Na tych to Syjonach
Duch był, nad wszystkie przeszłoście narodów
Wylatujący — w nim usiadły nocą
Girlandy białe, łabędzie rapsodów
Śpiewać; a gwiazdy, które północ złocą,
Zaczęły gadać im natchnienia nowe,
Jakieś ogromne — gdyby chwila ciszy,
A świat usłyszałby, co Pan Bóg słyszy
Z pieśni narodów… Ale ścięto głowę
Sercom i pieśniom…
Więc tu o morderstwo
Narodowego ducha upominam.
Zabójcę z tą krwią w ręku, przez rycerstwo
Chrystusa, które pierwszy ja zaczynam,
Klnąc się na wieczny duch, co wszystko może,
Że doprowadzę wielkie dzieło Boże
Aż do potęgi, którą ma u końca
Ten duch, co gwiazdy zapala i słońca,
Prawa trupami rządzące zawiesza,
A idąc, wszystko obudza i wskrzesza,
Trącając skrzydłem…
Chryste Jezu Panie!
Pomnij na męki moje i boleści,
Pomnij, ilem ja razy w te otchłanie
Przyszedł, rzuciwszy moje ziemskie treście
Płomieniom, katom; a to z taką wzgardą,
Że nie dojrzeli śmierci na mej twarzy;
A jam śród czarnych ognia gospodarzy
Stał już trup… dumą wyprężony twardą,
Jakby żelazny — Ty boleści sędzia,
Ty wiesz, co cierpi obrażon do śmierci
Duch — kiedy zacznie śpiewać pieśń łabędzia
W sobie — a ciało pęka się na ćwierci
Jak trzaskająca się harfa — O, Panie!
Jam tak w narodu mojego skonanie