Kuźma, prosiłem cię, żebyś potrzymał ręce.
Jak Boga kocham, poparzy sobie całą łapę. Co mówiłeś?
Żebyś tu przyszedł i potrzymał ręce.
A daj mi spokój, trzymaj sobie sam.
Nie mogę sam. Mówiłem ci, że mam za mało siły. Proszę cię, Kuźma, chodź. To nasza ostatnia szansa.
Ruszy się. Na pewno się ruszy. Tylko musisz w to włożyć wszystkie siły. Musisz natężyć się, napiąć, a najlepiej w ogóle wstrzymać na chwilę dech. Zobaczysz, że się ruszy.
No już.
To nie może być miska. To powinien być porcelanowy talerzyk.
Powinien, ale skąd go wziąć?
On się boi.
Ruszyłeś miską.
Nie ruszyłem, to on. Duchu, duchu, czy to ty?
Mówiłem ci, że się boi.
Boi się, ale chce z nami mówić. Gdyby nie chciał, rzuciłby miską o podłogę. Chce mówić, tylko woli trzymać się z daleka.
Niech powie tylko, gdzie leży. Wyjaśnij mu, do czego nam to potrzebne. Zdzisio zawsze był podejrzliwy.
Duchu Zdzisia, przyjaciela naszego, nie odmawiaj nam swojej pomocy. Zapomnij krzywdę, jaką ci wyrządziliśmy i...
Nie tłumacz się. Wal prosto z mostu. Ze Zdzisiem zawsze trzeba było ostro. Jak zaczniesz obwijać w bawełnę, to nie wyciągniesz od niego ani słowa.
Cicho, mówi!
Co to znaczy?
Nie wiem.
On się z nas zgrywa.
Nie, Kuźma. Duch nie może się zgrywać.
No to niech gada do rzeczy. Powiedz mu, że zaczynam tracić cierpliwość.
To skurwiel. On nigdy nie mógł przypomnieć sobie tego, co mu było niewygodne.
O Jezu, Kuźma, zabijesz mnie!
Co się stało?
Rany boskie, Kuźma. Jak ja mogłem zapomnieć! Przecie Zdzisio nie mógł znać morsa. On ani czytaty, ani pisaty. Kompletny alfabeta.
To po jaką cholerę tu lazł? Powiedz mu, żeby lepiej zabierał się stąd.
Poszedł.
Nowy sąsiad, Kuźma. On już stukał dwa razy. Pogadać z nim?
A o czym? O czym będziesz gadał z takim sąsiadem na jeden dzień?
Po diabła nam gazeta?
Co niemożliwe?
To, co piszą. Piszą, że wczoraj ogłoszono amnestię.
Amnestię?!
Amnestię. Tak piszą. Stoi czarno na białym. „W dniu wczorajszym zatwierdzono ostatecznie wniosek...” Słuchasz, Oleś?
Słucham, Kuźma, słucham...
„...wniosek o amnestii. Akt ten, od dawna oczekiwany przez społeczeństwo” tak piszą, przez społeczeństwo… „nabiera mocy prawnej z chwilą jego ogłoszenia.”
Znaczy się od wczoraj.
Od wczoraj.
Nie, Kuźma, nie wierzę. Nie wierzę! Jak to rozumieć? Czyli że, nie, Kuźma. To nieprawda – jesteśmy uratowani!
Tu pisze, że amnestia obejmuje wyroki do lat pięciu.
Jak to do pięciu?! I to wszystko, Kuźma? Nie, to niemożliwe!
Nie, poczekaj... Wyroki do lat dziesięciu – na połowę. Do piętnastu – na dziesięć... Dożywocie...
A o karze śmierci?! Jest coś o karze śmierci?!
Pamiętam, Oleś, pamiętam. Ale poczekaj, bo tutaj nic nie pisze, g d z i e właściwie jest ta amnestia.
Jak to gdzie?
No bo tu wcale nie pisze, że u nas. Pisze tylko, że jest.
Jak pisze, że jest, to jasne, że u nas. Pamiętasz, mówili przecież, że ma być.
Kto mówił?
Nie pamiętam. Wszystko jedno kto. Ważne jest, że mówili. A zresztą gdzie by miała być? Jakby to było gdzie indziej, nie pisaliby w naszej gazecie. Po co nasza gazeta miałaby pisać o jakiejś amnestii gdzieś tam, licho wie gdzie?
