*
Quis advocatus est? Człowiek nikczemnie
Przed tobą, Panie… chylący te ciało…
Lecz jeśli cierpiał kto więcej ode mnie,
Jeśli kto twardszą był na piorun skałą,
Jeśli w kim serce wzgardy głośniej grzmiało
Na fałsz — co fałsze tu szatańskie wspierał,
Jeśli kto większe łzy w źrenicach zbierał
Nad nędzą wielkich — we wnętrznościach powiek,
Jeśli jest taki… tutaj duch i człowiek,
A jeśli nędzą go ojczyzny ruszą,
Niech stanie — głos mu oddam… choćby z duszą…
Słyszysz, trąbami grzmią całe niebiosa
I grzmi oklaskiem ogniste scenarium.
A, bah, adwokat gdzieś uciera nosa
I liczy, jakie dostanie salarium.
Sprawa wychodzi jak jutrzenka ranna
Z obłoków pańskich… Hosanna! hosanna!
Słuchajcie! sprawa u Pańskich podwoi,
Przed sądem Boga — w adwokacie stoi.
Trąby od Twego grzmiące majestatu,
Słońca, co u stóp przelęknione gorą,
Przypominają mi, Panie, quo foro
Sprawa się toczy — że to już nie światu,
Ale aniołom opisać należy,
Przez jakie drogi… ta rzecz prawna bieży,
Ile już razy rozsądzona była
Gdzie… jakie czoło… lub jaka mogiła
Leży zapadłym już na niej wyrokiem.
Muszę iść za tą sprawą krok — za krokiem,
Wszędzie jej dotrzyć… iść na kształt widziadła,
Chwytać ją duchem tam, gdzie jest bez ciała,
Cierpieć na miejscach, gdzie ona upadła,
A tryumfować — gdzie tryumfowała,
Być bratem wszelkiej duchowej krainie,
A prawie… ginąc — tam, gdzie ona ginie.
Ale nie ginie ona… Si ab ovo,
Pozwolisz panie — wywieść ród ubogi?
Ecce… od wieków w Bogu było Słowo,
A myśmy w Słowie byli… jako Bogi,
A przez nas forma jest…
Więc oto zda się,
Że ta daleka rzecz stosunku nié ma
Z tym oto: który tu w białym atłasie,
Z wytrzeszczonemi jak upiór oczyma,
Z głową uciętą stoi i dochodzi
Sprawiedliwości… po trzechsetnym roku
Swego grobowca… zda się, że w obłoku
Ten upiór krwawy do Charona łodzi
Wsiadł… gdy mu świat się błękitny uśmiechał,
Jęknął… i we mgły ogniste pojechał,
Odchodząc… z ludzi smętnych trybunału.
A sprawa o to, że się jego ciału
Niesprawiedliwość stała… tu się wlecze
I cała katem się podpiera?…
Przeczę.
A to na prawdy wywiodę zwierciadło,
Że nie o głowę — bo sto głów upadło
Niesprawiedliwiej — nie o jego łono,
Bo mnie na świecie gorzej gdzieś raniono
W serce… a przecież nie dochodzę sprawy…
Że nie o jego ród… bo większej sławy
Jest oskarżony — niźli oskarżyciel…
O cóż więc stoję… tu ja — jego mściciel?
[kontynuacja na k.19v]
— Jezus, Maryja... upadł...
To nic, pulsy biją…
Niech go teraz położą na łożu — okryją,
Ja będę mu lekarstwa me administrował,
Gdy się obudzi…
— Niańki zawołajcie… Niańki…
Wyznam, że mię ten dziwny sen zelektryzował.
Trzeba będzie na karku postawić mu bańki…
O! smętny — o! kochany!
Srodze ty oszukany…
Przez sfinksowe aleje
Piasek stepowy wieje…
Jaszczurki łuską brzęczą
I ludzi się nie boją,
Palmy przy sfinksach stoją,
W palmach wielbłądy klęczą…
Na Luksoru wyżyni
Cicho jak na pustyni…
Przeszło lat trzy tysiące,
Te same złote słońce
Przez niebiosa się pławi,
I girlanda żurawi
Ta sama na niebiosach,
I kolumn głowy ścięte,
I groby odemknięte,
I harfiarz w srebrnych włosach
〈 I harfą złotą na ścianie…
I czas na zmartwychwstanie 〉
Nad harfą swoją złotą
Duma, niby z tęsknotą…
O! smętny, o! kochany!
Srodze ty oszukany…
W naszym chórze boleści
I płacz słychać niewieści…
Bo przy pochodni błysku
Ktoś do grobu zawitał
I stanął… i coś czytał
Na smętnym obelisku,
Twój dawny poznał Eden…
I zapragnął… on jeden…
Lecz ty… z boleści zgrzytasz,
Bo nigdy nie wyczytasz
〈 Ale te dawne głosy
Wieją jak wiatr we włosy,
Nad przepaście prowadzą,
Pchną morzem… za słońc głową
To, co czułeś… 〉
Tego z dawnych kamieni,
Lecz na serca czerwieni
Zapisaną ci będzie
Pios[e]nka obelisku,
Wszystkie łzy… wszystkie słowa,
Pierwsze w pamiątek rzędzie
Zapisane przez Pana…
Miłość czysta — siostrzana!
*
O smętny! o kochany!
Srodze ty oszukany.
Grób twój wygląda blado
Niby gmachów kaskadą
Cichą… a jednak grzmiącą.
〈 Niby pałac upiorów,
Lecz ziemi nie przeciekła
I nie znalazła piekła.... 〉
W kraj cieniów i upiorów
Z całą tęczą kolorów —
Pod ziemię wlatującą. —
I tak wisi pochyła,
A stoi — jak mogiła…
O duchu! smętny, śliczny,
Duchu mój letargiczny,
Możesz ty w ducha męce
Kąsać piersi i ręce,
Jeśli brak ci odwagi
Zacząć życie podróżne.
Bo dawne groby próżne
I twoje sarkofagi
Straciły… twój proch — ciało…
Nic z nich — nie zmartwychwstało —
Ani Atessa… Ani
〈 Już miłością siostrzani…
Wasze serca… jak liście
a) W sarkofagu… wstaliście
b) W grobie obudziliście 〉
Miłością wy siostrzani…
Obróceni ku sobie
W alabastrowym żłobie,
Piersią waszą i usty
Do siebie obróceni,
W grobowcu znalezieni —
〈 Och, grobowiec był pusty
W pustym podziemnym lochu
a) Ani ciał, ani prochu
b) Jedno — i drugie ciało… 〉
Jak leśny orzech pusty,
W którym nic nie zostało,
Choćby też muszki ciało. —