Senso siedzi w modnej restauracji
(tej ze sceny 7.)
przy stoliku i je obiad. Je ze smakiem, w skupieniu, całkowicie pochłonięty czynnością jedzenia, co zrozumiałe, zważywszy na obandażowane ręce i głowę. Nagle na jego wielkim talerzu kładzie się cień – tuż obok Senso (odrobinkę za blisko) stanął żebrak. Żebrak nie patrzy w żaden szczególny sposób na Senso ani na jego talerz – żebrak po prostu jest. Milczy i jest.
Senso najpierw śmiało ignoruje żebraka, jakby go w ogóle nie było: z nagle nabytą swobodą zaczyna dłubać w zębach,
co ma być miażdżącym dowodem na nieistnienie żebraka, albowiem Senso nie dłubałby w zębach w obecności żadnej ludzkiej istoty. Kiedy dowód „z dłubania” nie robi na żebraku najmniejszego wrażenia,
Senso zaczyna groźnie rozglądać się po sali.
Ponieważ szyja Senso jest w nie najlepszej formie, więc owo „rozglądanie się” nie dość, że jest arcybolesne, to jeszcze, na dodatek, wygląda karykaturalnie – doprawdy, takiego „rozglądania” trudno się przestraszyć.
Jednak Senso się nie poddaje, i teraz próbuje zmieść żebraka obojętnością swojego spojrzenia! Wbija wzrok w żebraka i patrzy nań nieustępliwie.
Cóż, kiedy spojrzenie żebraka przewyższa swoją obojętnością spojrzenie Senso, a w dodatku, patrząc tak na żebraka, Senso musi, chciał nie chciał, zobaczyć
kartkę, którą ten trzyma w rękach. Na kartce dużymi czarnymi literami napisano lakonicznie, a tym samym jakby obojętnie: „JESTEM GŁODNY”.
Senso jest wstrząśnięty zwięzłością napisu.
Jak to: żadnych opowieści o licznej rodzinie, bezrobociu, AIDS; żadnego proszenia i żadnego „Bóg zapłać”! Tylko to obcesowe: „Jestem głodny”! Jak można w ogóle przychodzić z czymś takim do restauracji?
Tego jest Senso za wiele
,
więc końcami palców (tymi do pracy na komputerze) wykonuje tuż nad serwetą ruch, jakby coś strzepywał ze stolika.
BARMAN
(stając za żebrakiem)
No, kolego! Wyjdź stąd! Ale już! I żebyś mi tu więcej nie wracał!
(do Senso)
Przychodzą tacy i tylko psują apetyt gościom. Człowiek nie upilnuje! Wślizgują się tu jak karaluchy! Och...
(Barman coś sobie przypomniał)
Pan wybaczy! I jaki on tam głodny! Na wódkę zbiera!
Senso kiwa głową i z ulgą wraca do jedzenia. Podnosi do ust widelec, na który nabił był właśnie kolorowy kęs: mięso, frytka, pomidor. Wkłada kęs do ust i próbuje przełknąć – ale nie może, więc dyskretnie wypluwa kawałki i próbuje osobno, najpierw mięso – nie da rady! Ale może choć pomidor, lub frytka! Nic z tego! Jakby ktoś zacementował mu przełyk! Senso posuwa się nawet do tego (wprzód rozejrzawszy się, czy nikt nie widzi), że wkłada sobie widelec do gardła, sprawdzając, jaki to rodzaj przeszkody uniemożliwia mu jedzenie. Słychać co prawda jakieś dziwne zgrzytanie, ale tak czy siak o przeszkodzie Senso dalej nic nie wie. Senso z westchnieniem składa sztućce z boku talerza, jak nakazuje savoir-vivre.
To znak, że nie będzie już więcej jadł.