*
Drzwi otwarte na czerwcowy wirydarz.
Jadwiga nuci „Drei Lilien”, coraz tkliwiej.
Na kolanach ma motek białej włóczki i druty.
Biskup (wchodzi)
Jak zdrowie
łaskawej królowej naszej?
Jadwiga
(chowa haczkowanie pod suknię;
z dziwną radością)
Ciągle coś mi się śni. Różnoooości!
(chwyta się za głowę i potrząsa nią)
Słyszy
ksiądz biskup? Tam ciągle sen o sen podzwania… tyle ich tam się ponazbiegało.
Biskup
(zaskoczony)
Hm… cóż… sen-mara, Bóg-wiara, moja córko… A – to sny trapiące czy wesołe?
Jadwiga
(jak w transie)
Biegnę z krucyfiksem. Staję przed białym koniem. Uderzam nim konia…
Biskup
Żałuj za grzech! W tej chwili żałuj!
Jadwiga
Żałuję… i koń – czarny! A na koniu – szara gęś i syczy na mnie! A ja jej pluję w dziób i czuję, że usta mam pełne cynamonu… a tuż-tuż wyrasta spod ziemi sucha kostropata jodła… stara aż siwa!
Biskup
To mi się nie podoba. Czy ty się myjesz zimną wodą, moja córko?
Biskup
Hm… to musisz jeść więcej kiszonej kapusty…
(chrząka)
Podobno
pątnik jeden przechodził i z tych okien po-dob-no… płacz słyszał… Czyż to możliwe?
Jadwiga
(patrzy mu w oczy, niewidząca)
Pątnicy rzadko kłamią.
Biskup
To aż nieprawdopodobne: płacz z okien zamkowych… Muzyka, śpiew, śmiech… kwilenie dziecięcia królewskiego – to tak, ale płacz! Płacze lud od pługa…
Jadwiga
…albo łątka, kiedy ją staruch szczeciniasty…
Biskup
(patrzy w stronę drzwi)
Łątka? Co ty,
dziecko…?
Jadwiga
On wie o tym… i dlatego
(podnosi nogę
ze sznurem)
mię co dzień na nowo przywiązuje… żeby łątka nie uciekła… do łątek, do zielonych paniątek, co koronami łowią ryby w szmaragdowym morzu, co za pan brat z makami tańcują po zbożu…
Biskup
(przerywa jej zażenowany;
łamie palce)
Córko…
Pan Jezus, który świat na krzyżu zbawił… miał też
niemłodego ojca… Można by nawet rzec…
starego ojca.
(z ogniem radosnej ulgi w oczach)
Za to
Maryja Panna młodziusieńką była.
(psalmodiuje w religijno-erotycznym uniesieniu)
Matko Niebieskiego Pana… Ślicznaś i Niepokalana…
Jadwiga
A łątka jest pokalana… Pokalana przez starego gwałtownika.
Biskup
(trzepoce rękami)
Córko…
święty Efrem pisze, że
święty Józef kaszlał i że plwocina z brody mu zwisała, ale że
Najświętsza Panna Maryja pomimo to była do niego gorąco przywiązana.
Święty Dmytro pisze, że
Józef o lasce chadzał… Cóż z tego?! Przecież laska może posłużyć – do obrony! Mógł też
mały JezusekChoć słowa Biskupa mają wyraźnie komiczny charakter, to faktem jest, że przedstawienie małego Jezusa z laską występuje w apokryficznej Ewangelii Dzieciństwa Tomasza (II w.), w opowiadaniu zatytułowanym Drzewo Jezusa: „Pewnego dnia, kiedy już słońce zaczęło osuszać rosę, Maryja i Józef podchodzili do Nazaretu od strony Tyru i Sydonu. A gdy słońce jęło się podnosić, Maryja szła z trudem, aż usiadła zmęczona. I rzekła do Józefa: »Podnosi się słońce, które sprawia, że jestem zmęczona. Ale cóż mam zrobić? Nie ma cienia, który by nas osłonił«. I wyciągnąwszy ręce do nieba, modliła się, mówiąc: »O mocy Najwyższego, wedle miłego słowa, które mi zostało posłane od Ciebie, jak niegdyś je usłyszałam, ześlij mi cień, niech ożyje dusza, i daj mi ochłodę«. Gdy to Jezus usłyszał, uradował się na to słowo, i włożył w ziemię kij, który trzymał w ręku jako laskę, i rzekł z mocą: »Daj natychmiast cień mojej matce najmilszej!«. I natychmiast wyrósł ów kij na drzewo o gęstych gałęziach, które dało słodką ochłodę odpoczywającym” – „Apokryfy Nowego Testamentu. Ewangelie apokryficzne, część 1: Fragmenty, narodzenie i dzieciństwo Maryi i Jezusa”, red. M. Starowieyski, Kraków 2003, s. 400–401. przez tę laskę skakać… hop! i hop! Nie trzeba ganić tego, co
(czyni znak krzyża)
Pan nam spuścił… w formie może nie tak anielsko cudownej, ale za to zachęcającej do niezliczonych cnót…
(uśmiecha się optymistycznie)
Jadwiga
(westchnienie)
Pierwszy mój mąż był i jest młody. I będzie młody.
