Kuźma
cerując skarpetkę
No i co ty na to powiesz,
Oleś?
Kuźma
No, na tę skarpetkę. Zgadnij tylko, ile ja już ją mam?
Oleś
Nie wiem, Kuźma. Skąd mogę wiedzieć, ile ją masz?
Kuźma
Cztery lata. Nie, co ja mówię... Pięć. Pięć i pół roku.
Przeszło dwa lata nosiłem w niej ciężarki. Ty wiesz, że wytrzymywała pięciokilowy
odważnik.
demonstruje uderzenie
Ani razu nie omsknęła się. A teraz patrz...
No niby na pięcie dziury i w palcach też, ale tak poza tym to całkiem dobra skarpetka. Daj no jeszcze trochę tej włóczki.
Oleś
Już się robi,
Kuźma, już.
Podciąga nogawkę, pruje własną skarpetkę i podaje nitkę Kuźmie.
Kuźma
Pierwszorzędna włóczka. Dużo tam jeszcze jej masz?
Oleś
Już niedużo, Kuźma. Poniżej kostki. Ale starczy ci na jeszcze jeden raz.
Kuźma
Cholera, no popatrz, taka skarpetka. Wysłużyła się, nie?
Kuźma
Ciara? Posłuchaj no, Oleś, czego on chce.
Oleś
przykłada ucho do ściany
Mówi, że cholernie się nudzi. Pyta, czy nie znamy jakiejś ładnej piosenki.
Chętnie by się jej nauczył. Chciałby, żeby to było coś o miłości. Nie znasz czegoś takiego,
Kuźma, co?
Kuźma
O miłości? O miłości chyba nie. W ogóle nie znam już żadnej piosenki. To co znam, to on też zna. Co można sobie przypomnieć po tylu latach. A może ty, Oleś, ułożyłbyś co?
Kuźma
A dlaczego by nie? Masz taki ładny głos.
Czego on jeszcze chce?
Oleś
Nic. Mówi, że żałuje. Pośpiewałby... Aaa... i jeszcze raz dziękuje nam za szefa. Powiada, że to bardzo ładnie z naszej strony, że przypisaliśmy mu współudział w tym zabójstwie. Jest nam szczerze zobowiązany.
Kuźma
No już dobrze, dobrze. Powiedz, że jak przypomnę sobie coś ładnego, to do niego zastukam.
Oleś
Tak jest,
Kuźma.
...
Kuźma...
Oleś
To jednak był bardzo fajny gość.
Kuźma
A czy ja mówię, że nie? Gdyby to ode mnie zależało, ogłosiłbym go świętym. Wyświadczył nam wielką przysługę. Nie wiesz, Oleś, czy był już świętym jakiś więzienny cieć?
Oleś
Nie wiem, Kuźma, chyba nie.
Kuźma
No widzisz... A cieciom też się coś należy. Pomyśl tylko, jakie to by miało znaczenie dla naszego więziennictwa.
Uważam, że jak już stąd wyjdziemy, to należałoby ogłosić to w tutejszej parafii. Oczywiście zimą. Może na taką okoliczność przyjechałby jaki biskup w gronostajach.
szarpie zmotaną nitkę
Cholera, urwało się. Daj no,
Oleś, jeszcze tej włóczki...
Brzęk kluczy i szczękanie zamka.
Oleś
Zaraz, Kuźma, bo zdaje się, że otwierają drzwi.
Otwiera się krata i wchodzi trzeci skazaniec;
jest to starszy pan, na pierwszy rzut oka wzbudzający szacunek; złote binokle na nosie, łysina okolona siwizną, wyraz skupienia na twarzy; tłumok z koca, który taszczy przed sobą, pełen jest książek.
Skazaniec
ponuro, lecz głosem pełnym godności i powagi
No więc wszystko skończyło się.
Oleś
szeptem, zaniepokojony
Co się skończyło,
Kuźma?
Skazaniec
Wszystko. Wszystko, panowie. Skazano mnie.
