Ojciec
Jezus Marya... upadł...
To nic pulsy biją...
Niech go teraz połozą na łozu — okryją
Ja będę mu lekarstwa me administrował
Gdy się obudzi.... Ojciec
Nianki zawołajcie... Nianki... Doktor
Wyznam że mię ten dziwny sen zelekryzował
Trzeba będzie na karku postawić mu banki...
(odchodzą.)
Chór Duchów
O! smętny — o! kochany! ty
Srodze duch oszukany.... Przez sfinxowe aleje Tak wszystkie duchy posną
Piasek stepowy wieje...
Jaszczurki łuską brzęczą J ludzi się nie boją J palmy cicho stoją Palmy przy sfinxach stoją J wielblądowie klęczą
W palmach wielbłądy klęczą....
Na Luxoru wyzyni
Cicho jak na pustyni....
Przeszło lat trzy tysiące
Te same złote słońce
Przez niebiosa się pławi
J girlanda zorawi
Ta sama na niebiosach
J kolumn glowy scięte
J groby odemknięte
J harfiarz w srebrnych włosach Nad harfą swoją złotą J harfą złotą na scianie... Duma, niby z tęsknotą.... [J] czas na zmartwychwstanie
O! smętny o kochany
Srodze ty oszukany...
W naszym chórze boleści
J płacz słychać niewieści....
Bo przy pochodni błysku
Ktoś do grobu zawitał
J stanął... i coś czytał
Na smętnym obelisku
Twoj dawny poznał Eden....
J zapragnął... on jeden....
Lecz ty.... z boleści zgrzytasz
Bo nigdy nie wyczytasz Tego z dawnych Ale te dawne głosy kamieni Lecz na serca czerwieni Wieją jak wiatr we włosy Zapisano ci będzie Nad przepascie prowadzą za słońc głową Pchną morzem... za sloncem Piosnkę obelisku To co czułeś....
Wszystkie łzy... wszystkie słowa
Pierwsze w pamiątek rzędzie
Zapisane przez Pana...
Miłość czysta — siostrzana!
#
O smętny! o kochany
Srodze ty oszukany wygląda blado
Grob twoj pod ziemię spada Niby gmachów Jak pałacow kaskadą Cichą... a jednak grzmiącą Wołającą J wstępuje pod ziemie Niby pałac Jak mieszkanie upiorow
W kraj cieniow i upiorow
Z całą tęczą kolorów —
Pod ziemię wlatującą._
Grob twoj.... Lecz ziemi nie przeciekła J tak wisi pochyła. J nie znalazła... piekła....
A stoi — jak mogiła....
O duchu! smętny sliczny
Duchu moj letargiczny
Mozesz ty w ducha męce
Kąsać piersi i ręce
Jeśli brak ci odwagi
Zacząc zycie podrożne
Bo dawne groby prożne
J twoje sarkofagi
Straciły... twoj proch _ ciało...
Nic z nich — nie zmartwychwstało
Ani Atessa..... ani..... A gdzie Już miłością siostrzani.... Wasze serca... jak liście W Sarkowagu... wstaliście W grobie obudziliscie
Ani Atessa.... Ani Gdybyscie snem
Miłością wy siostrzani.... Obróceni ku sobie W alabastrowym
W alabastrowym złobie
Piersią waszą i usty Do siebie obroceni Od wchodzących promieni
W grobowcu znalezieni._ Jak leśny orzech pusty, Oh grobowiec był pusty W ktorym nic nie zostało W pustym podziemnym lochu Jedno — i drugie ciało... Ani ciał. Ani prochu muszki
Choćby tez puste ciało —
Już go nie ma. Głos
Sędzia przez niego przeszedł.
— Nic nie wrzasło. Głos
— Jaki wiatr przez światło przeszedł — światło zgasło. Samuel
Jan kanclerz… taki wielki duch, ogromny,
Z serca bym wskrzesił go…
Jestem przytomny. Kanclerz Koniec
〈 A ty na tych tronach Adwokat
Chciałeś budować co? —
Gaś go, już bladnie. Głos
Panie — niech duch mój tu trupem upadnie, Adwokat
Niech nawet o mnie ta droga,
〈 A ta ojczyzna moja taka śliczna 〉
W tym duchu prosto do nieba lecąca
Ze słońcem w rękach — po nowiach miesiąca,
Zapomni… — siądę jak harfa uboga
W struny… z wylaną duszą… z mglistym czołem,
Wyprę się… żem był synem jej, aniołem…
Ta Polska skończona.
Co taka Polska, co była przed Bogiem
Pokornym — a tu nadziemskim już progiem
Upadła — wszelkiej piękności zwierciadło
Zbite… a z trumny co? — jakieś widziadło
Wściekłe — szalone, rozczochrane — skłute —
Gotowe ludy przerosnąć zepsute
Krzykiem — chciwością — podłe
I ty na tych tronach
Myśli… posadzić chciałeś martwą siłę…
O, biedny — patrzaj, jaką ty mogiłę
Zwaliłeś… mogił Tantalu straszliwy,
Ty [może][m]yślisz… że ten ścięty — mściwy