Mgły
Twarz
A Pan mściwości mej miłośnie słucha.
O cóż ja stoję tu… O jego ducha
Stoję… przez który duch… szła Polska w górę…
*
A to nie jako przez formy strukturę
Mądrą… na wielkim świecie stać się miało,
Że nowa forma boska, nowe ciało
Narodu… stworzyć musiała na ziemi,
Lecz duch lecący pióry anielskiemi
Spod formy, co go zaczynała cisnąć,
Lecąc do Boga… formą miał wytrysnąć
Nową… jak złoty kwiat na grobowisku,
Formą piękniejszą z tem, że spod ucisku
Wstać… i z serc samych wielką mocą wziętą
Rosnąć… już gwiazdą zaczynała świętą
Błyszczeć na ziemi…
Jak w noc jaką chłodną
Gwiazda, co twarzą wychodzi pogodną
Świecić… tak była oczom moim miła…
Cyt, cyt, słuchajcie —
Upadł… ta mogiła
Cięży mu zawsze… na duchu upada…
Od czasu, jak duch na ziemi zakłada
Różne królestwa formy — mocarz stary —
Nowe i nowe składając ofiary,
A biorąc więcej… niż odda w ofierze,
Bo wiecie, że duch zawsze więcej bierze,
Niż złoży… a gdy bardzo się zbogaci,
Chcąc trzymać, co ma, nieraz wszystko traci,
I znów strącony niżej, w górę dybie
Od czasu, jak się w dyjamentu szybie
Pierwszy… tęczowy anioł… na śmierć zgodził.
A Stwórca go sam podług jego woli
Z niemrącej wyrwał bryły — i urodził
Pierwszym robakiem (noturią). Atoli
Że Stwórca jak ojciec… co dogadza
Dziecku… gdy głupie — chce strzały lub łuka…
A niewidomie dzieciątko oszuka
I na końce strzał… łakocie powsadza
Zamiast żelaza… podobnie Jehowa
Zadrwił podobno coś z naszego słowa,
Kiedy w ślimaczku małym chciało krzyża,
Bo zamiast śmierci…
— Stój… ta rzecz przybliża
Królestwo Boże… mówić jej nie wolno!
Więc patrzcie… oto, oto różę polną
Wnoszą mi tutaj srebrne Amfitryty.
Ten cudny — pierwszy kształt zabity…
Mający gwiazdą żywota w warkoczu
Będzie… wymową… (dicitur) do oczu,
Zastępującą rzeczy ominięte,
Które ominąć muszę… jako święte
I położone na ustach Jehowy
Pod zagrożenia palcem…
Więc bądź nowy,
Lecz nie bądź wczesnym kamieniem zgorszenia.
〈 Myślący o tem, w jaką sieć zagarnie
Potem te tłuszcze… gdy wodze wyginą,
Ile stronników siedzi w jednej sarnie,
Ile mu kupi głów węgierskie wino.
Czy tu przyszedłem z mocą słowa żywą,
Ażebym czynił rzecz niesprawiedliwą?
Więc mógłbym także na tego kanclerza
Rzucić przekleństwem albo inwektywą,
Co w duchy ludzkie piorunem uderza,
I może jak wiatr, dąb ducha wywrócić.
Więc mógłbym nawet na niego krwią rzucić,
A tam zdjąć mu łeb… i dać na męczeństwo.
Lecz co tu ma z tą sprawą krew, przekleństwo.
AI Tu, gdzie widzicie strasznego obrońcę,
Który tę ziemię, ot, chwyta w ramiona,
A ona mu się rozlatuje w słońce
AII Kanclerz człek wielki, niech weźmie obrońcę,
Niechaj tę ziemię pochwyci w ramiona,
Niech mu się ona tak rozbłyśnie w słońce
Eheu — Bóg — duch — czart — pochodnia czerwona
Chorągiew krwawa…
Szczęk niby łańcuchów
Błysnął i stał się błyskawicą ciemną.
Nie brońcie, to nic, nic, to kilka duchów
Upadło na mnie i spłonęło ze mną.
a) Zgorzały duchy — strach grzmot burza w słowie.
Wy nieśmiertelni! stójcie wy, Bogowie!
b) O smętna! ciemna wron zwichrzonych kupa,
Którą ruszyłem opisaniem trupa,
Które już chcą krwi, a są tylko snami.
Stójcie, bo cisnę na was piorunami!
B Czy z krwi chorągiew — świętojańskie tęcze
Chorągwią… na tej krwi Ja, Panie, klęczę
I wołam sądu, Jezu sprawiedliwy…