Skazaniec
Tak. A jeszcze przed godziną łudziłem się. Człowiek łudzi się do ostatniej chwili. Teraz jest już po wszystkim. Zapadł wyrok... Skończyło się.
rozgląda się nieporadnie, gdzie postawić tłumok
Wybaczcie,
panowie, moje zachowanie. Jestem trochę załamany. Czy można by prosić odrobinę wody?
Kładzie tłumok na stole.
Kuźma
Oleś, daj no panu kubek.
Oleś
O Jezu, Kuźma, a gdzie on jest?
Kuźma
A skąd ja mogę wiedzieć, gdzie go znowu zapchałeś?
Oleś
Już wiem,
Kuźma, już wiem...
Odbiera Kuźmie skarpetkę i wyciąga z niej kubek; następnie biegnie do wiadra, zaczerpuje wody i podaje Skazańcowi.
Skazaniec
Jak to dobrze, że zamknięto mnie razem z wami.
stawia kubek na stole
Bałem się, że wsadzą mnie do osobnej celi. Chyba nie zniósłbym samotności.
Kuźma
A tak, tak... samotność straszna rzecz. Bóg pana strzegł. A i nam nie poskąpił. Od dawna marzyliśmy o nowym towarzyszu niedoli. Czy nie tak, Oleś?
Oleś
Jasne, Kuźma, jasne, że tak. Zawsze pragnąłem, żeby przyszedł ktoś, kto by nas podtrzymał na duchu.
Skazaniec
Bez przesady, panie kolego. Kogo może podtrzymać na duchu człowiek tak zgnębiony jak ja?
Kuźma
E, co za różnica, zgnębiony czy nie zgnębiony. Najważniejsze, że pan tu jest.
Skazaniec
wyjmuje z kieszeni sporą buteleczkę z lekarstwem i przytyka do ust; następnie szybko zapija lekarstwo wodą
To zawsze przynosi mi chwilową ulgę. Jestem w niezłej komitywie z
więziennym lekarzem.
Złoto, nie człowiek. Przez cały okres śledztwa ratował mnie tym.
Zawdzięczam mu naprawdę niemało. A panowie tu od dawna?
Kuźma
No, już parę ładnych dni. Tak paramy się z życiem we dwóch. Ale to ciężko. Teraz, jak pan przyszedł, będzie znacznie lżej.
Oleś
Przynajmniej przez jakiś czas.
Skazaniec
Oj, panowie, żebyście się nie zawiedli. W każdym razie z góry ostrzegam. Ze mną niełatwa sprawa. Jestem trudny w pożyciu.
Kuźma
Drobiazg. Jakoś się załatwi.
Bierze ze stołu skarpetkę i bawi się nią.
Oleś
zaniepokojony
Kuźma, ale chyba nie już?
Skazaniec
Co nie już?
do Kuźmy
Dlaczego pan mi się tak przygląda?
Kuźma
podchodzi do Skazańca, bawiąc się skarpetką;
z pewnym też trudem poszukuje czegoś w pamięci
Ja pana skądś znam.
Kuźma
jakby kojarząc już coś
No jasne, że znam.
Skazaniec
Chyba niemożliwe.
Oleś
już mocno zaniepokojony
Nie, Kuźma, to nie może być.
Kuźma
O rany boskie, jak mówię, że znam, to znam. Nie pozwolisz mi, Oleś, poznać człowieka?!
Bierze Skazańca za ramiona.
Oleś
Kuźma, co ty robisz? Przecież mamy jeszcze całego szefa. Przez ten pośpiech zaprzepaścisz go! A pan kolega i tak zostaje z nami. Czy nie lepiej... Kuźma, w tej chwili to naprawdę nie ma sensu. Trzeba się wstrzymać te pięćdziesiąt parę dni.
Kuźma
cofa ręce z ramion Skazańca
No, widzi pan, jak tu wytrzymać z
takim człowiekiem? Przecież kiedyś go uduszę. Stale mu to powtarzam. I wcale nie żartuję.
