— A bah!
— Są duchy.....
— Dowód.... ty Theologus...
— Młynarz widział
— A ty Logicus... jaki dowód.....
— Jak to czy z wulgaty
Wulgata (łac. versio vulgata, przekład rozpowszechniony, popularny) – przekład Biblii na łacinę, dokonany przez Hieronima ze Strydonu...
— Z czego bądź..?..
— Nie dowiodę tego ale wierzę....
(wstaje i idzie do okna)
— Wiaro! ognista wiaro gdzie kolwiek uderze
Dawne serce narodu... odzywa się szczere
Jak gołębica.... zmienić tylko myśli sferę....
A to wszystko... cudowne Boga Archanioły
Coż ja jestem — ja owoc czarnemi popioły
Coż ja jestem... ja harfa wszystkich ludzkich tonów
Ja pan gwiazd — i brat ruin — i pan Akwilonów
akwilon. 1. Akwilon mit. rzym. «bóg wiatru północnego». 2. «porywisty wiatr północny»
Przed tą wnętrzną dobrocią ludzi i prostotą
Ktora mię do łez kruszy — Jednak tą istotą
Moją — ja za nich cierpię....
(wraca.)
— A czy sen wam służy
— Spytać się o to łożka.....
J lica jak roży
Rozjaśnionego..... dobrze... spijcie bracia moi
Apostołowie spali.
— Kto się Boga boi
Ten się nie boi ludzi..... kto spi ten nie grzeszy
— Gdym się zblizał na czele Herodowej rzeszy
To spali..... brwi się zmarszczyły
Co to panu jest.... czoło coś smętne
Stać, bo ojczyzna by we mnie umarła 〉
O, tak na sercu położywszy rękę,
Patrzajcie… o tak… i poszedł na mękę,
Choć mógł ominąć.
Wszystko prawda święta. Samuel
Nawet maleńkie twoje niemowlęta Adwokat
Nic nie wymogły płaczem… twardy ćwieku!
Nic nie wymogły… w tym dawnym człowieku
Był jakiś dziwny duch… twardszy od kości —
Idź precz — niegodzien ty jesteś litości.
Na próżno… płaczesz tu krwawemi łzami......
Jak to? zostawić dziatki sierotami…
Maleńkie gniazdo i pisklęta w pierzu…
Prawda… niegodzien ten człowiek, kanclerzu,
Nazwać się ojcem?… dziatki w gnieździe gołe,
A on mieczowi nie ustąpi drogi…
A 〈 Cóż nie mógł… widząc wszędy los złowrogi 〉
〉〉 Dziatki te swoje zabrać w jedną połę
I dom swój cały postawić na nogi
W jakim spokojnym pogranicznym kraju,
Gdzie głos był polski nigdy niesłyszany
B I tam swój smętny łańcuch żurawiany
Długi… jęczący zawsze… kiedy w maju
Zbliża się pora… wrotu… do ojczyzny.
W kanclerzu nawet widzę, z ręką krwawą
Stojące, jakieś straszne, twarde prawo,
Tak, jakieś prawo kardynalne ciała,
Prawo… strasznego widzę kardynała
Przy tym kanclerzu… co tu czoła mieni
I cały poci się — widzę w czerwieni
Prawo… przed którym wszyscy nie ucieczem.
Patrz na tym obelisku... pracownicy
prości
Nierozumiejąc — ryli historją miłości
Historią naszej duszy - jasnej - rozkochanej
Historją tej małżenskiej razem i siostrzanej
Pary serc naszych... siostro! obejmij w ramiona
Ten kamień... tam są
imiona
a
〈 Nad tamtych dębów czołem
Jeszcze je słychać gwarzą
Na nieba ciemnej ścianie… 〉
b
〈 Śród nieba błękitnego
Tam — nad dębowym wierszchem
Coś… gada… 〉
c
〈 Coś gadało w błękicie…
Przy dębowych konarach 〉
a) 〈 Nad tamtych dębów czołem
Jeszcze je słychać gwarzą
Na nieba ciemnej ścianie… 〉
b) 〈 Śród nieba błękitnego
Tam — nad dębowym wierszchem
Coś… gada… 〉
c) 〈 Coś gadało w błękicie…
Przy dębowych konarach 〉