28 lutego 1954.
Kochany Mietku! Dziękuję Ci za Carol, bardzo ładna, bardzo angielska, istotnie może podobna do Danielle Darrieux, ma prześlicznie zarysowane usta, ale jaka była w miłości? Czy nie za chłodna? Daj znać natychmiast, bo to ważne. Aby Ci się zrewanżować, posyłam Ci fotografię, która powinna Cię wzruszyć do łez. Nie zapomnij, że byłem Twoim powiernikiem, w czasie, kiedy Ci [się] żyć nie chciało. Boże, co ja dla Was wszystkich zrobiłem, czy mi się kiedyś za to odwdzięczycie?!
Podziękuj Zahorskiej za miłe słowa o Ziemi i mowieZob. S.Z. [S. Zahorska], Czytelnicy o „Wiadomościach” „Wiadomości” 1954, nr 8 (412) z 21 lutego: „Wiersz Wierzyńskiego w nr 401 jest nieporównanie piękny, nasycenie nastrojem, obrazami i skrótami myślowymi wręcz zawrotne”., dopiero [te]razOdczytanie hipotetyczne z powodu dziurki po dziurkaczu. zrozumiałem Twoje zagadkowe słowa z listu, w którym mi o [niej? nich?]Zob. list Mieczysława Grydzewskiego do Kazimierza Wierzyńskiego z 8 grudnia 1953Odczytanie hipotetyczne z powodu niestarannej kopii urywającej tekst na marginesie. wspominałeś. To wspaniała baba i dumny jestem, że dawno odkryłem i podziwiałem jej inteligencję. Było to jeszcze w czasie kongresu PEN Clubu w PolsceKongres Federacji Międzynarodowej PEN Clubu odbył się w Warszawie w czerwcu 1930 r. Wzięło w nim udział blisko stu gości zagranicznych. Inauguracja Kongresu miała miejsce w Sejmie RP, gdzie głos zabrali m.in.: prezes Federacji PEN John Galsworthy, marszałek Sejmu RP Ignacy Daszyński i minister spraw zagranicznych August Zaleski. Pisarze uczestniczący w Kongresie zwiedzili kraj, m.in. odwiedzili Gdynię. 18 czerwca 1930 r. w g. 22.10–22.25 przed mikrofonem Polskiego Radia Kazimierz Wierzyński wygłosił odczyt: Międzynarodowy sojusz literatów przed kongresem PEN Clubów w Warszawie, zob. „Radio” 1930, nr 24, s. 4., kiedy okazała się wyborną towarzyszką w podróżach i rozmowach z cudzoziemcami, czego nie można o wielu polskich pisarkach powiedzieć. Gdy czytam jej krytyki plastyczne, płaczę, że nie ma takiego krytyka poetyckiego i nie wiem właściwie, dlaczego ona nie chce spróbować swego pióra także i w tej dziedzinie. Symbioza z Pan-Dory jest unicumŁac.: rzecz jedyna w swoim rodzaju; osobliwość, rzadkość. w naszej literaturze , a może nie tylko naszej i bardzo się „Wiad[omościom]” przydaje. Powinszuj im obojguTekst akapitu dotyczącego Stefanii Zahorskiej i Adama Pragiera w oryginale został zaznaczony (obwiedziony dookoła linią), prawdopodobnie przez Grydzewskiego..
