Chciał Austryjak być królem, być królem, być królem,
łokazał sie hultajem, hultajem, bęc!
Mamy sznury na hultaja, na hultaja, na hultaja,
obwiesimy go za jaja, go za jaja, więc!
Chwytaj, a chytaj! To oni!
Żywcem ich, chłopy!
Mutter! Piwa!
Jasne. Chłopy! „Po litewsku” ich!…
Tam gdzie boje – tam woje!
Niesiem słomę specjalną, obrót prawie samozapalną,
I Krzyżakom zadymim,
Wykurzymy w try migi
łyse łby pandziadygi;
ze smolaków dymisty jest dym!
Wiele dałbym, żeby na tym bezludziu… na tych kresach… ujrzeć człowieka.
Schlecht, ganz schlecht, mein lieber Knecht… dość już mam tych Krzyżaków,
Oooo! Czyżbym przekroczył rubież?
Nie. Bynajmniej. Szanowny nieprzyjaciel jest nadal u siebie.
Ja też pilnie baczę, żeby nie przekroczyć rubieży.
To dobrze. Takich jak my – coraz mniej. A ci młodzi – to tylko by przekraczali…
U nas to samo! U młodych – co krok, to przekrok! Na… Perkunasa! Przecież ja się tu wdaję w rozmowy z nieznajomym… którego akcent powinien był mnie zaniepokoić!
Mein Gott! Mein Gott! Gdyby mnie Grosskomtur zobaczył!
Na pohybel psu łajdackiemu!
Od razu wiedziałem. Tyle dzielności i tyle odwagi skrytej pod arystokratycznym uśmiechem… może mieć tylko
Panie komturze…
(No-no… nie przesadzajmy). Jeszcze daleko mi do komtura. Cóż… rycerz, jak to mówią, „szary”… jeden z wielu…
Cooo?!
Jedni rodzą się z łokciami – inni z czołem wysokim. Wolę to drugie.
Możliwe… ale ja nadal nie wiem, jak pana tytułować. Chodzi mi po prostu o ułatwienie w konwersacji.
Rozumiem. Wobec tego spróbujmy razem się dookreślić… Choć to nie takie łatwe… Nawiasem mówiąc, ciekaw jestem, kto z nas pierwszy zgadnie. Skoro… oddziela nas granica… w stosunku do siebie jesteśmy… raz… dwa… trzy: są-
-siadami! Sąsiadami!
Brawo! Sąsiad wygrał. Oczywiście, żeśmy sąsiedzi.
Starzy sąsiedzi.
Starzy… stąd też czasem drobne nieporozumienia. I stąd, jak to mówią, mur jest gwarantem dobrego udanego sąsiedztwa.
Byłby rył, byłby kretował, ten krętacz pokrętny, gdyby nie…
Może… W gruncie rzeczy nikt nie zna uczuć książąt litewskich… Uśmiechają się… ale być może jest to uśmiech – polityczny? Kiejstut przynajmniej oficjalnie ogłasza, kogo nienawidzi i oficjalnie ogłasza, że chce się z Zakonem Krzyżackim układać… Chrzest od Zakonu chce przyjmować… Inni zaś…
Robi się gorąco…
Bitte… proszę. To przepyszna rubieżówka.
Rubieżówka???
Aaa – tak. Nazwy wszystkich wódek muszą kończyć się na -ówka. Na przykład pępkówka… berühmter Pępekschnaps! To co panu podałem – to słynna Danziger Goldfeuerwasser.
Nawet Kiejstut by tego nie potrafił lepiej ocenić…
O!! On! On to tylko kapusta i kapusta! Przy Kiejstucie – pewne zatrucie!
Cha-cha-cha!
Powiem wam, jakeście mój nieprzyjaciel i sąsiad, powiem… Oto wasz przyjaciel Kiejstut zginął przez swoją nieostrożność… Kiedy klęczałem u jego stóp… błagając o przebaczenie… nie wiem, co mu przyszło do głowy… zaczął pluć mi w twarz. Napluł raz, myślę sobie – przez pomyłkę. Napluł drugi, myślę – pewnie mnie kto oszkalował, czekajmy, co będzie dalej. Ale jeszczem nie domyślał tej myśli do końca – a tu wojowie moi: hop! hyc! dław!
Hop! Hyc! Dław!
I po Kiejstucie. Nimem krzyknąć zdołał. Nie wierzysz?
Poświadczamy!
Może choć z syna Kiejstutowego coś wyrośnie?
Z Witolda? hahaha Złodziej. A raczej zdrajca. Sprzedawczyk. Przeniewierca jak jego ojciec! To zaprzańcy. Wiarołomcy. Renegaci!
Może… Bądźcie dobrym sąsiadem i powiedzcie, gdzież to jedziecie…?
Na ślub jadę!
A nie na chrzest?
Na chrzest, a potem na ślub.
Lepiej chrzest od sąsiada Krzyżaka przyjąć. Chrzest z polskiej ręki Vaticanus może uznać za nieważny.
Dupajtis-kałajtis Vaticanus!
Dupajtis-kałajtis Vaticanus!
Vaticanus nie da mi korony, a polskie pany dadzą! Sami mi ją na głowę włożą. Z pocałowaniem tej ręki, do której włożą mi królewskie berło.
Hola-hola! Żeby polskie pany berło dali, to wpierw ślub z królową musielibyście wziąć.
Przecie jadę brać! I ją i ślub!
Ale jak tu brać, kiedy ślub niemożliwy, bo ona poślubiona innemu.
Dzieckiem jeszcze była, jak się jej z dzieckiem habsburskim kazali obściskiwać. Co to za ślub, jak ani włosia na dupie nie mieli?! Żadne tam consummatum! Dupajtis-rypajtis żadne!
Jak wtedy nie miała, tak i teraz nie ma. Dzieckiem jest jeszcze!
Śluby z Habsburgiem się unieważni, dwieście tysięcy dukatów zapłaci… Będzie berło, będzie korona… I będzie Unia… Polsko-Litewska! Wam na pohybel!
(A po co ta zawziętość?) Po co te sąsiedzkie nerwy?
Dąb.
Świetnie pomyślane. Dąb o złotych, aromatycznych żołędziach, co, upadając i dzwoniąc, będą głosiły wiekopomną chwałę Wielkiego Jagiełły… A to proszę zachować… na pamiątkę. Srebro najczystszej próby. Drugie takie cacko ma sam… Hochmeister! Trzeciej feldflaszy – nikt nie posiada.
Niedoczekanie twoje! Przy pierwszej okazji przyłączymy do Księstwa wszystkie krzyżackie zamki pełne złota i srebra po strychy i po dachy. Ach – znać tylko tajne przejście, ten Zauberloch, co wiedzie prosto do Malborka…
Ach… ta waleczność, ach, ta zawziętość, co się wyraża szorstkimi słowy…
Chętnie na koń wskoczę, drogę wskażę wam! Drei Lilien!
Sznurem jak wieprza! Pod mury go wlec.
Kąśną pokrzywą po ślepiach go siec!
Odrzeć ze skóry i w rany mu szczać!
I w gnoju zbrodnika ponurzyć po pas!
Aż ryłem charczącym zawyje do gwiazd!
Jaja mu skopać, kurważ jego mać! [Dopisek inspicjentki:]
M