to oddam
Panie... oddaję w twoje ręce ducha
J rób z nim co chcesz...
Oklaskiem go w górę
To miasto panie wyrosnie nad nami Jest to cel naszych dusz.... i kształt ostatni
Panie! ty owym tęczom latającym
Kazałeś mi przyjść we snie przed oczyma
A oto moja już zrenica trzyma
Jak orzeł w szponach... te siedem kamieni laną
Bramę tę widzę wielką z perły jednej Ktorą korona twoja z łez czerwieni
Wiecież wy ze tam przed płomienną paszczą
Tej formy... ktora ziemskim jest szatanem
To miasto Jasne odlatuje z Panem
Ktory na bramie, na tych perły płytach
Z cierniowym krzakiem jak kometa złoty
Przyszedł.... po cichych stąpając błękitach
w
Panie oto więc pokazałem gorze
Ten ostateczny wschod — ostatni z wschodów
Więc to nie tylko cel złoty narodów
Ale i duchów jest to cel konieczny
Jakiś ostatni — wielki — i słoneczny
Atmosferyczny.... mgłom rzucony nat tło...
Co? może większe niż słoneczne swiatło
Pełne pierwiastków jako duch nasz wiecznych Na ziemię — w czarach zniesione serdecznych Zniesione w czarach
J [z] serc wylane naszej atmosferze
Ten kanclerz… był to jakiś duch straszliwy,
Duch tem straszniejszy, że się prawa trzyma
Z odwróconemi na przeszłość oczyma…
A tem straszniejszy, że z ogromnym czołem…
U innych duchów… ten duch był aniołem,
Albowiem trzymał zawsze miejsce przednie,
A jego rozum stał za przepowiednie.
U nas — jak lampa zagaszona swędził,
Za nami z tyłu stał… za nami pędził 〉
— To jeszcze… Adwokat
Małe są rzeczy… to was krew ruszyła.
Tę krew już dawno gdzieś ziemia wypiła,
Grobowiec dawno już chwastem szeleszcze,
Lecz oto ten duch miał źrenice wieszcze…
〈 I widział wiele rzeczy w ducha zorzach…
Słuchajcie… kiedy błąkał się po morzach,
To Amfitryty o niego dbające
Wzięły go… na swe muszle jak miesiące
Srebrne… i [w] pieśniach głębokiego żalu
Zawiodły w ciche i podwodne groty,
Gdzie jego cicha twarz… i kontusz złoty,
I koralowe… żupana wyloty 〉
Amfitryty go wodziły po morzach
I na różanych mu przyszłości zorzach
Pokazywały koralowe trumny.
On jednak… Cezar polski… śmiały, dumny,
Podobny dawnym rycerskim pół-Bogom,
Przeciwko trumnom i przeciwko trwogom
Szedł naprzód, słysząc głośne bicie łona.
Nieprawdaż, krwawcze… że ci ta czerwona
Trumna zabiegła nieraz w oczach drogę
I rzekła tobie: stój — a ty: nie mogę.