Niechże mię teraz w grobowcu położą
Niech stare kości moje tam pruchnieją mię bramybramypiekielne nie ↙
Ciemne piekielne mary mię nie trwożą
Tu się rozstałem z jedyną nadzieją
Tu... w tej przepaści... dziecko mi jedyne
Leży.... niechże ja z moim dzieckiem ginę....
Nie mowcie mi już — o mękach narodu
Coż naród.... dla mnie... bezdzietnego... człeka Serce się moje nagle stało z lodu Oto jak Chrystus pojdę do
J myśl od ludzi jak zbojca ucieka
J brata w zadnym człowieku nie widzi
J zamiast kochać ludzi — nienawidzi Pojdę i Czy[?] skarby moje będę kopał w ziemię o złotych
J będę myślał o skarbach wkopanych otych... złota kopicach Uczynie sobie z nowych mocy plemie Jakby to było podziemnych dzieci moje nowe plemie
J pełno synow urodze dzieci trumniachych
Ze mnie.... lezące pod ziemią — w trumnicach Urodzę sobie...
Z temi garnkami myśli moje ciemne
Siądą, jak czarne upiory podziemne J będą kochać....
J już przed swiata... piorunowym końcem
Nie zadrzę.... ani już podniosę czoła co tu umarło pod słońcem
Gdy wszystko będzie budzic się pod Noc....Piorun ostatni do zycia zawoła proch napełnił ciała mego
Bo ciało moje zamknąłem jak skrzynię dzis wy
Bom dziś... jak marłem cały — w moim synie...
Nie bierzcie mię stąd — ale na tych skałach
Pozwolcie zostać ._ a przykryjcie dachem Albo na sloncach tak zostawcie strzałach A smierc ma jest w tych złotych słonca strzałach Skałę... kwiateczków tych lesnych zapachem A tam z łąk... z miłych kwiateczkow zapachem mowcie.. kto spyta że stary Nieorzezwioną . . . . .J czuję młode Syna mojego myśli do mnie lecą do mnie lecą Ze stary xiążę trup.... Xiąze Polonius trup. . .
Tak jak jesteście… hufcami upiorów…
Wszyscy na miejscach, gdzie teraz stoicie,
Przy chorągwianych ogniach z meteorów
I I niech ten upiór… mówiący obficie,
Sławny wymową ust… przed wami leje…
Zacznij… Wielmożni Jaśni Dobrodzieje…
Cóż… nic… twe usta drżą… — wzrok nie zwilgotniał,
Ale twe czoło widzę… całyś spotniał…
II Patrzcie… to trupów dwa… a gdzie jest życie,
Trzeba osądzić…
W tym Kanclerzu była
Ojczyzny naszej powaga i siła,
Wielkie rycerstwo… czyn prędki i żywy.
A, jako wiecie, człowiek był uczciwy…
Gdybym ja, duchy… już was mając w ręku,
Już do powiania jak chorągiew złotą,
Mógł jej pochylić przed prywatną cnotą
I przy liktorskim ją położyć pęku,
Zaraz bym uciekł od krwią zbroczonego,
A dał się temu, co dać może więcej.
To człowiek wielkiej powagi książęcej,
A nawet sztuki kwitnęły u niego,
Zastosowane wprawdzie do potrzeby:
Srebrzone szynki, pozłocone chleby,
Placki ogromne wyłożone w kwiaty
Rubinem wiszeń, szmaragdem cykaty,
Na kształt stolików z florenckich kamieni…
A jeszcze inne stoły były w sieni
I aż przy karczmach — i aż przy kościołach…
A straszny jakiś był duch pjany w stołach.
Ten, kiedy wrzasnął — to wtenczas tułowy
Leciały same bez głów na obrady,
A on pan ducha… wyższe ścinał głowy
I stał śród pary… panujący — blady, 〈〈