Pisał mi Stroński, żeś „doskonale odpowiedział” Hedleyowi[M. Grydzewski] "Silva rerum: O dobrze zasłużonej nagrodzie", „Wiadomości” 1954, nr 9 (413) z 28 lutego. Grydzewski pisał m.in.: „Wolno przypuszczać, że «muzyczne koła angielskie», na które powołuje się p. Hedley, sprowadzają się wciąż do tej samej osoby i że w tym widowisku, które p. Hedley od lat organizuje, gra on wszystkie role. Pan Hedley bardzo się troszczy o dobrą opinię Chopina w Anglii i ubolewa, że na podstawie książki Wierzyńskiego czytelnik angielski może powziąć o Chopinie zdrożną opinię jako o „kłamcy, hipokrycie, seksualnym maniaku, człowieku o mózgu sprośnego uczniaka”. Odpowiemy, że w żadnym razie powziąć nie może, skoro w listach zacytowanych przez Wierzyńskiego nie ma nic zdrożnego, a zdrożną opinię mógłby powziąć co najwyżej na podstawie innych listów, nie zacytowanych przez Wierzyńskiego, a które z innych źródeł, nie z książki Wierzyńskiego, znają z Anglików tylko p. Hedley i… anonimowy recenzent z «Times Literary Supplement»”.. O wszystkim tym dowiaduję się z opóźnieniem, nie mówiąc o tym, że pisma londyńskie dochodzą do mnie po trzech tygodniach, i dlatego uważam, że „Dz[iennik]”W wydanym zbiorze listów do Juliusza Sakowskiego (zob. "Kulisy twórczości. Listy 14 pisarzy emigracyjnych do Juliusza Sakowskiego 1945–1977", Paryż [1979]) brak listu Kazimierza Wierzyńskiego w sprawie Arthura Hedleya. Ten angielski muzykolog w Liście do redakcji, „Dziennik Polski i Dziennik Żołnierza”, Londyn 1954, nr z 9 lutego, krytycznie oceniał decyzję jury Nagrody Literackiej SPK przyznania tego wyróżnienia Kazimierzowi Wierzyńskiemu za biografię Chopina, gdyż wykorzystał on w swej książce listy Chopina do Delfiny Potockiej, które według Hedleya zostały sfałszowane. Hedley przytaczał krytyczne anonimowe opinie recenzentów wydania angielskiego książki opublikowane w „Daily Telegraph” i „Times Litterary Sipplement”. nieładnie postąpił, drukując H[edleya] bez zawiadomienia o tym zawczasu. Nie wiem, coś Ty napisał, ale dobrze, że ktoś wziął mnie w obronę nie po trzech, a w najszczęśliwszym wypadku dwu tygodniach, kiedy mogę sam się odezwać. Gdybyś miał okazję, napisz jeszcze, że Jachimecki i Stromenger jak również oficjalna publikacja Inst[ytutu] Chop[ina] w Warszawie kryły mnie zupełnie, a merytoryczna strona sprawy zasługuje na inne traktowanie, a nie na organizowanie nagonki przed wyjściem książki i potem napadanie na mnie w bandyckim tonie. To zgadza się z Twoim stanowiskiem w sprawie listów, choć ja jestem pewien, że nie powstały z ludzkiej fantazji.
Nie wiem, czy „Dz[iennik]”W liście pisanym z Sag Harbor 20 lutego 1954 r. do redakcji „Dziennika Polskiego i Dziennika Żołnierza” w Londynie Wierzyński pisał:
„Szanowny Panie Radektorze!
W związku z listem p. Arthura Hedleya w «Dzienniku Polskim» z 9 lutego pragnę zaznaczyć, że w książce mojej "Życie Chopina" umieściłem kilka fragmentów listów Chopina do Delfiny Potockiej, podobnie jak cytowali ich części w swoich monografiach o Chopinie prof. dr Zdzisław Jachimecki i Karol Stromenger, którym nawet p. Hedley nie potrafi odmówić autorytetu naukowego w muzykologii. Czułem się także upoważniony do tego, wiedząc, że na stulecie śmierci Chopina przygotował wybór tych listów dla nowojorskiej Fundacji Kościuszkowskiej B.E. Sydow w porozumieniu z Instytutem Chopina w Warszawie. Istotnie ukazały się one w r. 1949 w zbiorowej książce "Frederic Chopin (1810–1849)" nakładem Macmillana w Nowym Jorku. Wybór ten ma tytuł: "Ipse dixit" i podtytuł: "Extractions from the unpublished letters of Fr. Chopin to Delfina Potocka". Culled and translated from the Polish by Bronisław E. Sydow, Secretary, Research Commission, Fryderyk Chopin Institute, Warsaw».
Dla p. Hedleya te fakty nie istnieją. Atakuje mnie za to, że postąpiłem tak, jak postąpili znakomici chopinologowie polscy, którzy mogli być dla mnie autorytetem, nawet gdybym w sprawie listów nie miał własnego zdania. Na merytoryczna dyskusje o listach nie ma miejsca w piśmie codziennym i temat ten wymaga specjalnej rozprawy, która – mogę p. Hedleya uspokoić – jest w opracowaniu.
Pan Hedley atakuje mnie nie po raz pierwszy. Nim jeszcze książka moja ukazała się w Anglii, p. Hedley w liście do mego wydawcy zapowiedział, że przygotuje przeciw niej ulotkę (leaflet) i że roześle ją do krytyków. Jak wolno sądzić z jego listu, «akcję» przeciw książce postanowił rozpocząć, zanim książkę przeczytał. Dopiero gdy wydawca mój uprzedził go, że może być za to odpowiedzialny przed sądem (liable to suit for damages), p. Hedley oświadczył, że rozesłane poprzednio listy do krytyków odwołuje. Sposób tego odwołania pozostaje sekretem p. Hedleya.
