101-07 Ascan Avenue
Forest Hills, N.Y.
18 marca 1947 roku
Drogi Mietku,
Pani Thompson była na
Florydzie i dopiero teraz mogłam z nią rozmawiać w sprawie artykułu dla Ciebie.
Jej pierwsza propozycja była, abyś przedrukował to, co ona napisała dla kwietniowego numeru
„American Mercury” i zapłacił jej, co możesz. Prawa należą wprawdzie do
„Mercury”, ale ona jest pewna, że pozwoliliby na tłumaczenie i przedruk. Powiedziałam jej, że Ty reprezentujesz ambitne pismo i nie dajesz przedruków, na co mi odpowiedziała, żebyś wobec tego zaproponował honorarium, a ona się zastanowi
[1]Żaden tekst Dorothy Thompson nie ukazał się na łamach „Wiadomości”.
. Niech Cię nie razi ten komercjalny stosunek do Twojej propozycji, ona zarabia za artykuł od 500 dol[arów] do tysiąca, i wie z góry, że Ty jej tyle dać nie możesz.
Drogi Mieciu, czy nie mógłbyś przyjechać na „studia” do Ameryki? Nie obiecuję Ci, że pewne studia pewnych obyczajów dadzą Ci tyle wrażeń, co w
Paryżu, ale za to w dziedzinie czystych uczuć – co za możliwości!
Przedmiot Twoich czystych uczuć znowu pracuje w fabryce i nie daje się pobić przez życie. W nędznym mieszkaniu, w dostojewszczyźnie pożycia z moim przyjacielem
Henrykiem, jest tak triumfalna i nietknięta, jak
Bella Fontranges. Wraca z fabryki i gotuje, zawsze dla tłumu gości i wyznawców
Henryka, a wygląda, jakby miała na sobie białą suknię i kwiaty we włosach. Wobec niej słabnie nawet moje trzeźwe okrucieństwo i nie wytykam jej, jak to co nam zostało, jest właściwie nędzne i smutne. A naprawdę, jesteśmy tu w
New Yorku garścią rozbitków na samotnej wyspie, coraz ktoś spośród nas ubywa, aż przyjdzie czas, kiedy dzicy, którzy nas otaczają, a których języka nie możemy się nauczyć, powiedzą:
and now there are none…[2]Ang.: ...i teraz (już) ich nie ma...
Żałosne jest to przede wszystkim, że tak ciężko walczymy, aby przeżyć okres, który nas dzieli od tego momentu. Absolutny zanik fantazji, śmieszności czy poezji w obcowaniu z bliźnimi jeszcze pogłębia tę pustynną atmosferę.
Kazimierz od czasu mowy prezydenta
TrumanaTu chodzi o przedstawiony przez niego 12 marca 1947 r. w orędzi do Kongresu program polityki zagranicznej USA, zwany „Doktryną Trumana”, która głosiła, że USA powinny pomagać tym narodom, które sprzeciwiają się presji zewnętrznej lub próbom przejęcia władzy nad nimi przez uzbrojone mniejszości. Jakkolwiek nie było to wyrażone wprost, doktryna dotyczyła przede wszystkim ZSRR i jego polityki ekspansji. W pierwszej kolejności skorzystały z tego programu Grecja i Turcja, którym w czerwcu 1947 r. stany Zjednoczone przekazały łącznie 400 mln dolarów na pomoc ekonomiczną i wojskową. jest pełen nadziei i każe mi prawie pakować walizki. Powiedz
Mieciu, czy kiedykolwiek napiszemy w nagłówku listu:
Warszawa, dnia… I którego to będzie roku?
Ja z powodu
Displaced Persons[3]Displaced Persons, w spolszczonej formie: dipisi – określenie stosowane po zakończeniu II wojny światowej w odniesieniu do osób, które (według Aliantów) w „wyniku wojny znalazły się poza swoim pań-stwem i chcą albo wrócić do kraju, albo znaleźć nową ojczyznę, lecz bez pomocy uczynić tego nie mogą”; byli nimi przymusowo wywiezieni na roboty do Niemiec, jeńcy wojenni i więźniowie obozów koncentracyjnych.
i rozporządzeń
State Department nie mogę zostać matką
Grzesia. Nasze dziecko przechodzi właśnie odrę i ciągle jest w
Szwajcarii. Gdy myślę, że bratowa, która straciła swego najdroższego syna, powtarza dawne gesty w stosunku do tego dziecka, które nie ma nikogo na świecie, wydaje mi się, że jest coś nieludzkiego, w boskim sensie, w przebiegu pewnych wypadków.
Napisz kiedy do mnie. Nie zrażaj się tym, że raz Twój list nie doszedł. Miewałeś różne fantazje w interpretowaniu naszego adresu i myślę, że zarówno Twój list, jak list
Stefy Szurlej padł tego ofiarą. Co porabia
Twoja przyjaciółka? Widziałam się tu w zeszłym roku i właściwie spędziłam dwa dni z
jej bratową, bardzo piękną i niezwykłą osobą. Mam dla niej wiele sympatii, ale dwudniowe rozmowy z nią były dla mnie czymś w rodzaju trzęsienia ziemi. Zaszczycona jej szczerością, byłam bliska, aby paść na kolana i wołać: Trochę hipokryzji zachowaj nam, Panie!! O jej spotkaniu z teściami
[4]Stanisławem Szurlejem i jego żoną Jadwigą z Ciepielowskich.
myślałam ze zgrozą. Napisz mi, co wiesz o ich rozstaniu, czy to trwa? Czy urocza
Kasia jest z matką? Nie powtarzaj
Stefie tego, co piszę.
Całuję Cię.
Katarzyna