1.
Chcę, żebyś mnie przyjął do swej szkoły.
2.
Jestem stary. Inni filozofowie niechętnie biorą starych ludzi.
3.
Powiem ci szczerze. Jestem stary i niebardzo nadaję się na ucznia. Nie ma we mnie żadnej z żądz, któraby wzbudziła ciekawość takiego, co naprawia ludzkie dusze. Nawet żądzy wiedzy nie ma, a to jest myślę konieczne. Nie interesuje mnie, ilu jest bogów ani jaki jest kształt ziemi. I nie po wiedzę do ciebie przychodzę.
4.
Widzisz, ze mnie twardy człowiek. Byłem kupcem i żeglarzem. Całe życie na morzu, w poniewierce. Nie czekałem od nikogo litości i sam jej nie rozdawałem zbyt pochopnie. Doczekałem się fortuny i dwóch tęgich synów. Morze jednej nocy wzięło synów i fortunę. Żona umarła ze zgryzoty, a ja –
5.
Naucz mnie żyć i nie bluźnić bogom. Bo bluźnić bogom jest bardzo ciężko, Orfeuszu.
AKT I./ Scena III. (0)
AKT II /Scena IV. (0)
1.
Chwalcie boga o świcie i o rannej zorzyże ziemię i że niebo i że słońce stworzył.Wielbi go każda trawka, każdy ptak i zwierzę.on nas kocha i żywi i od złego strzeże.Chwalcie boga o świcie i o rannej zorzy,że dobre są i piękne dzieła, które stworzył.Nieśmy modły Zewsowi, bo od wieków wiekachroni świat jego łaska i jego opieka.
2.
Jest woda, a jakże. Zaraz przyniosę, zdaleka pewnie przychodzicie.
3.
I pójdziecie znowu,
4.
Po twarzy wam widać, panie, żeście z takich, co przychodzą z daleka i odchodzą daleko.
5.
Jak to woda
6.
A cóżeście pijali, panie? Nie wyglądacie na takiego, co po gospodach przez całe życie wisi przy dzbanie piwa.
7.
Słabe moje mam oczy, a słońce dziś oślepia.
8.
Do imion ostatnio mam kiepską pamięć. Imię, panie, nieważne. Powiedz mi lepiej co robisz na tym bożym świecie? Czyś szewc czy pasterz czy garncarz, abym cię uczcił według twojej pożyteczności.
9.
Toś bakałarz.
10.
Toście znachor.
11.
No, wiele mieliście, panie, umiejętności. Nie widzą mi się tacy ludzie. Bywają powierzchowni i pyszni.
12.
Miałem dwóch. Umarli.
13.
Też umarła.
14.
Każdy Liść kiedyś opada. Spadli jak liść. I ja niedługo spadnę. Śmierć – zwykła rzecz. A co jest zwykłe, jest dobre. Czy chcecie jeszcze wody?
15.
(zbliża się) O czym myślisz, cudzoziemcze?
16.
Bogów też jest wielu, a przecież (właściwie) jeden rządzi,-
17.
Za młodu jeździłem po morzach i trapiły mnie wielkie troski. Ale odkąd siedzę tutaj zdala od ludzi, inne myśli do mnie przychodzą- nie wiem skąd, jak cudza owca, co się czasem przybłąka i przystanie do stada.
18.
Gdzie tam, panie. Prędzej co zginie, jak menady porwą albo wilk.
19.
Góry blisko, to zaglądają. Pastuchy je nazywają kosmate baby, że to skórami zakrywają swoją grzeszną nagość. Miesiąc, dwa cicho. Nagle nocą śpiew. (Jakby kto pacierz mruczał). Oho, już wiem, co się święci. Zamykam się w chacie. I owce zaraz poczują. Beczą. I pies. Każde stworzenie boi się takich.
20.
Coś przypominam sobie. Tyle, że mnie to nigdy nie ciekawiło.
21.
Ale im już nic nie pomoże. Bogowie urządzili, że jedni są dobrzy, drudzy źli, jedni płaczą, drudzy się śmieją. A ten człowiek to musiał być farmazon. Tacy, mijają szybko. Przechodzą drogami z wielkim szumem koło dębów, za chwilę już ich nie ma, a dąb zostaje. No, ja już muszę iść do pracy. Owca mi się wczoraj okociła.
22.
Panie, hej, panie.
23.
Nie idźcie w tę stronę.
24.
Więc co?
25.
Nie idźcie tamtędy. Ta Droga prowadzi przez góry. W górach różne rzeczy mogą się wydarzyć. One tam odprawiają swoje nabożeństwa- a wiecie, ze gdy im wtedy kto się nawinie…