〈 To miasto, Panie, wyrośnie nad nami.
Jest to cel naszych dusz.... i kształt ostatni 〉
〈 Panie! ty owym tęczom latającym
Kazałeś mi przyjść we śnie przed oczyma,
A oto moja już źrenica trzyma
Jak orzeł w szponach… te siedem kamieni.
Bramę tę widzę wielką z perły laną,
Którą korona twoja z łez czerwieni 〉
〈 Wiecież wy, że tam przed płomienną paszczą
Tej formy… która ziemskim jest szatanem,
To miasto jasne odlatuje z Panem,
Który na bramie, na tych perły płytach,
Z cierniowym krzakiem jak kometa złoty
Przyszedł… po cichych stąpając błękitach 〉
Panie, oto więc pokazałem w górze
Ten ostateczny wschód — ostatni z wschodów.
Więc to nie tylko cel złoty narodów,
Ale i duchów jest to cel konieczny,
Jakiś ostatni — wielki — i słoneczny,
Atmosferyczny… mgłom rzucony na tło…
Co? może większe niż słoneczne światło,
Pełne pierwiastków jako duch nasz wiecznych,
Na ziemię — w czarach zniesione serdecznych
I [z] serc wylane naszej atmosferze,
[kontynuacja na k.25r]
— Jezus, Maryja... upadł...
To nic, pulsy biją…
Niech go teraz położą na łożu — okryją,
Ja będę mu lekarstwa me administrował,
Gdy się obudzi…
— Niańki zawołajcie… Niańki…
Wyznam, że mię ten dziwny sen zelektryzował.
Trzeba będzie na karku postawić mu bańki…
O! smętny — o! kochany!
Srodze ty oszukany…
Przez sfinksowe aleje
Piasek stepowy wieje…
Jaszczurki łuską brzęczą
I ludzi się nie boją,
Palmy przy sfinksach stoją,
W palmach wielbłądy klęczą…
Na Luksoru wyżyni
Cicho jak na pustyni…
Przeszło lat trzy tysiące,
Te same złote słońce
Przez niebiosa się pławi,
I girlanda żurawi
Ta sama na niebiosach,
I kolumn głowy ścięte,
I groby odemknięte,