6.5.56
Drogi Żuczku. – Wiadomość o przesunięciu terminu kongresu na wrzesień uderzyła we mnie jak grom. Właśnie miałem napisać do
Leszka, że szczęśliwie udało mi się przesunąć
Hiszpanię na wrzesień
„wrzesień.” – w oryginale zapisane na maszynie na czerwono.. Nie wiem doprawdy, co teraz zrobić. Czy ta data wrześniowa pewna? Myśl o wysłaniu Ciebie do
Londynu bardzo słuszna i nie masz pojęcia, jak bym się cieszył. Napisz mi kilka słów, czy dostałeś
Chopina, którego poleciłem Ci wysłać. Nie przypuszczam, aby zginął, bo był polecony*.
Guterman ma zupełną rację, przysłał mi w tej sprawie list po angielsku, który z rozkoszą wydrukuję
Zob. list z 30 kwietnia 1956.
JarosławJarosław Iwaszkiewicz pisał do Mieczysława Grydzewskiego 14 kwietnia 1956 r.: „A jak ci się podobają moje fotografie z Sandomierza? Bylebyś tylko ich nie zamieścił przy jakichś okazjach (co Ci do głowy strzeli, nigdy nie wiadomo) w twoich «Wiad.» – nie są one jeszcze publikowane i ich właściciel (Andrzej Brustman z Łodzi) mógłby mieć do mnie jakieś żale”. Mieczysław Grydzewski 21 kwietnia 1956 r. odpowiadał: „Za fotografie bardzo jestem wdzięczny, ale niestety sandomierska tak mi się podobała, że ją dałem. Jeżeli trzeba, napiszę do tego pana w Łodzi, przepraszając. Mogę także dać notatkę, że on ją robił. Jeżeli tak, podaj mi jego nazwisko: w ogóle proszę o wyraźne instrukcje” (M. Grydzewski, J. Iwaszkiewicz, "Listy 1922–1967", oprac. M. Bojanowska, wstęp R. Loth, Warszawa 1997, s. 92–93). przysłał mi kilka swoich fotografii, więc po prostu jedną umieściłem. Za późno otrzymałem od niego list, by tego nie robić, bo fotografia nie jest jego własnością. Zdaje się, że ta
powieść nie jest o
Szymanowskim.
Parandowski:
Zimorowicza 4. Skarżyła się
Romanówna, że nie posłałeś jej Twojej poezji, które obiecałeś. Wziąłem wszystko, co mają tutaj i posłałem. Naturalnie także wycinek z
Piątą porą.
R[hoda] wróciła do domu na miesiąc, by odpocząć po „
treatment”
Ang.: leczenie, kuracja.. Raz dzwoniłem, ale powiedziano mi, że źle się czuje. Jej znajoma twierdzi, że to nie jest stan beznadziejny, ale ja jestem innego zdania. Obym się mylił.
Drobna rzecz na zakończenie. Raz na dwa lata gram na wyścigach, ale u koni jak u kobiet nie mam szczęścia. Postawiłem na Copernicus, nie biegał; postawiłem na Polish Lancer, przyszedł, ale list wysłałem za późno; postawiłem na Zamość, przyszedł trzynasty. Niedawno rzuciwszy okiem na gazetę, spostrzegłem imię konia Casmir. Posłałem 5 s[zylingów]. Zapłacono mi przeszło 22 funty, czyli dziewięćdziesięciokrotną stawkę. Oczywiście powinienem był zaryzykować co najmniej funta. Wielka przyjemność, choć bałem się Ci napisać, bo przecież to był „o
utsider”, a Ty jesteś pewniak.
Uściski.
Na drugi dzień postawiłem 2 s[zylingi] na Catherine, ale nie przyszła.
Odręczny dopisek na górnym marginesie:
* A może Ci się nie spodobał.
Leszek obraził się kiedyś na mnie, że posłałem mu facsimile
Pana TadeuszaW liście z 24 marca 1952 r. Lechoń pisał do Grydzewskiego: „Dziękuję Ci bardzo za "Pana Tadeusza". Jest to bardzo wzruszające mieć taką rzecz, ale myślę, że kopia jest fatalna i niedająca się do studiów. Na to, aby to miało praktyczny sens, należałoby wykonać odbitkę najlepszą techniką – co jest bardzo kosztowne, ale to jedynie miałoby sens” (M. Grydzewski, J. Lechoń, "Listy 1923–1956", t. 2, oprac. B. Dorosz, Warszawa 2006, s. 27)., że źle odbite.