Myslący o tem w jaką sieć zagarnie
Potem te tłuszcze... gdy wodze wyginą
Jle stronników siedzi w jednej sarnie
Jle mu kupi głów węgierskie wino Czy tu przyszedłem z mocą słową zywą
Azebym czynił rzecz niesprawiedliwą
Więc mogłbym także na tego kanclerza
Rzucić przeklenstwem albo inwektywą
Co w duchy ludzkie piorunem uderza
J może jak wiatr, dąb ducha wywrócić
Więc mogłbym nawet na niego krwią rzucić
A tam zdjąc mu łeb... i dać na męczenstwo Lecz co tu ma z tą sprawą krew, przekleństwo Kanclerz ten wielki niech wezmie
Tu gdzie widzicie strasznego /obroncę
Ktory tę Niechaj te ziemię pochwyci w ramiona
Ktory tę ziemię ot chwyta w ramiona Niech mu się ona tak rozbłyśnie A ona mu się rozlatuje w słonce
Chorus Eheu — Bóg — duch — czart — pochodnia czerwona Drugi Chorągiew krwawa...
1.
Szczęk niby łancuchow
1 Blysnął i stał się błyskawicą ciemną Nie broncie, to nic, nic, to kilka duchow
Upadło na mnie i spłonęło ze mną Głos
Zgorzały duchy — strach grzmot burza w slowie Buk Wy nieśmiertelni! stojcie wy Bogowie Czy z krwi chorągiew — swiętojanskie tęcze
Chorągwią... na tej krwi Ja panie klęczę
J wołam sądu Jezu sprawiedliwy....
O smętna! ciemna wron zwichrzonych kupa
Ktorą ruszyłem opisaniem trupa
Ktore już chcą krwi a są tylko snami
Stojcie bo cisnę na was piorunami
Stać, bo ojczyzna by we mnie umarła 〉
O, tak na sercu położywszy rękę,
Patrzajcie… o tak… i poszedł na mękę,
Choć mógł ominąć.
Wszystko prawda święta. Samuel
Nawet maleńkie twoje niemowlęta Adwokat
Nic nie wymogły płaczem… twardy ćwieku!
Nic nie wymogły… w tym dawnym człowieku
Był jakiś dziwny duch… twardszy od kości —
Idź precz — niegodzien ty jesteś litości.
Na próżno… płaczesz tu krwawemi łzami......
Jak to? zostawić dziatki sierotami…
Maleńkie gniazdo i pisklęta w pierzu…
Prawda… niegodzien ten człowiek, kanclerzu,
Nazwać się ojcem?… dziatki w gnieździe gołe,
A on mieczowi nie ustąpi drogi…
A 〈 Cóż nie mógł… widząc wszędy los złowrogi 〉
〉〉 Dziatki te swoje zabrać w jedną połę
I dom swój cały postawić na nogi
W jakim spokojnym pogranicznym kraju,
Gdzie głos był polski nigdy niesłyszany
B I tam swój smętny łańcuch żurawiany
Długi… jęczący zawsze… kiedy w maju
Zbliża się pora… wrotu… do ojczyzny.
W kanclerzu nawet widzę, z ręką krwawą
Stojące, jakieś straszne, twarde prawo,
Tak, jakieś prawo kardynalne ciała,
Prawo… strasznego widzę kardynała
Przy tym kanclerzu… co tu czoła mieni
I cały poci się — widzę w czerwieni
Prawo… przed którym wszyscy nie ucieczem.