〈 Panie, ad personam, schodzę.
Polska na takiej ducha była drodze,
Polska przy celu takim była świętym,
A Polska była prawdziwa w tym ściętym,
W którym był nowy duch ludowi dany,
A jeszcze w kształtach tu nieokazany,
Z Jehowy łona jeszcze niedobyty
Święty? oto jest święty — krwią okryty,
Który nam dany był dawno od Pana,
Którego krew się znajdzie w mieście Jana,
Bo tam na nogach strasznych sama zajdzie;
Którego duch się kiedyś w Polszcze znajdzie,
Który już teraz jest tu w moim łonie,
Który mnie natchnął — którego ja bronię
Wobec Chrystusa..... pieśnią i żywotem…
Więc jeśli grzmotu trzeba — to ja grzmotem,
Więc jeśli nędzy — to ja jestem nędzą,
Więc jeśli cierpień — to niech mię nie szczędzą
Boskie pioruny — więc jeśli potrzeba
Wyrzec się duszy o! Panie, i nieba,
To ja odchodzę — z tym na mnie wyrokiem.
Tylko niech naród mój, cofnięty krokiem,
Znów poprowadzi… o, ten… a nie inny,
Bo to nie człowiek, ale jakiś gminny
Smok.... widowisko nowe i straszliwe,
Który te oczy, te turkusy żywe,
A pełne w sobie ognia rzeczy śnionych…
Patrzcie — na skrzydłach tych włosów czerwonych,
[kontynuacja na k.23r]
— Jezus, Maryja... upadł...
To nic, pulsy biją…
Niech go teraz położą na łożu — okryją,
Ja będę mu lekarstwa me administrował,
Gdy się obudzi…
— Niańki zawołajcie… Niańki…
Wyznam, że mię ten dziwny sen zelektryzował.
Trzeba będzie na karku postawić mu bańki…
O! smętny — o! kochany!
Srodze ty oszukany…
Przez sfinksowe aleje
Piasek stepowy wieje…
Jaszczurki łuską brzęczą
I ludzi się nie boją,
Palmy przy sfinksach stoją,
W palmach wielbłądy klęczą…
Na Luksoru wyżyni
Cicho jak na pustyni…
Przeszło lat trzy tysiące,
Te same złote słońce
Przez niebiosa się pławi,
I girlanda żurawi
Ta sama na niebiosach,
I kolumn głowy ścięte,
I groby odemknięte,