Naprawdę zrobię to. Czy ty, Oleś, nie rozumiesz, co mówię? Wyrażam się chyba jasno. Mówię, że
pana kolegę znam. A wiesz dobrze, że ręka i pamięć nigdy mnie nie zawodzą.
Oleś
Tak jest, Kuźma, tak jest! Przepraszam cię. To ta cholerna skarpetka tak mnie wprowadziła w błąd.
Kuźma
No więc, pan sobie mnie przypomina?
Skazaniec
Usiłuję, panie kolego, usiłuję, ale doprawdy nie. Może jakby pan powiedział, w jakich okolicznościach, może gdyby pan przypomniał, gdzie...
Kuźma
z pełnym życzliwości uśmiechem
Kolejka... elektryczna kolejka. Na trasie... No już pan wie... Co wieczór przecież pan jeździł...
No nie tak?
Skazaniec
Jeździłem istotnie... Jeździłem, fakt...
Kuźma
O to, to... A właśnie kolega
Ciara, ten co
tu obok, i ja... parokrotnie jeździliśmy z panem. W jednym przedziale. Pamięta pan?
Skazaniec kręci głową.
Miał pan na sobie
takie futro. Pamiętam jak dziś.
Elki.
Skazaniec
Tak, miałem, tak...
Kuźma
No widzisz, Oleś! Nie mówiłem, że pana znam?
Oleś
Aaa... to pan! To pan jest z tej kolejki. Teraz to i ja już wiem. Kuźma dużo mi o panu opowiadał. Pamiętam, był panem zachwycony. A potem, jak mu pan gdzieś znikł, to pół roku wspominał z żalem. Zresztą nam wszystkim trzem było pana ogromnie żal.
Skazaniec
Panowie, doprawdy nie rozumiem, czym sobie zasłużyłem...
Kuźma
Ściślej mówiąc, żal nam było nie tyle pana, ile pańskich elek. Miałem możność obejrzeć je raz w szatni. To było bezkonkurencyjne futro. Oleś mówi prawdę. Bezdenny żal. A chodziliśmy za panem ładne kilka dni. Parę razy miało już dojść do konfiskaty, ale... No po prostu nie było jakoś okazji. Nie nadarzyła się. Potem przestał pan już jeździć tą kolejką i w ogóle znikł. Ale nie ma tego złego, co by na lepsze nie wyszło. Gdyby wówczas udało się przeprowadzić tę konfiskatę – dziś nie byłoby pana między nami. A sam pan widzi, jak bardzo potrzebujemy pańskiego towarzystwa. No nieprawda, Oleś?
Oleś
Prawda, Kuźma, prawda. O Jezu, jeszcze jak...
Skazaniec
niezbyt zachwycony
He, świetne! Świetne, panowie!... Znakomite!
Uwielbiam takie niesamowite żarty.
Ale że też panowie tak dobrze pamiętają to futro... Nie, nieprawda. Przecież nie kazalibyście mi go zdjąć...
Kuźma
Zdjąć? Nie, ależ skąd? Czy myśmy kazali kiedy zdejmować komu futro, Oleś?
Oleś
Nie, Kuźma, nigdy. Nie...
Kuźma
No właśnie, Boże uchowaj! Czyżbyśmy śmieli fatygować klienta? Zawsze staraliśmy się obsłużyć go sami. Ale mniejsza z tym. Cieszę się, że pana widzę. Zawsze to jakaś znajoma twarz.
Skazaniec
nieco nienaturalnie
I ja również... I ja też...
Kuźma
Oleś, no daj mi tę nitkę i zastukaj
do Ciary. Powiedz, że jest tutaj z nami
ten pan z elektrycznej kolejki. Zastukaj, zastukaj, zobaczysz, jak się
Ciara ucieszy.
Oleś podbiega do ściany.
Albo nie,
Oleś , albo nie!...
Ciara jest sam i zaraz będzie chciał wejść z nami w spółkę.
A to przecież niemożliwe. Nie, Oleś, nie stukaj. To tylko popsuje stosunki między nami, rozdrażni go.