Co tam szumi w dole?
Trzy rzeki podziemne: gniewu, płomienia i płaczu.
A ta u naszych stóp?
To jest Lete, rzeka niepamięci. Posłuchaj, co szepcze:
Napij się wody mojej, o urodzony pod słońcem,
Napij się wody mojej, co wszelką mękę koi.
Zapomnieć, zapomnieć, zapomnieć – oto jest szczęście najwyższe
dla tych, co się zginają pod jarzmem przeznaczenia.
Ociężała jest. Czy żona śpi?
Ociężała jest nie z nadmiaru snu ani z nadmiaru znużenia, ale jak każda rzecz duża, jak duże zwierzę.
Gwałtowna jest.
Jedynie jej ociężałość może ujarzmić jej gwałtowność. To jest rzeka chora śmiertelnie.
Rzeki chorują jak ludzie. Własną gwałtowność ujarzmić to się nazywa dwojako: Potęga lub cierpienie.
Cóż wiesz o tym, śmiertelniku?
Zapomniałem się pochwalić, że poskromiłem 40 lwów, a także ocean.
I przyszedłeś tu, by poskromić piekło.
Tak.
By poskromić zmienność świata?
Tak.
By poskromić czas.
Słowa w twych ustach olbrzymieją i odbijają się podstępnym echem od skał. Odpowiadam „tak” i brzmi to w ustach człowieka zuchwali i nikle. Ale powiem ci co innego, dystyngowany boże w nienagannie ułożonej chlamidzie. Wśród żyjących pod słońcem, krąży stara pieśń – legenda o woli, która zwycięża śmierć. Nieszczęśliwi próbują niekiedy realizować tę pieśń…
To jest piękne, i owszem.
Patrzysz na mnie osobliwie.
Nadchodzi chwila, gdy dusze pokrzepiają się u wodopoju. Widzisz posuwający się kocioł płomieni. Posłuchaj pieśni ołówkiem .
O ogniu bardzo wielki,
tyś duszne pocieszenie,
grzeszników ucieszenie,
od piekła zachowanie,
Dla brzydkiej chutliwości
robak rozryje kości
krew kurzy z sprośnej gęby,
mdleją struchlałe zęby.
Niechaj się pada ciało,
że grzechu pożądało.
O wyborne płomienie,
nasza radość to ninie.
Alleluja grzesznicy
zawołajmy dziś wszyscy.
Amen po trzykroć amen.
Święć się czyśćcowy płomień.
A tamci na boku? Idą zamyśleni. Nie dolega im żadna tortura.
Ci są najbardziej godni współczucia. Posłuchaj co mówią:
Dwie są prawdy, a nie ma trzeciej. Jedna głosi, że człowiek ma wartość jedynie jako pożywka dla hodowli bakterii zła i dobra, jako mysz doświadczalna, której szczepią chorobę moralności. Druga prawda głosi, że ludzkie grzechy i cnoty są błahe i nieważne, jak bakterie w próbówce, co milionami rodzą się i giną. To są dwie prawdy, a nie ma trzeciej.
Przechodzą. Za nimi nadejdą nowi. Tam… czy poznajesz?
Eurydyka.
Słodka, senna Eurydyka. Jakże umiłowana, jak bardzo umarła. Ale w jej czułym ciele zaczynają się budzić pierwsze drgnienia życia. To rozkaz pani piekieł zwraca ją żywym. Za chwilę przybliży się. Ujrzysz, że już lekko biją błękitne żyłki na przegubie jej rąk.
Eurydyko!
Cicho. Jest jak jutrzenka, gdy wschodzi.