34.
Przez cały kraków, tak z wielkiemi czoły
Przez polskę czynów moich archanioły34
Szli — a lud patrzał.... Więc niechze się schowa
Ta jedna blada i ucięta głowa furja jakaś blada
Przed Bozym sądem tu na mnie wstająca Nieznana.... Krwawa — jak czoło miesiąca Na moje teraz cierpienia nie czuła Ktore dopiero gdzies czerwone wschodzi Ktora przez trzysta lat te zemstę zuła W przeczuciach chyba zamyslonej młodzi A teraz zołcią Nazwana słoncem tutaj i krwią gada
Chryste... to kanclerz przed sądem powiada
A ja wyznaję że mnie słowem kruszy
Bo ja dla jego smętnej wielkiej duszy O! człowieku
Mam łzy jak perły wielkie — Oto płyną
Czemus ty w innym nie wstał jasnym wieku
Czemuś o teraz w innym nie wstał kraju w
Gdzie prawo rządu jest krola lokaju
A ten jezeli ma rozum i płucza
To narodowym mieczem gdzie chce rzuca
Tam bylbyś wyzszy na lud całym czołem
Dla nas ty szatan — tam byłbyś Aniołem
U nas ty jestes nie ludzki — nie bratni
J za ostatnim polakiem ostatni
Bo u nad gdy duch przyjdzie to już stary
Przez wszystkie wieki — i przez wszystkie wiary i
Jak zoraw... cięzki — w smętny wędrował
Tam naród cały z grobów wyratował
Tam o miesiące — krzyzowe sztandary
Rozbił... tam tęcze Boże kładł na murach
Tam deptał morze — a tam snieg na gorach
〉〉 Już nie należy lecieć jak szalonym,
Trzebaż wypytać pierwej, przy kim wina.
A może na tym człowieku czerwonym
Leży ojczyzny i ducha ruina,
A wieki całe przeciw niemu jęczą.
Czemże dowiodłem… czy tą marą — tęczą,
Tą dziwną bladą… kartą świętojańską
I podobieństwem męki jego z Pańską
Męką na krzyżu?… Czemże wam dowiodłem
Że oto za krwią —
a) Z krwią! z krwią jego przodem! Głos
— Stójcie… krew nie jest tu żadnym dowodem Adwokat
b) jak za waszym godłem
Chcecie, podobni, do śnieżnego pierza?
Wprzód zapytajcież tu ducha — kanclerza…
Może on… zbawcą… i chorągwią złotą,
A ten… czerwony ścięty Iskariotą
Ojczystej myśli… z szatanem w przymierzu?
Ja sam… ja długo nie mogłem w kanclerzu
Wyśledzić winy… dziś nie widzę zdrady…
Cóż więc… patrzajcie, oto stoi blady,
Niech sam odpowie… na mój głos… bo może…
Jam rzucił kotwę… a ta jemu porze
Serce… prawdziwie polskie na dnie łona…
Któż wie, co jedna kotwica rzucona
Do fal… kiedy z ust wyleci gniewliwych,
Może natrafić w morzu… rzeczy żywych,
Zagasić morskich gwiazd… i tęczotworów…
Nim w morzu… aż skał ukrytych ugryzie.
Więc zatrzymajcie się — w porządku, w ryzie,
Patrz na tym obelisku... pracownicy
prości
Nierozumiejąc — ryli historją miłości
Historią naszej duszy - jasnej - rozkochanej
Historją tej małżenskiej razem i siostrzanej
Pary serc naszych... siostro! obejmij w ramiona
Ten kamień... tam są
imiona
a
〈 Nad tamtych dębów czołem
Jeszcze je słychać gwarzą
Na nieba ciemnej ścianie… 〉
b
〈 Śród nieba błękitnego
Tam — nad dębowym wierszchem
Coś… gada… 〉
c
〈 Coś gadało w błękicie…
Przy dębowych konarach 〉
a) 〈 Nad tamtych dębów czołem
Jeszcze je słychać gwarzą
Na nieba ciemnej ścianie… 〉
b) 〈 Śród nieba błękitnego
Tam — nad dębowym wierszchem
Coś… gada… 〉
c) 〈 Coś gadało w błękicie…
Przy dębowych konarach 〉