od liścia
J szły na fałi pędzone jak burze
J szły po pustej... bazaltów naturze
Ja w drzewie siły moje piorunowę
Trzymałem jak Bóg... a kiedy bywało
Podniosę korzeń przyduszony skałą
J głaz odeprę co mi
przycisnięte...
J odprostuję... ramię członki cisnie
To skała aż gdzieś pod gwiazdami błysnie
Zaskrzy... się... skręci.... jak iskra w niebiosach
J znowu spada... i znow mi na włosach
małe jablko.... albo urna...
Leży....
jak urna na posągu czole....
a ja się pod gorą nie zegnę....
J
a duch.... ja lesny pan... ja jestem chmurna
A pomnisz... jak ja bywało przybiegne...
Pierwszej natury ciemność....
Cały w płomieniach... aż na twoje brzegi
A ty... na złotych muszlach — i szeregi
Twoich. Amfitryt.... twoich Oceanid
Znikają... wtenczas, ja zapalam granit
do dna wychyle....
morza czarę ... piję do dna
Okropną morza ja otchłanie osuszę
Piorunem skręce się aż w morskiej czarze
Aż ujrze.... dawne mego ducha chwile
Jak słup dusz... ktory wstąpił na cmentarze
W trupach....
PrzyJ własnym kościom swieci.... Bo na Ducha....
W tym morzu wyschłym i polip ropucha
J płaz co ze mnie miał warkocz szeroki
Grzyb trzy↓
J grzyb... serdeczny — i mozg jednooki
J wszelkie dawne — formy, jak zjawiska
Martwe[?] do mego przybiegły
Około mego powstały ogniska
Grzać się jak
Jak wianek trupów....
— Ha! Ojcze Heroda
— A czy pamiętasz, jak ja — srebrna woda
Wbiegłam na cmentarz ten.....
— A czy pamiętasz
Jak się obudził pod falą ten cmentarz
Jak zmartwychwstała w tobie wężem... kłoda
Jak ja... duch w kłodzie — ostrozny i blady....
Pierwszy raz... z głową poslałem na zwiady
z latarniami
Myśl... szukającą oczu....
J zywot zaczął okropny na spodzie
Jak ja duch — w pierwszej obudzonej kłodzie
A już ostrozny.... z wewnętrznej dorady
Naprzód myśl z głową.... posłałem na zwiady
Latarnie wielkie w łeb wprawiwszy sobie
za tągwiazdy
A za nią .... głową.... i te gwiazdy obie
gdzie drogę gotową znalazło
Przeszły.... tam serce dopiero wchodziło....
Przeszły.... gdzie ciało już drogą znalazło
Ja wąz — ja czołgacz
Tam serce moje dopiero polazło....
A za nim ogoń... ktory
J drogę własnym niszczyłniszczył drogę....
zmiatało ogonem
I drogę własnym
niszczyło ogonem
Ja wąz... ja pierwszy mędrzec....
pierwszym gadu tronem
Ja wąz, Salomon pierwszy.... swiata tronem
Bo ja sam pierwszym byłem Salomonem
Władnący... na dnie twych fal Amfitryto...
mądrością mądrą
J Pierwszą mądrością
na tym swiecie gliną
mądrością .... swiata
J pierwszą niegdyś najwyzszą gadziną
W czwartym żywocie
Do mnie Oceanki
—
Ach Oceanidy
— Królowa mdleje....
— Stojcie... z tej poganki
drwić.... myślą olbrzymią
Ja człowiek... muszę
zrobić Ochmistrzynią
Xiędza Plebana....
Mojego domu....
Patrz na mnie... ja wąż... moje usta dymią
Węzowe oczy skrzą.... kark się wypręzył
Jam wstał... i twoje otchłanie zwyciężył
jak wieki starą formę
J zostawiłem cię
widzisz zem mą
—
Nieprawda... w łona mego tajemnicy
gniotła..
Pamiętam ciebie.... pierwszy raz przy swiecy
Moich najmniejszych w morzu amfitrytek
Zaszłam
Spojrz cię gdyś spał.... w twoim brzuchu zbytek
była↙ była
W otwartej paszczy piana pijana
A sam... poszedłem do gory ofiarą
a tyś tu została
zapytaj Mojżesza
W krolestwo Boże...
Coz to za głos nowy
Gdy ja sam... ciągły stworca mego ciała
Głos
Zaprawdę człowiek ten jest Mojzeszowy
Tworzyłem siebie..... kawał po
kawałku kawale