Zastukaj, Oleś, do Ciary. On na pewno ma ten brakujący kawałek.
To zastukaj do tego z powieszalni. On musi to mieć.
Jak to nikt? Przecież dopiero co ktoś tam był.
To już niepotrzebne.
Dlaczego?
Bo jeśli jest ta amnestia, to obowiązuje od wczoraj. No i dotyczyłaby nie tylko nas ale i tamtego. To chyba jasne. Czego tak patrzysz? Nie rozumiesz?
Idą... Kuźma, idą po nas.
O Jezu, o Jezu, o Jezu kochany...
Czego jęczysz? Dotknęli cię?
Czego się tak przestraszyłeś?
Nie wiem, Kuźma. Sam nie wiem... Zabijesz mnie.
Zabiję. Ani kropli wody w wiadrze. Zawsze mówiłem, że cię zabiję. Kiedyś przecież wyczerpie się ten zapas nieboszczyków. Wtedy zabiję cię.
Zabij, Kuźma, zabij już.
Już? A co? Powiedziałeś?
Powiedziałem.
Powiedziałeś, gdzie walizki? Ty gnojku, ty... To ty tak kochasz życie?
Kocham, Kuźma, kocham. Kocham życie, ale wiesz, jaki jestem niewytrzymały na ból.
Ach tak... Urwałeś nam co najmniej trzy tygodnie. Trzy tygodnie, ty gnojku, ty...
Urwałem, Kuźma, no urwałem. Ale i tak jeszcze prawie tydzień do wyroku, a potem te sześćdziesiąt dni, zanim przyjdzie zatwierdzenie. Przez te sześćdziesiąt dni coś się już może stać.
Co się może stać przez sześćdziesiąt dni?
Nie wiem, Kuźma. Może wojna, może rewolucja, może jakaś nowa władza...
Nowa władza, ty gnojku... nowa władza. Co ci tam nowa władza. Nie jesteś polityczny. Powieszą cię i tak, i tak.
Ciara... Słyszysz, Kuźma, Ciara. Pogadaj z nim. On kiedyś mówił coś o rewolucji.
Utop, Kuźma, utop. No, utop, Jezu kochany...
Ciara jest wściekły. Mówi, że to była sprawa na długie tygodnie, a ty rozłożyłeś ją już w drugim dniu. Uważa, że powinienem powiesić cię na prześcieradle. Jak parszywego psa. I ma rację. Zmarnowałeś mi kochankę. Zmarnowałeś mi Lolę. Zmarnowałeś mi Lolę i kawał życia. Dwadzieścia, a może i pięćdziesiąt pięknych dni.
Kuźma, tam ktoś jest.
Słyszę.
Pogadać z nim?
A czego on chce?
On pyta, czy my nie wiemy, co to za cela, w której on siedzi. Mówi, że tam takie dziwne przepierzenie i nie wie, co za nim jest. Czy mam mu powiedzieć?
Powiedz. Powiedz, że to przymierzalnia krawatów. I powiedz, że przez ciebie i my tam niedługo przyjdziemy.
Możesz mu powiedzieć, żeby się nie cieszył. Że zanim my tam przyjdziemy, to takich jak on przejdzie przez ten pokoik co najmniej piętnastu.
Szesnaście.
Jemu chodzi o to, ile masz czap.
Czap? Osiem. Tyle co i on. A po co mu to?
On mówi, że jak kiedyś uda mu się stąd wyjść, to dostaniesz od niego dziewiątą. Za Lolę. I to w trybie przyspieszonym. Nie tak jak tu.
Dobrze, Kuźma. Abyśmy tylko stąd wyszli. Bo mi się coś zdaje, że już nigdy nie wyjdziemy. Ani ja, ani on, ani ty.
Jasny szlag! Czego on znowu chce?!
No to co?
No to już wie, co jest za tym przepierzeniem. Chce teraz wiedzieć, jak długo siedzi się w tej poczekalni.
To powiedz mu. Powiedz, że jak usłyszy osobowy pociąg, to żeby się przygotował. I że potem przejedzie furka, a po furce ekspres. Ale ekspresu może już nie usłyszeć. Zresztą powiedz mu, co chcesz. I zastukaj, do cholery, żeby szef przyniósł nam wody.
Już stukam, Kuźma.
My?
Wy, Kuźma , wy... Żeby nie Ciara, to byście tę ostatnią zbrodnię zabrali z sobą do grobu.