Odprostowanym wstawał archaniołem…
Tu — myśl już żadnym nieobjęta kołem,
Tu każda piękność dziś na ziemi znana,
Odśnita znowu, na pół zapomniana,
Ale ci swoje kwiaty dać gotowa,
Kiedy do serca skarbu pójdzie głowa,
〈 Leżała. Przyparty do ściany na sejmie
Wstaje… i serca, bywało, obejmie
Złotym miesiącem nigdy niewidzianej
Piękności… 〉
〈 A ty przyparty do ściany na sejmie
Szukał słów… w sercu twoim pałającem;
Tu moc, co złotym, bywało, miesiącem
Wstanie i serca słuchaczy obejmie,
I gdzieś unosi.... w piękność bez granicy,
Błyskawicami bijąc z błyskawicy,
Szukając niby myśli przy latarni,
Broniąc się, że ją brali ludzie czarni 〉
Chcąc ognia od tej niezgasłej latarni.
Ja wiem, co było w tej krwawej spiżarni,
Co w niej przez wieki gwiazd i tonów weszło…
Nie gadaj o tem, duchu… to już przeszło,
Jesteśmy nowi.
Już z tego kontusza
Nic — ani z tego, ot, widzisz, dołmana.
Chyba im powiem, że ta oto rana,
Przez którą się wyjść gotowała dusza,
To szwedzkiej jakiejś czarnej szabli dziura.
A oto, patrz, na dołmanie pióra;
Patrz, ta pióreczek przylepionych para,
Rzekłbyś tu (z piór wnoszą czasami sąsiedzi),
Że są od strzały czarnego Tatara,
Której ci ostrze dotąd w kościach siedzi.
〈 Lecz może lepiej — i łatwiej uwierzą,
Że są z pierzyny, na której tam leżą