27 Rosary Gdns. S.W.7.
8.6.48
Drogi Kaziu. – List Twój jest tak czytelny, że odpowiadam nań w 1 godz[inę] 33 min[uty] po otrzymaniu. Odczytywanie Twego pisma jest męką. Poza tym dlaczego bronisz się przed maszyną? Piszesz doskonale, znacznie lepiej niż ja.
Zabieram Twoje zapotrzebowanie osobiście do banku, może załatwią, chociaż znowu z dolarami jest krucho.
Dziękuję Halinie za zajęcie się prenumeratami. Ani Mitana, ani Frank się nie zgłosili.
Ody olimpijskiej nie czytałem, ani o niej nie słyszałem.
Książki do Polski posyłaj bezpośrednio polecone. „Wiadomości” dochodzą tam bardzo niesystematycznie, ale K.W.Z. otrzymuje wszystko i nawet recenzuje numery na pocztówkach.
Niepisanie do prasy krajowej uważam za słuszne, natomiast nie lubię w tego rodzaju sprawach odezw i wezwań zbiorowych. Ta była wyjątkowo nieszczęśliwie sformułowana. Do dziś cieszę się, że wskutek niechlujstwa organizatorów, którzy mi jej nie przysłali, nie musiałem jej drukować. To delikatna sprawa – inaczej postawiona, zyskałaby aprobatę ludzi tak jak my myślących. Na Twoim miejscu dałbym K.W.Z. carte blanche. Ani Wertepów, ani Samsona nie czytałem. Jedna z powieści Brandysa, którą przeglądałem, wydała mi się wyjątkowo słaba. Capote’a nie znam.
Nic nie wiem o jakichś sumach, które by miał dostać rząd. Od kogo? Wiem natomiast, że otrzymałem do tej pory niecałą połowę dotacji za maj i nic za czerwiec.
O Churchillu w związku z Hagą7–11 maja 1948 r. odbyło się w Hadze spotkanie przedstawicieli 25 krajów (zwane kongresem haskim lub kongresem europejskim) zorganizowane przez polskiego polityka Józefa Retingera i polityka brytyjskiego Duncana Sandysa (prywatnie zięcia Winstona Churchilla), na którym dyskutowano idee i metody integracji europejskiej, co zapoczątkowało tworzenie Rady Europy i Ruchu Europejskiego. napisał już Nowakowski, napisze jeszcze raz. Trudno mi się o tym rozpisywać, ale wszystkie wymyślania i nagany w tego rodzaju artykułach i wspomnieniach są tu brane o wiele bardziej miękko niż u nas. Oni z fantastycznym masochizmem przedrukowują, co o nich złego piszą, a spuszczenie spodni oficerowi brytyjskiemu w Palestynie i wrzepienie mu pięćdziesięciu na gołkę referowane jest z całym spokojem i bez śladu oburzenia. Niedawno czytałem we wspomnieniach jakiegoś Anglika, który był w Warszawie w początkach września i spotkał się z serdecznym przyjęciem tłumu, że w kilka tygodni potem ten sam tłum „plułby” mu prawdopodobnie w twarz. Przecież żaden Polak tak by nie napisał, nawet gdyby miał poczucie winy swego narodu.
Co się tyczy spraw finansowych, uważam kupienie przez StrońskiegoW październiku 1947 r. dzięki pomocy finansowej władz wojskowych (gen. Władysława Andersa) kupiono kilkunastopokojowy dom przy 312 Finchley Road w Londynie, w którym wkrótce zamieszkali Gustaw Herling-Grudziński, Tadeusz Sułkowski, Kazimierz Sowiński, Herminia Naglerowa i inni. Odbywały się tam wieczory autorskie, dyskusje literackie, spotkania towarzyskie. Stanisław Stroński był wówczas prezesem Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie. W 1971 r. dom sprzedano, a uzyskane pieniądze ulokowano w pożyczkach hipotecznych i papierach wartościowych władz komunalnych. Powołano Fundację Domu Pisarza, której środki finansowały bieżącą działalność Związku. domu, w którym biedni pisarze mogą mieszkać bardzo tanio, za rzecz niezwykle chwalebną. Co się tyczy zabezpieczenia pisarzy, nie słyszałem, aby ktoś otrzymywał jakieś subwencje. Nie rozumiem aluzji do Terleckiego. Przecież, o ile mi wiadomo, on nie miał wpływu na załatwienie spraw finansowych. Rzecz prosta, że tacy ludzie jak Ty czy Leszek nie powinni mieć kłopotów materialnych, ale u kogo chciałbyś znaleźć zrozumienie dla spraw literatury i kultury?
Ściskam Was najserdeczniej.
P.S. Szemplińska zerwała z regimem, jest bezpieczna za granicą.