Kuźma, czy my naprawdę nie mamy już innego wyjścia?
A dlaczego pytasz?
Bo z tym rewolwerem to wydaje mi się bardzo ryzykowne. Szef na pewno pozna, że to z chleba.
Nie sądzę, Oleś. Tak odrobiony rewolwer mógłbyś nawet sprzedać u rusznikarza. Zobaczysz, że szef ustosunkuje się do niego bardzo poważnie.
Być może, Kuźma. Ale co potem?
Potem weźmiemy klucze, wypuścimy Ciarę i każemy sobie otworzyć bramę.
Jesteś pewny, że nam się to uda?
Kuźma.
Czego chcesz?
Dajmy temu spokój. Miałem dzisiaj niedobry sen. Nie wierzę, żeby udało nam się dojść chociażby do bramy. Zobaczą nas z wieżyczki... Nie, Kuźma... Ja nie chcę... Zabiją nas.
Aleś ty dziecinny, Oleś. Jutro czy tak, czy owak zrobią z nami to samo.
Wiem, Kuźma, ale do jutra to jeszcze cały dzień.
No, idzie szef.
Kuźma, proszę cię, to naprawdę skończy się bardzo źle.
Weź się, Oleś, w garść. I jak szef otworzy, to żebyś nie zapomniał, co do ciebie należy.
Zamknij, Oleś, okno.Po co ma być słychać hałas.
Co to ja chciałem powiedzieć? Aha... Pytałem wczoraj wszystkich znajomych, czy nie wiedzą czasem o jakichś leżących gdzieś luzem zwłokach. Bo to przecież żadna zbrodnia, gdybyście się tak do nich przyznali.
Słyszysz, Kuźma?
Słyszę. No i co? Co znajomi?
No i nic. Mówią, że tu są gdzieś jedne w pobliżu, ale to sprzed stu lat. Nie wiem, czy takie na coś by się wam zdały.
Chyba nie, szefie. Zresztą my już mamy zupełnie inne plany. Jak Bóg da, to jakoś wyjdziemy z tych opresji.
Pięknie mówisz, Kuźma. A ja już myślałem, że z ciebie zupełny niedowiarek. Wyjdziecie... Na pewno wyjdziecie. Wszystko przecież jest w rękach Boga.
Klucze!
Poczekaj, Kuźma. Idę z tobą. Nie zostawiaj mnie.
Nie mogę, Kuźma. Nijak nie mogę.
Dlaczego nie możesz? Dawaj klucze!
Kuźma, zabijesz mnie.
Kiedy nie mam...
Nie masz?! Jak to nie masz? Przecież ci dałem. Miałeś wypuścić Ciarę.
Nie mam. Wyrzuciłem przez okno. W korytarzu.
Wyrzuciłeś?! Klucze! Dlaczego?!
Mówię, Kuźma, że mnie zabijesz. Ty w to nie wierzysz, ale ten czarny kot...
Kot?! Jaki kot?!
Ten czarny, co tu stale łazi, przeleciał mi drogę. Kuźma, zrób ze mną, co chcesz, ale jak czarny kot przetnie drogę... Przysięgam ci, Kuźma, że zabiliby nas...
Gdzie klucze?!
Już ci mówiłem. Leżą na podwórzu.
Ty bydlaku! To ja po to pootwierałem wszystkie kraty, żebyś ty przy ostatniej wyrzucił je przez okno!...
Przysięgam ci, Kuźma, że nie wyrzuciłbym nigdy, gdyby nie ten czarny kot...
Co się stało?
Kuźma, jak pragnę wolności, zdaje się, że uderzyłem za mocno. Szef nie żyje. Nie żyje, o ile się na tym znam.
Już się robi, Kuźma. Już się robi. A widzisz, zawsze mówiłem, że ten Strażnik przyniesie nam kiedyś szczęście.