Jako kwiateczki świeże
Na srebrzystej łodydze
Rozkwitające w ciemni…
— My równi — i nadziemni,
Odtąd nierozerwani…
Schodźmy razem w dolinę,
Schodźmy w powietrze sine
Do tej wielkiej otchłani......
W bukowych lasów morza
Schodźmy… silni i młodzi,
A za nami ta zorza
Różana niechaj schodzi
I skronie nam opasze,
Zorza… powietrze nasze…
〈 Dziwnie… ta córka rybaka,
Z naturą i krwią przeciwną,
Nad tym dzieckiem moc ma dziwną.
I kto wie, czy piękność taka
Zupełnie go nie uzdrowi…
A my, ludzie rozumowi,
Uważajmy… to zjawisko
Jak nadzwyczajne igrzysko
Płodzącej matki natury… 〉
— Jezus, Maryja... upadł...
To nic, pulsy biją…
Niech go teraz położą na łożu — okryją,
Ja będę mu lekarstwa me administrował,
Gdy się obudzi…
— Niańki zawołajcie… Niańki…
Wyznam, że mię ten dziwny sen zelektryzował.
Trzeba będzie na karku postawić mu bańki…
O! smętny — o! kochany!
Srodze ty oszukany…
Przez sfinksowe aleje
Piasek stepowy wieje…
Jaszczurki łuską brzęczą
I ludzi się nie boją,
Palmy przy sfinksach stoją,
W palmach wielbłądy klęczą…
Na Luksoru wyżyni
Cicho jak na pustyni…
Przeszło lat trzy tysiące,
Te same złote słońce
Przez niebiosa się pławi,
I girlanda żurawi
Ta sama na niebiosach,
I kolumn głowy ścięte,
I groby odemknięte,
I harfiarz w srebrnych włosach
〈 I harfą złotą na ścianie…
I czas na zmartwychwstanie 〉
Nad harfą swoją złotą
Duma, niby z tęsknotą…
O! smętny, o! kochany!
Srodze ty oszukany…
W naszym chórze boleści
I płacz słychać niewieści…
Bo przy pochodni błysku
Ktoś do grobu zawitał
I stanął… i coś czytał
Na smętnym obelisku,
Twój dawny poznał Eden…
I zapragnął… on jeden…
Lecz ty… z boleści zgrzytasz,
Bo nigdy nie wyczytasz
〈 Ale te dawne głosy
Wieją jak wiatr we włosy,
Nad przepaście prowadzą,
Pchną morzem… za słońc głową
To, co czułeś… 〉
Tego z dawnych kamieni,
Lecz na serca czerwieni
Zapisaną ci będzie
Pios[e]nka obelisku,
Wszystkie łzy… wszystkie słowa,
Pierwsze w pamiątek rzędzie
Zapisane przez Pana…
Miłość czysta — siostrzana!
*
O smętny! o kochany!
Srodze ty oszukany.
Grób twój wygląda blado
Niby gmachów kaskadą
Cichą… a jednak grzmiącą.
〈 Niby pałac upiorów,
Lecz ziemi nie przeciekła
I nie znalazła piekła.... 〉
W kraj cieniów i upiorów
Z całą tęczą kolorów —
Pod ziemię wlatującą. —
I tak wisi pochyła,
A stoi — jak mogiła…
O duchu! smętny, śliczny,
Duchu mój letargiczny,
Możesz ty w ducha męce
Kąsać piersi i ręce,
Jeśli brak ci odwagi
Zacząć życie podróżne.
Bo dawne groby próżne
I twoje sarkofagi
Straciły… twój proch — ciało…
Nic z nich — nie zmartwychwstało —
Ani Atessa… Ani
〈 Już miłością siostrzani…
Wasze serca… jak liście
a) W sarkofagu… wstaliście
b) W grobie obudziliście 〉
Miłością wy siostrzani…
Obróceni ku sobie
W alabastrowym żłobie,
Piersią waszą i usty
Do siebie obróceni,
W grobowcu znalezieni —
〈 Och, grobowiec był pusty
W pustym podziemnym lochu
a) Ani ciał, ani prochu
b) Jedno — i drugie ciało… 〉
Jak leśny orzech pusty,
W którym nic nie zostało,
Choćby też muszki ciało. —