9 czerwca 54.
Kochany Mietku,
Nazwiska zamachowca nie pamiętam dokładnie, ale zdaje mi się, że był to, jak pisałeś, dżentelmen zwany Jasiukiewicz. Przypominam sobie, że poznałem go u bardzo przystojnej brunetki z ulicy
Kruczej, bywałem tam sprowadzony przez jednego z mych niewydarzonych wychowanków, tzw.
Janka KottaRaczej pomyłka Kazimierza Wierzyńskiego. Najście na redakcję „Skamandra” wydarzyło się w 1923 r., kiedy Jan Kott miał 9 lat., dziś dygnitarza reżymowego. Zdaje mi się, że panna ta wyszła później za mąż za Jasiukiewicza. Przypominam sobie też, że wejście moje rozładowało elektryczność, a telefon do
Nowaczyńskiego (okazało się, że tel[efon] był wyłączony), z którym byłem na ty, zupełnie onieśmielił Twoich prześladowców. Uratowałem Ci więc życie i oszczędziłem Ci dotkliwych mąk, bo faceci wyglądali na tęgich fachowców od bicia. Za
Halinę jestem Ci rzecz prosta nieskończenie wdzięczny, ale i bez Ciebie byłbym ją sobie wziął.
Z
Chałki nie rezygnuję. To mój chłopak. Poprzednie wiersze były w dużym stopniu do luftu,
styl Kiersnowskiego, a
Kiersnowski znów okazał ostatnio styl
Hemara. Nowe wiersze są z mego rodowodu i z mojej zachęty. Nie oddaję. Napisz mi, co Ci się nie podobało u
Leszczy Wierzyński pomylił się – Grydzewski pisał wcześniej o „ślicznych” wierszach Zbigniewa Chałki. Zob. list z 24 maja 1954, bo przecież pisałeś mi, że ostatnie jego wiersze „śliczne”. Więc jak to jest? Czekam z niecierpliwością na
Wedowa. Nie przypominam sobie, by
Leszek coś o nim pisał. Może mi przyślesz odbitki? Choć numer 429 to chyba już niedaleko.
Wczoraj dostałem wreszcie
egzemplarze japońskiego tłumaczenia Chopina. Posyłam Ci jeden, może zechciałbyś zrobić dla
„Wiad[omości]” fotos z
tego osobliwego wydawnictwa, nasz fotograf nie umie takich rzeczy robić. Daj potem
ten egzemplarz do
Britishu. Książka ma piękne rysuneczki abstrakcyjne (ale w stylu japońskim) na okładce, która znajduje się na końcu. Czyta się widocznie jak po żydowsku, o czym nie wiedziałem.
Dlaczego nic mi nie piszesz o
Włoszech?
À propos Włoch, kto to jest
RhodeByć może Wierzyński nie skojarzył, że Roda i Rhoda to ta sama osoba (po raz pierwszy pisowni Rhoda użył Grydzewski w liście z 24 maja 1954.(?), nic mi o nim (niej) poprzednio nie wspominałeś. Po co tam wstępujesz? Pisz jaśniej.
Grzegorz ma jechać na letni kurs do
Andover, by podciągnąć się w matematyce i angielskim. Koszt: $450. Dziś jest rok [od]
Odczytanie hipotetyczne z powodu uszkodzenia przez dziurkacz. przyjazdu jego do
Ameryki. Dostał rękawicę baseballową.
Ściskam Cię serdecznie i mocno, i proszę o wyrazy miłości.
Twój nieporównany i jedyny
Kazimierz