AKT I./ Scena III. (21)
1.
(wchodzi) Orfeuszu… Orfeuszu…
2.
Zbłąkana.
3.
Ach, łaskawy panie. Miałam dziecię, dzieciątko. Wilk je porwał.
4.
Miałam dziecię, dzieciątko. Rzuciłam je ze skały.
5.
Proszę cię, jeśli masz serce litościwe, przystań na chwilę. Zaśpiewam ci kołysankę, którą nuciłam memu syneczkowi. Podróżni rzadko idą tą drogą, a jak kto się zjawi – ucieka prędko i nie chce posłuchać. Ulituj się, dobry człowieku.
6.
Aglae dzieciobójczyni. Miałam lat pietnaście gdy babka powiedziała: ty masz niedobre oczy, Aglae. To są oczy zbrodniarki. A ja miałam wtedy lat piętnaście i byłam nieświadoma zła
7.
One… nie śpią nigdy.
8.
Menady, panie.
9.
A my czekałyśmy.
10.
Nocami przychodziłyśmy pod dom, gdy wszyscy spali.
11.
Jak biły nasze serca na deszczu w ciemności, gdy każde stworzenie ma schron, każdy, każdy ptak gniazdo, tylko złodzieje i menady przemykają po drodgch i czają się za węgłami wśród pustkowi.Przykładałam głowę do ściany. O siostry, jaka ulga. Jaka pomoc. Tam za ścianą jest także bezdomny. Wiatr, co szarpie naszymi włosami i jego przenika zimnem. Czy słyszycie jak szepce: gdybym mógł je uleczyć, oddałbym za to wszystko. Wszystko – prócz…
12.
Ktoś zawołał w krzakach: Orfeuszu, Eurydyka jest śmiertelna.
13.
Zawróciłeś. Ale było już za późno.
14.
Dzisiaj i ty błądzisz po górach. Dziś w twojej krwi ten sam niepokój, co w naszej, ten sam mrok. I ty nie zasypiasz i nigdy już nie będziesz spał.
15.
Sępy wietrzą ścierwo. My wietrzymy cierpienie. To nas nasyca, uspokaja, pokrzepia.
16.
Chodź z nami. Dla ciebie już tylko jedna droga. Zostaniesz szaleńcem jak my. Utracisz cnoty i winy. Będziesz grzeszyć, by potem rozpaczać w ekstazie dionizyjskiego płaczu. Będziesz rozpaczał, by potem grzeszyć w ekstazie dionizyjskiej radości. Chodź z nami.
17.
Oszołomienie. Potrójne oszołomienie. Tańca, wina i rozkosz.
18.
Orfeuszu, Orfeuszu…
19.
Chcę zobaczyć jak cierpisz.
20.
Przyniosę pochodnię – poświecę.
21.
Więc ty jeden miej litość. Czy wiesz o tym, o czym nie mówimy nikomu…… Jak po nocy ekstazy i pijaństwa dzień zastaje nas w barłogach z liści i cuchnących skór z twarzą szarą, z okiem tępym niby oko trupa. Wzdrygamy się patrząc wzajem na swe ciała zeszpecone brudem i chucią i otarłszy z was ciekącą ślinę zwijamy się w kłębek jak zwierzęta, by nie widzieć. Niektóre tylko, gnane rozdzierającą żądzą oczyszczenia czołgają się do potoku, ale w pół drogi sił im nie staje i przylegają na ziemi bez ruchu, nieuleczalnie bezsenne.
AKT II /Scena IV. (0)
1.
(wchodzi) Lękasz się? To ciekawe.
2.
Zwierzę.
3.
Święte, święte zwierzę. Dzika maciora.
4.
To twój zawód.
5.
Darujcie, panie. Oprawca mi je wyłupił, a oprawcy pachołki - figlarny człeczyna - znów je wstawił przez swawolę, ale źrenicami do środka.
6.
To nieważne. Samicom oczy nie potrzebne do patrzenia.
7.
Żeby wabić, panie.
8.
Ja zawsze drżę.
9.
Znasz mnie, panie.
10.
Aglae dzieciobójczyni.
11.
Czemu się śmiejesz?
12.
(z pogardą) Jak suki bez węchu.
13.
Co?
14.
Czemuś tu przyszedł Orfeuszu? Dziś dzień wielkich Dionizji. A tu jest święte miejsce, gdzie nikt z ludzi nie odważa się przyzachodzić. dzi nie odważa się zachodzić.
15.
Jako winowajca?
16.
Kto cię nauczył kochać menady?
17.
Kto cię nauczył kochać menady? Trudno je pokochać.
18.
