3.4.46
Drogi
Kaziu. — Dziękuję Ci za
list z 25 marca, na który odpowiem jutro lub pojutrze, bo naprawdę jestem nieprawdopodobnie zaorany.
„Wiadomości” robię „w powietrzu”, nie mając jeszcze ani lokalu, ani żadnej pomocy, rozsyłając własnoręcznie egzemplarze itd.
Twój bratanek podaje adres
Tadeusza Hassmana :
Polish Forces – CMF 633/R.
Miałem ciekawy list od mojej
siostrzenicyWyciąg maszynopisowy opatrzony był przez Grydzewskiego odręcznie dopisaną datą: 28. III. 46; czytamy w nim:
„Szt. bał się do Ciebie napisać. Wszyscy stamtąd b o j ą s i ę panicznie. Znika się za nic, czasem wprawdzie tylko na 3 miesiące, ale nigdy nie wiadomo. Szt. mieszkał tu u bogatego żyda [!] z Polski, obecnie Szweda, niezmiernie kochającego nasz kraj. Dziś zebrała się tam «opozycja»: słynny de la Roche (Szwajcar i Polak), znany z tego, że od miesięcy błaga o polską wizę (bił się ochotniczo, siedział w K.Z. rządu Arciszewskiego, niestety – i to na nic), tutejszy konsul polski (na wylocie – za porządny), 2 urzędniczki i ja. Szt. każe Ci powiedzieć, ż e j e s t T w o i m p r z y j a c i e l e m, że jesteś mu bliski, że Cię zawsze wspomina, lubi, ceni. Nie było czasu na rozmowy o znajomych. Tyle tylko, że Iwaszkiewicz i Parandowski zachowują się dobrze, że Nałkowska świnia, Kott jeszcze większa, Broniewski i Przyboś kolaborują. Ale to się wie i tak. Że prasa jest podła, że nie może się nawet umywać do dawnego Twojego pisma. Jeżeli chcesz coś z tego powtórzyć, to prosił – nie wymieniaj źródła. On sam przeszedł tutaj ciężkie chwile. I koncert spotkał się z niebywale – jak na Sztokholm – niefachową i napastliwą krytyką. Nie mogą się czepiać polityki w-skiej, bo Rosja, nie mogą przemysłowców, bo węgiel – więc huzia na artystę. Zarzucali mu, że jest «maślany» (on!) itp. bzdury. Szt. był szalenie zgnębiony. To mu zamykało drogę do dalszych wyjazdów w świat i psuło stosunki w M.S.Z. Tymczasem powstał huczek (sporo wpływowej Polonii), wczoraj zorganizowano mu koncert w Klubie Międzynarodowym (dyplomacja plus snoby), grał wspaniale (na I konc. gorzej o niebo) i… zdobył Sztokholm od jednego zamachu. Dzisiejszy recital wypadł wspaniale i na jutro spodziewane są dalsze dobre recenzje. Uff, chwała Bogu, tak było przykro. Wiesz – ja go właściwie nie znam, po prostu sama go zaczepiłam i chciałam pomóc – ale poza krajem tak się człowiek przejmuje, czuje się odpowiedzialny, aż dziwnie, dość, że przez ten cały wieczór «wisiałam mu» przy palcach (i setki innych Polaków), emocja i napięcie zupełnie niesłychane. Żeby dobrze i ładnie, żeby tych zimnych Szwedów potrafił porwać i zachwycić. I udało się. Fortepian się uskrzydlił pod jego palcami. Rozumiem nastroje emigracji mickiewiczowskiej…, rozpaczliwie historia się powtarza.
Szt. kupił butki dla synka, pantofelki dla żony, kawę, herbatę – słowem cieszymy się wszyscy, że odetchnął, że trochę zarobił, że się go tutaj ceni.Wybacz, że się tak rozpisałam, i że tak szeroko, że bazgrzę, ale przecież lubisz go, prawda?”. Przy słowie „bazgrzę” Grydzewski postawił gwiazdkę (*), niczym znak przypisu, a pod tekstem dopisał odręcznie: „* À propos bazgraniny – Szt. dał mi do przeczytania list Wierzyńskiego. Rzeczywiście nie do odcyfrowania, ale szalenie miły”. Wszystkie słowa zapisane tu rozstrzelonym drukiem w oryginale były podkreślone na maszynie (oryginał w archiwum K. Wierzyńskiego w BPwL, w folderze z korespondencją H. Sztompki, sygn. 1360/Rps/VI/1 r „S”). o pobycie
Henia – przyślę Wam wyciąg. Nie pamiętam, czy Ci pisałem, że odezwał się
Łobodowski (
Madrid, Conde de Penalver 60 Ia dcha).
Mąż mojej kuzynki jako inspektor
„Lotu” przyjechał do
Paryża na zjazd i nie wrócił. Wyjechali z
Paryża, nie wiem, dokąd. Mówi, że nie może tam żyć, mimo że był na stosunkowo świetnym stanowisku, którego wszyscy mu zazdrościli.
Ściskam Cię serdecznie.
M.