10.IV.56
Kochany Mietku!
Bardzo ucieszyłem się wiadomością, że Rhoda miewa się lepiej i że jej powrót do zdrowia nie jest wykluczony. Niestety, moja znajoma WęgierkaNie udało się ustalić, o kogo chodzi., o której Ci pisałem, nie miała tyle szczęścia. Umarła kilka dni temu. 32 lata. Całe Radio Free Europe jest tym wstrząśnięte.
Dziękuję Ci za troskę o wiersz, „wygląda” dobrze. Cały numer znakomity. Przyślij mi z łaski swojej trzy kopie autorskie. Zwracam Ci uwagę na młodego poetę londyńskiego, Bohdana Czaykowskiego; znacznie lepszy niż Czerniawski, który pisze dziwolągi z uporem maniakalnego fanatyka. Czy wiesz coś o nich obu? Kto to jest J.P. DąbrowskiA w jakim chórze?, „Wiadomości” 1956, nr 14–15 (522–523) z 1 kwietnia.? Młody, stary? Z jakich stron? Czyżby narodził się śród nas nieznany inteligent? Bardzo dobre studium Terleckiego, właściwie książka.
O wyjeździe jeszcze nie miałem czasu należycie pomyśleć. Halusia nie może przyjechać: 1) nie mam pieniędzy, 2) będzie to czas powrotu Grzesia ze szkoły, 3) ma tu namotany sezonowy „business” z jedną z naszych amerykańskich przyjaciółek. Cieszę się, że zasiądziemy obaj do ugadania się. Terlecki zaprosił mnie, bym u nich zamieszkał. Chciałbym zostać w Europie 2–3 tygodnie i po Paryżu przyjechać do Anglii. Król życiaMowa o Janie Lechoniu. Wierzyński nawiązuje do wymiany korespondencji Grydzewskiego z Lechoniem; w liście z 2 kwietnia 1956 r. redaktor pisał do przyjaciela: „Wiadomość o Waszym przyjeździe właśnie w połowie czerwca przeraziła mnie. Nie da się tego odłożyć? 10 czerwca wyjeżdżam na miesiąc do Hiszpanii i nie mogę tego odłożyć. To pech czekać 15 lat na spotkanie i nie doczekać się” (M. Grydzewski, J. Lechoń, "Listy 1923–1956", t. 2, oprac. B. Dorosz, Warszawa 2006, s. 434. szaleje, że wyjedziesz do Hiszpanii i nie daje się przekonać, że to żart. „Zobaczysz, że on to zrobi, ja Ci mówię”, utrzymuj go w tym przekonaniu, będzie bal! Redakcją nie pogardzam, ale wolałbym małą knajpkę i to w kącie. Przecież musi być jakaś nora włoska albo francuska, nie? A może przenieść by tę uroczystość do Paryża? Pomyśl o tym. Słyszałem, że Borman chorował, pozdrów go serdecznie. I jakoby Sakowski nie czuje się dobrze, co mu jest?
Ściskam Cię mocno i nie chce mi się wierzyć, że mogę na serio powiedzieć „Do widzenia!”.
Twój Kazimierz