Mgły
Twarz
Widzę tego człowieka — zrobiłem gest taki…
Ściąłem go…
Patrz, jak wszystkie te rąk jego znaki
Piszą jakąś historią…
A miał sen, jak słyszę…
Miał sen, co go ostrzegał… Pan Bóg snami pisze
Naszą przeszłość i przyszłość… miał sen… a nie słuchał —
Gdy się gdzieś z Kozakami po morzu bałuchał
(Szelma była przed ludźmi i przed Bogiem dumna),
Przyśniła mu się jasnokoralowa trumna.
Słyszałem sam od chłopca Kozaka… Korona
I trumna koralami wylana, czerwona.
〈 Czerwona trumna… to sam, powiadam waszmościom,
Na morzach gdzieś w młodości sam… bo ją widziałem 〉
— Co myślisz, jaki ogień jego kościom
Da się czuć w piekle… patrz, jak całym ciałem
Gada…
Co do mnie obowiązek święty
Już wypełniłem…
Czerwona, za to ręczę wam duszą i ciałem,
Że czerwona — powiadam to…
— O straszliwe świadectwo!
Doktor mi powiada,
Że tu żadnej nadziei karmić nie wypada.
Mózg ruszony… Opuszczać go jednak nie można.
Przyszlę dwóch księży… Wasza rodzina pobożna
Aż nadto zasługuje… przyszlę wam dwóch księży…
Zostaw mi Pan… tu nad nim rząd… Niech na mnie cięży
Odpowiedzialność wszelka… ja na siebie biorę
Chorego… i tych księży… Zapewne nie chore
Będą braciszki — Książę, każ nam przynieść wina,
Noc długa… (ba, i straszna). Niech Książę zaczyna
Oswajać się z tą myślą… że liść z drzewa leci
I bez ojców na ziemi muszą zostać dzieci…
〈 Myślący o tem, w jaką sieć zagarnie
Potem te tłuszcze… gdy wodze wyginą,
Ile stronników siedzi w jednej sarnie,
Ile mu kupi głów węgierskie wino.
Czy tu przyszedłem z mocą słowa żywą,
Ażebym czynił rzecz niesprawiedliwą?
Więc mógłbym także na tego kanclerza
Rzucić przekleństwem albo inwektywą,
Co w duchy ludzkie piorunem uderza,
I może jak wiatr, dąb ducha wywrócić.
Więc mógłbym nawet na niego krwią rzucić,
A tam zdjąć mu łeb… i dać na męczeństwo.
Lecz co tu ma z tą sprawą krew, przekleństwo.
AI Tu, gdzie widzicie strasznego obrońcę,
Który tę ziemię, ot, chwyta w ramiona,
A ona mu się rozlatuje w słońce
AII Kanclerz człek wielki, niech weźmie obrońcę,
Niechaj tę ziemię pochwyci w ramiona,
Niech mu się ona tak rozbłyśnie w słońce
Eheu — Bóg — duch — czart — pochodnia czerwona
Chorągiew krwawa…
Szczęk niby łańcuchów
Błysnął i stał się błyskawicą ciemną.
Nie brońcie, to nic, nic, to kilka duchów
Upadło na mnie i spłonęło ze mną.
a) Zgorzały duchy — strach grzmot burza w słowie.
Wy nieśmiertelni! stójcie wy, Bogowie!
b) O smętna! ciemna wron zwichrzonych kupa,
Którą ruszyłem opisaniem trupa,
Które już chcą krwi, a są tylko snami.
Stójcie, bo cisnę na was piorunami!
B Czy z krwi chorągiew — świętojańskie tęcze
Chorągwią… na tej krwi Ja, Panie, klęczę
I wołam sądu, Jezu sprawiedliwy…