Poranek
.
Senso leży nieporuszony na kanapie, ma zamknięte oczy. Jeżeli coś się zmieniło w jego wyglądzie od wczorajszego wieczora, to bandaże i opatrunki – teraz odstają od ciała Senso, jakby „spuchły”. Wydaje się, że zaraz odpadną, jak kawał martwej skóry albo wylinka węża.
Rozlega się stukanie w ścianę.
Greta
(stukając do drzwi)
Gregor?
(stuka jeszcze raz)
Gregor! Obudź się! Przyszedł pan
dyrektor banku!
Dyrektor
(przez drzwi, słodko)
Dzień dobry,
panie Senso! Jak się pan czuje?
Matka
(zza ściany)
On się źle czuje,
panie dyrektorze! Inaczej już by panu dawno odpowiedział!
Gregor! Odpowiedz
panu dyrektorowi „dzień dobry”. To nieładnie tak milczeć, kiedy ktoś się z tobą wita!
Senso leży wciąż nieporuszony, ale nagle... otwiera oczy! Patrzy w sufit, potem na swoje bandaże, próbuje się podnieść, ale nie jest to proste, skoro objętość Senso za sprawą „spuchniętych” bandaży znacznie się zwiększyła. Senso walczy z kocem, który szczęśliwie sam się zsuwa z wielkiego, okrągłego brzucha Senso, potem parę zamachnięć nogą i Senso siada na kanapie.
Dyrektor
Słyszę, że pan tam jest! Proszę otworzyć, panie Senso, mam panu coś ważnego do powiedzenia!
Matka
Otwórz, Gregor! Co się tak guzdrzesz! Nie widzisz, że pan dyrektor specjalnie się do ciebie pofatygował!
Greta
Gregor? Dobrze się czujesz?
Dyrektor
Ach, co tam! Mogę to panu przecież zakomunikować natychmiast! Proszę sobie wyobrazić, Senso, że nasz bank został przejęty przez... Boscha! Tak, tak! Zupełnie niespodziewanie! I pewnie ucieszy pana wiadomość, że zwolniono Van Dycka!
(poufnie)
Udowodniono mu poważne malwersacje! Podobno dopuścił się ich jeszcze w
Sarajewie! A swoją drogą – pan to ma oko! Nic się przed panem nie ukryje! To przecież pan pierwszy się na nim poznał,
Senso! I wyraził pan swoją opinię o nim tak...
(szuka słowa)
bezkompromisowo!
Na miejscu
Van Dycka jest już
pan Werner, to doprawdy przemiły człowiek! On pana uważa za bardzo dobrego fachowca. Na zebraniu powiedział nam, że ta pańska... wrażliwość... na zło... bardzo się przyda w Banku. Tak, tak! Powiedział: „Same liczby to nie wszystko! Trzeba mieć jeszcze instynkt moralny! Bierzcie przykład z
Herr Zenzo!”. I zapowiedział już dwa dodatkowe szkolenia: „Etyka motorem giełdy” oraz „Papiery wartościowe a wartości moralne”.
(słodko)
Więc ja przychodzę, żeby zabrać pana z powrotem do pańskiego działu analiz! Znów będzie pan częścią naszej wesołej, cha, cha, gromadki!
Senso otwiera drzwi.
W oczach Dyrektora widać przestrach i niedowierzanie, uśmiech lekko wiotczeje, lecz nie znika.
Dyrektor
Ależ pan wygląda, Senso!
Matka
(gorliwie)
To nic, nic! On jest już całkiem zdrów! Na pewno! Zaręczam! Przesilenie minęło! Poznaję po tych bandażach! Spuchły, widzi
pan dyrektor! Wszędzie odstają – to znaczy, że trzeba je zdjąć! Że już są niepotrzebne!
Greta! Nożyczki!
Greta biegnie do kuchni. Wraca z nożyczkami. Próbuje ciąć nimi gips, ale bez efektu. Biegnie więc znowu do kuchni i wraca z... dwoma wielkimi nożami. Jeden daje Matce.
Matka i Greta wbijają noże w gipsowe części opatrunku, odcinają go, kawałek po kawałku odsłaniając nagie ciało Senso
–
i oto stoi, całkowicie wyłuskany pośród gipsowych skorup, nagi, o skórze promieniejącej niesamowitym blaskiem.
Dyrektor
(zachwycony)
Nigdy pana takim nie widziałem! Wygląda pan jak nowy!
Matka
Patrz Greta, jak na psie!
Greta
Doprawdy, jak na psie...
Wszyscy patrzą na Senso z zachwytem,
ale bo też i jest na co popatrzeć:
Senso wygląda prawie jak świeżo narodzona Wenus z obrazu Botticellego.
Matka, Greta i Dyrektor nieśmiało zaczynają go dotykać (Dyrektor próbuje polizać dyskretnie niebywałe ciało Senso).
Greta
Jakby tu nigdy nic...
Dyrektor
Piękny! Naprawdę piękny...
Matka
Mówiłam panu, że on już wyzdrowiał!
Greta
Ale żeby do tego stopnia!
Dyrektor
Boski... A w każdym razie jedyny w swoim rodzaju!
Greta
Dziwne! Nigdy nie widziałam czegoś takiego! Musieli cię chyba czymś popsikać w tym szpitalu...
Senso stoi nieporuszony
,
reszta syci się jego doskonałością.
Dyrektor
(patrząc na zegarek)
Ach, jaka szkoda... Niestety, musi się pan ubrać. Zawiozę pana moim samochodem do banku, tam już czekają!
Matka
Tak! Tak! Trzeba się ubrać, chociaż... szkoda! Żeby tak inni mogli cię teraz zobaczyć!
(wzdycha)
Trudno,
Greta, przynieś ubranie.
Senso stoi nieporuszony.