— Słuchajcie mnie… gdyby tu kto teraz z mogiły
Wszedł — czybyście się bali?
A niech Pan Bóg strzeże…
— Przez tę salę duch przejdzie… On wam nie zabierze
Tych kielichów…
— Bez myśli chwytaliśmy — za co…
Pierwszego… było schwycić…
— Mnichy głowę tracą…
Słuchajcie… byście mogli widzieć jego ciało,
Opiszę wam… Otyły… wielki… w delię białą
Ubrany… z koralowym płaszczem na ramieniu,
Przy szabli… co ja mówię… przy wielkim płomieniu
U boku… z szyją grubą cokolwiek i tłustą,
Która… dziś… może będzie obwiązana chustą,
Chociaż… zwykle… za życia gołe nosił garło,
Z twarzą smętną… i groźną… chociaż obumarłą,
Pełny skier… biegających po białek przezroczach,
Patrzący na was jak trup… patrzcie, reszta w oczach.
— Czy za nim… takich jeszcze wielu…
Sala pełna...... słuchajcie…
— Janie......
— Samuelu
— Słowo stało się ciałem…
— Tak… tak już się stało.
— Ty sam drżysz…
— Idzie do tej sypialni — po ciało
Księcia…
Tam duch.
Obadwa poszli jedną drogą.
Idźcie — w sypialni nie ma już teraz nikogo…
[kontynuacja na k. 15v]
〈 Myślący o tem, w jaką sieć zagarnie
Potem te tłuszcze… gdy wodze wyginą,
Ile stronników siedzi w jednej sarnie,
Ile mu kupi głów węgierskie wino.
Czy tu przyszedłem z mocą słowa żywą,
Ażebym czynił rzecz niesprawiedliwą?
Więc mógłbym także na tego kanclerza
Rzucić przekleństwem albo inwektywą,
Co w duchy ludzkie piorunem uderza,
I może jak wiatr, dąb ducha wywrócić.
Więc mógłbym nawet na niego krwią rzucić,
A tam zdjąć mu łeb… i dać na męczeństwo.
Lecz co tu ma z tą sprawą krew, przekleństwo.
AI Tu, gdzie widzicie strasznego obrońcę,
Który tę ziemię, ot, chwyta w ramiona,
A ona mu się rozlatuje w słońce
AII Kanclerz człek wielki, niech weźmie obrońcę,
Niechaj tę ziemię pochwyci w ramiona,
Niech mu się ona tak rozbłyśnie w słońce
Eheu — Bóg — duch — czart — pochodnia czerwona
Chorągiew krwawa…
Szczęk niby łańcuchów
Błysnął i stał się błyskawicą ciemną.
Nie brońcie, to nic, nic, to kilka duchów
Upadło na mnie i spłonęło ze mną.
a) Zgorzały duchy — strach grzmot burza w słowie.
Wy nieśmiertelni! stójcie wy, Bogowie!
b) O smętna! ciemna wron zwichrzonych kupa,
Którą ruszyłem opisaniem trupa,
Które już chcą krwi, a są tylko snami.
Stójcie, bo cisnę na was piorunami!
B Czy z krwi chorągiew — świętojańskie tęcze
Chorągwią… na tej krwi Ja, Panie, klęczę
I wołam sądu, Jezu sprawiedliwy…