Mgły
Twarz
Bliska… pisana stoi… — Kto przeczyta…
Amfitryta
Korony mojej i władzy pozbyta,
Drżę cała przed nim…
Dyana
morska
Nie drżyj, świata perło...
Ja mu wydarłam pierwsze ducha berło....
Ja mu wydarłam pierwsze świata słowo…
Ja z pochodnią purpurową
Szłam przez szósty dzień stworzenia,
Z kryształowego kamienia
Razem wyrwana z Helionem…
Naszym są dziś złotym tronem
Natury
Te pierwsze formy ostatnie
Wszystkie harmonijne, bratnie,
Mające za cel człowieka…
Dlatego, patrzaj, ten anioł się wścieka,
Że większy od nas postacią i żarem,
Jako poeta upity nektarem
Tworzył… okropność z szalonego ducha,
A my, złotego łańcucha
Nie puszczając z naszej dłoni…
sadów
Od białej nie jabłoni
Do dębu… co w lasach stoi,
Okryty pszczół harfą złotą…
liścia
Od ptaszka, co szczura się boi,
Do orła… co chmur ciemnotą
Otoczon i piorunami,
Wszystkośmy stworzyli sami…
A on… przeciskał się przez tę naturę…
Amfitryta
Skończ…
Duch…
Wężem…
Amfitryta
Świat mi cały rozwiniecie
Z waszej pamięci…
Dyana
Ach, ja na tym świecie
kwitnąca
Gdy jestem… to jak pierwszy raz stworzona
Czasem się tylko… jakiej tajemnicy
Dowiem od gwiazdy — albo od miesiąca,
Albo błękit okolicy
mi ją zaśpiewa…
Czasem mi coś w ucho cicho… albo jak pochodnia
Nad lasami świecąca, biała gwiazda wschodnia
Powie, gdym… niepamiętna…
Amfitryta
Ach, Dyjana… ty smętna,
Jak ci pomóc…
— Siostrzyce,
Koralową trumnicę
Zróbcie mi na dnie fali,
Dajcie bukiet z korali
I poduszkę
Dwie gwiazdy perłową,
Dwie morskie gwiazdy w nogach
I dwie gwiazdy nad głową,
Na czterech trumny rogach
świecą
Niechaj mi was we śnie
Bo choć na świat bym chciała,
To dzisiaj jeszcze… wcześnie…
Wcześnie do łez… i ciała…
A ty, gdy czas do ciała
Przyjdź zbudzić......
Amfitryta
A ten…?
Dyana
Ten… między ludzi…
On mię kiedyś obudzi…
O, wielki Boże… ona w sen kamienny
Idzie nabywać żywota i siły,
A ja… jak ogień i wulkan bezsenny,
Zawsze bez ciała… zawsze bez mogiły,
— Jezus, Maryja... upadł...
To nic, pulsy biją…
Niech go teraz położą na łożu — okryją,
Ja będę mu lekarstwa me administrował,
Gdy się obudzi…
— Niańki zawołajcie… Niańki…
Wyznam, że mię ten dziwny sen zelektryzował.
Trzeba będzie na karku postawić mu bańki…
O! smętny — o! kochany!
Srodze ty oszukany…
Przez sfinksowe aleje
Piasek stepowy wieje…
Jaszczurki łuską brzęczą
I ludzi się nie boją,
Palmy przy sfinksach stoją,
W palmach wielbłądy klęczą…
Na Luksoru wyżyni
Cicho jak na pustyni…
Przeszło lat trzy tysiące,
Te same złote słońce
Przez niebiosa się pławi,
I girlanda żurawi
Ta sama na niebiosach,
I kolumn głowy ścięte,
I groby odemknięte,