Strona tytułowa [a] (0)
Karta tytułowa (0)
Akt I (71)
1.
(wszedł, przystanął na środku refektarza, przeżegnał się i złożył ręce do modlitwy)
2.
Benedicite – –
3.
Oculi omnium – –
4.
Gloria Patri, et Filio, et Spiritui Sancto – –
5.
Kyrie eleison – –
6.
Amen.
7.
Ja jestem przeorem.
8.
Dajcie mu jeść.
9.
Niech pan usiądzie. Proszę się posilić.
10.
(czyni gest ręką w stronę brata, by dolał Blattowi zupy i podał chleb)
11.
(milczy)
12.
(milczy)
13.
(milczy)
14.
(milczy)
15.
I nie oddali cesarzowi tego,Co jest Boskie.
16.
Dajcie mu habit. Niech będzie jednym z nas.
17.
(cofnął rękę)Nie – – nie – –
18.
(ukląkł przed krzyżem i modli się)
19.
(podniósł się z kolan)
20.
Dzień dobry.
21.
Dziękuję.
22.
(milczy)
23.
Nie mamy.
24.
Dziękuję. Nie przysyłaj. Węgla nie przyjmiemy.
25.
Nam węgiel nie jest potrzebny.
26.
Tak.
27.
Modlitwy łatwiej dochodzą do nieba,Gdy się je zmawia w nieogrzanych ścianach.
28.
Nie sądzę. Jestem tego pewien.
29.
Nie jestem twym wrogiem.
30.
Nie jestem twym wrogiem. Jestem wrogiem zła – –
31.
Ale mimo to byłem w owych czasachMniej wnikliwy od ciebie. Nie umiałemPrzewidzieć, że pod czerwoną sutannąMego przyjaciela, pokornego klerykaZ Collegium Germanicum, bije sercePrzyszłego komendanta – –
32.
Nie umiałeś wierzyć.
33.
Nad kim?
34.
Czy warto było tracić wiarę w Boga,Aby odnieść zwycięstwo nad takim robakiemJak ja?
35.
Uwierzyłeś w czarne szubienice,Jak kruki kraczące na horyzoncie,Uwierzyłeś w groby – –
36.
Na co czekasz?
37.
Pamięci nie zabijesz.
38.
(niecierpliwie)Po co przyszedłeś?
39.
Zajęty.
40.
Klasztorem i modlitwami.
41.
Za ciebie.
42.
Tak. I za tych, którzy giną tam, na dole.
43.
Za wszystkich. Tego prawa nie możesz mi odebrać.
44.
Czuję.
45.
Czuję.
46.
Przed czym?
47.
Czy przemawia przez ciebie troska o klasztor?
48.
(wyszedł za Bornem)
49.
(wraca i spostrzega pannę Chomin)Kto to? Co pani tu robi? Tu jest klauzura.Tu nie wolno wchodzić kobietom.
50.
Jak pani tutaj weszła? Kto panią tu wpuścił?
51.
Proszę stąd wyjść.
52.
(stoi)
53.
Jeżeli ktoś naprawdę pragnie się modlić – –
54.
To jest bluźnierstwo.
55.
Ja? Przeciw pani?
56.
(milczy)
57.
Pani jest chyba szalona. Nie wiemCzy mam bardziej podziwiać pani tupet czy cynizm.Rzeczywiście kilkakrotnie wygłaszałemPrzed wojną z ambony kazaniaPrzeciw dziewczętom lekkich obyczajów,Ale nie panią miałem na myśli,Bo nic o pani istnieniu nigdy nie słyszałem.Mówiłem ogólnie, tak jak się mówiO wielu bolączkach społecznych,Które pragniemy uleczyć.Nikogo nie wyklinałem ani na nikogoNie rzucałem kamieniem.Dziś panią widzę po raz pierwszy raz w życiu.Nie wiem, kim pani jest. Nie znam pani nazwiska – –
58.
Czy pani jest przy zdrowych zmysłach?
59.
(milczy)
60.
Pytałem panią o to na wstępie rozmowy.Czy ma to coś wspólnego z celem pani wizyty?
61.
Słucham.
62.
(przerywając)Nie wiem, o co pan chodzi.
63.
Skąd mogę o tym wiedzieć?
64.
