bo ojczyzna Stać... bo ojczyzna by we mnie umarła
O tak na sercu połozywszy rękę
Patrzajcie... o tak.... i poszedł na mękę
Choć mogł ominąć
Wszystko prawda swięta
Nawet malenkie twoje niemowlęta
Nic nie wymogły płaczem.... twardy cwieku!
Nic nie wymogły... w tym dawnym człowieku
Był jakiś dziwny duch.... twardszy od kości —
Jdź precz — nie godzien ty jesteś litości
Naprozno... płaczesz tu krwawemi łzami.....
Jak to zostawić dziatki sierotami....
Malenkie gniazdo i pisklęta w pierzu...
Prawda... niegodzien ten człowiek kanclerzu
Nazwać się ojcem.?... dziatki w gniezdzie gołe
A on mieczowi nie ustąpi drogi... Coż nie mogł... widząc wszędy los złowrogi
Dziatki te swoje zabrać w jedną połę
J dom swoj cały postawić na nogi
W jakim spokojnym pogranicznym kraju
Gdzie glos był polski nigdy nie słyszany
J tam swoj smętny łancuch żorawiny
Długi... jęczący zawsze... kiedy w maju
Zbliza się pora.... wrotu... do ojczyzny
Wi kanclerzu nawet widzę z ręką krwawą
Stojące — jakieś jakieś straszne twarde prawo
Tak jakieś prawo kardynalne ciała
Prawo... strasznego widzę kardynała
Przy tym kanclerzu... co tu czoła mieni
J cały poci się — widzę w czerwieni
Prawo.... przed ktorym wszyscy nie ucieczem
***
(Nad kaskadą — Książę lamentujący)
Niechże mię teraz w grobowcu położą,
Niech stare kości moje tam próchnieją.
Ciemne mię bramy piekielne nie trwożą,
Tu się rozstałem z jedyną nadzieją,
Tu… w tej przepaści… dziecko mi jedyne
Leży… niechże ja z moim dzieckiem ginę…
Nie mówcie mi już — o mękach narodu…
Cóż naród… dla mnie… bezdzietnego… człeka?
Serce się moje nagle stało z lodu
I myśl od ludzi jak zbójca ucieka,
I brata w żadnym człowieku nie widzi,
I zamiast kochać ludzi — nienawidzi.
Pójdę i skarby moje będę kopał w ziemię,
〈 I będę myślał o skarbach wkopanych,
Uczynię sobie z nowych mocy plemię,
I pełno podziemnych dzieci trumnianych
Urodzę sobie… 〉
I będę myślał o… złota kopicach,
Jakby to było moje nowe plemię
Ze mnie… leżące pod ziemią — w trumnicach.
Z temi garnkami myśli moje ciemne
Siądą, jak czarne upiory podziemne.
I już przed świata… piorunowym końcem
Nie zadrżę… ani już podniosę czoła,
Gdy wszystko, co tu umarło pod słońcem,
Piorun ostatni do życia zawoła,
Bo proch napełnił ciała mego skrzynię,
Bo dziś wymarłem cały — w moim synie…
Nie bierzcie mię stąd — ale na tych skałach
Pozwólcie zostać. — A przykryjcie dachem,
Albo na słońca tak zostawcie strzałach
Skałę… kwiateczków tych leśnych zapachem
Nieorzeźwioną...... I mówcie…, kto spyta,
Że stary książę trup…