Ocenę całej tej niewiarogodnej «polemiki» pozostawiam czytelnikowi. Pocieszam się też, że czytelnik mojej książki ustali z łatwością, czy naprawdę insynuuję światu, że «Chopin był kłamcą, hipokrytą, maniakiem, człowiekiem o mózgu sprośnego uczniaka i muzycznym kretynem», jak wyraża się wytwornie p. Hedley.
Z poważaniem – Kazimierz Wierzyński”.
Na kopii listu, przesłanej Grydzewskiemu, Wierzyński napisał: „Ten list zwrócił mi «Dziennik». Skreślenia są zrobione ręką «redaktora». [---] nie zgodziłem się” [tu fragment tekstu nie do odczytania z powodu złej kopi – zagięty arkusz papieru].
Ostatecznie list Wierzyńskiego do redakcji ukazał się w „Dzienniku Polskim i Dzienniku Żołnierza” 1954, nr 62 umieścił już mój list i jaka jest na to reakcja. Napisz mi o tym. List wysłałem na ręce Kirkiena, bo tylko jego znam z całej redakcji. Gdyby jeszcze coś nowego zaszło, bądź łaskaw, przyślij mi wycinek pocztą lotniczą, bym mógł szybciej odpowiedzieć. W ogóle pomyśl o mnie, nie opuszczaj starego Żuka, nie wydawaj go na łup kruków i wron. Ja szalałem i szaleję zawsze, gdy chodzi o innych, ujadałem się o Leszka we Fr[ee] Eur[ope], z powodu Bailly mówią, że jestem chory na Różę, alarmowałem ludzi, gdy dowiedziałem się o Łob[odowskim], a nawet chodziłem i żebrałem dla „Wiad[omości]” – więc co do cholery?! Napisz koniecznie, kto wysmażył całą tę pieczeń? Zejdź z Olimpu, wyjdź z redakcji, opuść British na sekundę, zmieszaj się z tłumem i dotknij spraw ludzkich. Że Hedleyowi ktoś ten list napisał, to nie ulega dla nikogo wiadomościPowinno być: wątpliwości – autor przepisał się. – może ktoś mu go przełożył – że ktoś tę kabałę zaaranżował, to też pewne, ale kto? Czy ten, o którym tu wszyscy mówią, że to on? Nie dziwi[łbym]Odczytanie hipotetyczne z powodu dziurki po dziurkaczu. się zupełnie, bo to w gruncie rzeczy gnidaTu dopisane podręcznie przez Grydzewskiego pytania: Kto to? Kto to?.
W przyszłym tygodniu wyjeżdżam do Chicago na dwa wieczory, angielski i polski. Najzabawniejsze, że proponowali mi, bym wystąpił w telewizji, w programie poświęconym gościom przyjeżdżającym do tego miasta. Nie zgodziłem się (bo nie płacą). Z Milwaukee zrezygnowałem, nie mogę siedzieć w Ch[icago] tydzień i czekać na nowy wieczór.
Książek (Życie Chop[ina] i Siedem podków) jeszcze nie ma i pewnie na czas nie zdążą, a takie wyjazdy robi się po to, by na wieczorach sprzedawać książki. Pech, psia krew. Kisterowa jedzie 13-go marca na Queen Mary do Londynu i pewnie zabierze z sobą transport Ch[opina], napisz jak Ci się podoba.
Grześ jest jednym z trzech najlepszych uczniów w klasie. Na przyszły rok chciałbym go umieścić w jakiejś pierwszorzędnej szkole, właśnie jesteśmy w korespondencji w tej sprawie. To przedziwne uczucie, mieć tego chłopca przy sobie. Halina zrobiła się matką, n[ie] poznałbyś jej w nowej roli. Żeby tylko forsę wydrzeć skądś, a ostatecznie wszystko jakoś by wyglądało.
Bądź zdrów, stary druhu. Przyślij Key i Pamelę. Fotosik mój pochodzi od p. BorowejFotografia nie zachowała się., która przysłała mi go z Warszawy. Adnotacja Borowego. Dostałem też od niej list jego pisany do jakiejś ciotki, gdzie mnie b[ardzo] miło [ws]pominaOdczytanie hipotetyczne z powodu dziurki po dziurkaczu.
. Głos zza grobu.
Ściskam
Kazimierz