(radośnie)
Z czarną łątką do białego ślubu… Lilie same się liczą, bo do trzech liczyć umieją… Już nie takie, jak były, czarną buzią się śmieją…
Biskup
(pochrząkując)
Jakie imię wybrał
jaśnie pan król dla syna? Bo to będzie z pewnością syn!
Jadwiga
Na pewno Chamajtis albo Plugajło…
Biskup
Pani królowa żartuje… imię będzie chrześcijańskie… Najświętsza Panna być może także to i owo mogła świętemu Józefowi zarzucić… ale wiedziała, że tym większa nagroda czeka ją za znoszenie mężowej obrzydliwoty… Córko, znoś i ty, a Najświętsza Panna… ześle ci sutą rekompensatę!
(słychać kroki;
wstaje, wyciąga zza pazuchy
małą białą książeczkę)
A to… przepiękne poemy
świętego Efrema.
(patrząc Jadwidze wymownie w oczy)
Jak
pątnik usłyszy przez okno te śliczności… i te słowa ufności – aż raźniej pomaszeruje z powrotem do
Jeruzalemu.
(ukłon, znika)
Jadwiga
(siedzi przez chwilę nieruchomo
z książeczką w ręku;
nagle zrywa się, staje prosto
i woła)
Nie!
(opada zmęczona i płacze)
Szpiegini
(zza żywopłotu)
Liebe KöniginLiebe Königin (niem). - kochana królowo… a Pończocha? Z łez nie uhaczkujesz Wielkiej Pończochy!
(energicznie)
Za druty – i naprzód!
Jadwiga
(uśmiecha się, ociera łzy)
Danke,
liebe Elisabethliebe Elisabeth (niem.) - kochana Elisabeth…
Szpiegini
Druty w garść.
(Jadwiga wyciąga spod sukni druty i motek)
Ein-zwei-drei. Oczko do oczka, w lesie znaleźli malutkiego smoczka. Ein-zwei-drei! Jedno spuść, a drugie w bok! Po roczku ze smoczka wyrósł im smok! Dwa dorzucam… Uważaj, żeby ścieg był ścisły… Jedno spuść. I tego smoka spławili do
Wisły. Ein-zwei-drei! Na brzegu se siadł. Nadszedł gruby burmistrz. Smok burmistrza zjadł.
Jadwiga wybucha śmiechem.
Szpiegini
(ciszej)
Jest zamek w
Malborku.
(głośno)
Ein-zwei-drei… Dach błyszczy, jakby tam położył rybę!
(ciszej)
Tam co dzień się zdarza, że rycerz powtarza:
„Ich liebe drei Lilien, aber Tod für Diebe!”
Jadwiga rozpromieniona
chce wstać.
Szpiegini Siedź, jak w belce siedzi gwóźdź! Dwa oczka naprzód, trzecie spuść!
(ciszej)
Sto tysięcy kopii i tyleż pancerzy! Nikt nie uwierzy. On wtedy uderzy. Już dudni jego wojsko tysiąckonne! Rycerze wołają:
„Es lebe Hedwig!”. I błyszczą pancerze –
wie die Sonne!
Słychać kroki. Za żywopłotem znów cisza.
Matka
(staje przed Jadwigą)
Cóż ty tak haczkujesz i haczkujesz, i to z białej włóczki?!
Jadwiga
(z dziwnym ogniem w oczach)
Białą Pończochę.
Matka
Tooo? To pończocha??! To wór.
Jadwiga
(przeczy głową bezczelnie)
To Poń-czo-cha!
Jadwiga
Wystarczy mu jedna. On zawsze jedną nogą kroczy. To dla tej jednej, czarnej, kroczącej, wysoko wzniesionej nogi!
(uśmiech szczęścia)
Jak zechce – to i drugą tu włoży. I dwunóż pokroczy!
(wkłada
ogromną stopę Pończochy na głowę)
Idzie-idę, idzie-idę…
Matka
Przesssstań!
(przelękniona stanem córki)
Mein Gott… Kto „idzie”?!
Jadwiga
Jeden taki prync, co robi szprync! Co, jak rano zaziewa – to lewą dłonią zburzy Wawel, a prawą Wilno śmierdzące kiszoną kapustą.
(nie widzą zaczajonego na palcach Jagiełły,
którego twarz może na moment wyjawić reflektor)
Co, jak zatoczy koniem – to świat się obróci jak fryga! Czerwony krzyż ma na piersiach, od wschodu na zachód, od południa na północ!
Matka
No-no-no… tylko sobie głowy nie zawróć jakim-takim z tysiąca i jednej nocy. Boś mężatka!
Jadwiga
(wraca do haczkowania;
z ironią)
Łatwo za dwieście tysięcy kupić… trzęsącą się koronę… z
królową na dodatek – ale zdobyć
Malbork to nie dla tych, co…
(bije się po udach,
imitując charakterystyczny śmiech Litwinów)
Mój prync… da im bobu!
(z dziecinnym zapałem)
Będą zmykać, aż się zakurzy! Będą czmychać – gdzie pieprz rośnie!
(klaska w ręce i tupie nogami
w złej radości)
Jak króliki! Jak myszy! Jak karakony!
(Jagiełło wycofuje się niezauważony.
Światła gasną,
ale jeszcze słychać rytmiczny szept haczkującej królowej)
Ein-zwei-drei! Po zimie przyjdzie maj! Dwa oczka znowu spuść, żeby konwalia mogła róść…