Czyż nie wiesz, cudotwórco, że do tego wystarczy czasem jeden gest, jedno słowo…W taką noc jak ta po raz pierwszy objęły mnie ramiona mężczyzny. Nie widziałam jego twarzy, gdy śmiejąc się porzucił mnie przed świtem skuloną jak pies z przetrąconym grzbietem. Potem byli inni, ale nikt nie pogładził mych włosów.
19.
Co to jest Ananke?
20.
Więc podobna jest do nas.
21.
Czy ona jest potworem?
22.
A jeśli ma wyobraźnię?
23.
Bardzo długo byłam pobożna. Wypełniałam to, do czego mnie przeznaczyła Ananke. A teraz nie chcę.
24.
Nie chcę zabijać. Popatrz, na ziemi i na niebie świecą drogie kamienie. Strumienie gaworzą jak senne dzieci w kolebkach. To noc pokoju. Coś osobliwie łagodnego zniża się od gwiazd. Niby ogień przeźroczysty, będący zarazem śmiechem, żywioł czuły i cenny jak serce w piersiach, radość nieśmiertelna.
25.
Oto flet, którym zwołują się menady. Oddaję ci ten flet. Wyprowadzę cię tajnymi ścieżkami. Jesteś wolny.
26.
Uśmierzyłeś menadę. Patrz, zrzucam z ramion skórę, z głowy wieniec. Uciekniemy ku dolinom, do ludzi. Będę żyła jak zwykła kobieta, będę uśmiechać się i prząść. Zasnę – pierwszy raz od tylu lat. zasnę
27.
Te palce oddały flet. Pójdź, o panie. Będę twą sługą, będę cię wielbić. Moja słodycz przyniesie ci pociechę, moja wdzięczność – zapomnienie. Spokojne, ciche życie…
28.
Pójdź, Orfeuszu, uciekniemy stąd, póki czas. Co to?
29.
Straszna.
30.
Nie będę słuchać. Nie wiem jak mogłam to znieść. Jak mogłam tańczyć przy wtórze. Ale teraz.
31.
Nie jestem. Jaka ulga.
32.
Tak. Będę nosić delikatne sukienki. Stanę się płochliwa i pokorna.
33.
A zimą – gdy wiatr od gór przyleci, będziemy razem z nim układać modlitwy, które niosą ludziom ukojenie i gotować zioła, które leczą choroby. A kiedy dziecko w kołysce zapłacze – zaśpiewam mu kołysankę. Przypomnę sobie kołysanką, jaką już kiedyś nuciłam memu małemu syneczkowi. Temu, którego zabiłam.
34.
Ale wiesz – nigdy nie będę nachylać się nad kołysanką. dziecko mogłoby się przestraszyć moich oczu, mogłoby zapłakać. Przecież babka powiedziała do mnie, gdy miałam 15 lat: Aglae- ty masz oczy zbrodniarki.OrfeuszNie myśl o tym.
35.
Odejdźmy. Jak ja nienawidzę tej muzyki. Wsącza się w krew i nienawidzę mojej krwi.
36.
Ach, panie, proszę was, jeśli mam się wyleczyć, bądźcie pobłażliwi. Nie żądajcie odrazu zbyt wiele. Zacznijmy wprzód od rzeczy najprostszych. Najpierw trzeba mi będzie wyłupić oczy – z głowy – oczy zbrodniarki.
37.
A potem, panie – wytoczymy krew z moich żył. Tak, trzeba to zrobić ale dokładnie, co do kropelki. Bo jak zostanie choć kropla, to może się zdarzyć, że zacznie się burzyć w żyłach, gdy zadudnią nasze bębny frygijskie, gdy daleko zaskowyczą flety.
38.
A potem, panie, trzeba mi będzie połamać nogi obie, żeby nie porwały się już nigdy do tańca, żeby nie poniosły mnie nocą w góry, na polanę. Jeśli to wszystko uczynimy, dalej pójdzie już łatwo.
39.
Tak. Nie zaznam rozkoszy, jaką daje rozpacz.
40.
Nie zaznam rozkoszy, jaką daje grzech i mord, jaką daje zbrukanie i poniżenie.
41.
Samicy oczy nie są potrzebne do patrzenia.
42.
(nieprzytomnie, z gniewem) Kto jesteś, co mieszasz się do rzeczy świętych?
43.
(chwilę patrzy nieruchomo, potem gwałtownie chwyta flet i gra.) Siostry moje, menady. Siostry moje, menady. Siostry moje, menady. Wy, które nie zasypiacie nigdy, wy, które nie śmiejecie się nigdy, wy, które nie litujecie się nigdy- przybądźcie. (wchodzą menady)