Żyd? W naszym klasztorze? Pani chyba bredzi!
65.
Kogo mam szukać? Żyda? Gdzie mam szukać Żyda?Żaden Żyd tu nie przyszedł. Nic nie wiem o Żydzie.
66.
Proszę wyjść! Proszę natychmiast wyjść!
67.
Proszę natychmiast opuścić klasztor!
68.
(otworzył drzwi i patrzy za odchodzącą. Zamknął drzwi i podszedł do okna. Przystanął z boku pod ścianą i śledzi Pannę Chomin, jak idzie przez dziedziniec klasztorny. Upewniwszy się, że wyszła, pociągnął za sznur dzwonka, wiszącego nad drzwiami)
69.
(do jednego z Chóru)Niech ojciec zaraz pójdzie do kościołaI zdejmie sznur pereł z ołtarza Madonny.Proszę je schować w skrytce, za stallami.
70.
Już wkrótce zacznie sięRadosne owocowanie krzyża.Będzie to wielka chwila w naszym życiu,Może właśnie owa,Na której przyjścieCzekaliśmy tak długo,Może nawet po to urodziliśmy się,By ją dzisiaj przeżyć,Może właśnie ona jednaJest celemNaszego istnienia na ziemi.Mówię: może,Albowiem nie wiem,Czy tak jest na pewno,Ale ponieważ żyjemy po to,By przyświadczyć istnieniu Boga,Miejmy zawsze w pamięciOwoce krzyża,Abyśmy potem nie mieliWyrzutów sumienia,Że przeoczyliśmyCzas naznaczony. Cierpiąc za Chrystusa,Jesteśmy współtwórcami świata,Dlatego przygotujmy się na cierpienie,Na niesprawiedliwość,Na krzywdę,Na szaleństwo mężów ciemności,I nie pytajmy, dlaczego tak się dzieje,Bo każde pytanie jest trwogą i niepewnością,Ale nie spełnieniem. Jest jesień.Z głębi ogrodów i sadówKrzyczą psalmy DawidaI płaczą usta Sybilli. Już wkrótce z naszych modlitwPoczną opadać pierwsze owoceI rozpocznie się sądNad chodzącymi drzewami.Woda w stawach zmarszczy sięPod powiewem przelatujących aniołów,Którzy będą krążyć nad namiW poszukiwaniu żeru.Jesteśmy nadzy i bezimienni.Dopiero śmierć nada naszemu życiuWłaściwe imię. Wtedy będą nadaneNowe i właściwe imionaWszystkim dobry uczynkom i wszystkim zbrodniom,I wszystkim łzom, i wszystkim uśmiechom,I wszystkim tronom, i wszystkim szubienicom,I wszystkim skarbom, i wszystkim śmietnikom,I wszystkim owcom, i wszystkim kozłom,I wszystkim żebrakom, i wszystkim bogaczom,I wszystkim zwierzętom, i wszystkim rzeczom,I tymi imionami będą wzywane wszystkie popioły W dzień gniewu, W dzień owocobrania.
71.
Amen.
Akt II (68)
1.
(wchodzi)
2.
Na wieki wieków. Amen. Jak się masz, Jacku?Usiądź.
3.
(usiadł)
4.
Słucham cię, Jacku.
5.
Zupełnie swobodnie.
6.
Nikt.
7.
Na pewno.
8.
Ręczę.
9.
Wszystko Wiem, co mówią w mieście.
10.
To nie jest prawda, Jacku.
11.
Na wieki wieków. Amen.Cieszę się, że znowu mogę pana u siebie powitać.U siebie powitać Już bardzo długo. Powitać w klasztorze.Już bardzo długo pan nie był w klasztorze.Pan nie był w klasztorze.
12.
Na wieki wieków. Amen.Już bardzo długo pan nas mnie nie odwiedzał.Nie wiedziałem, gdzie mam pana szukać.
13.
Chciałem z panem pomówić.
14.
O Bornie, o sobie, o mojej gehennie.Dlaczego nagle przestał pan przychodzić?Pan także o mnie zwątpił?
15.
Już bardzo długo pan mnie nie odwiedzał.Nie wiedziałem, gdzie mam pana szukać.
16.
PRZEORChciałem z panem pomówić.O Bornie, osobie, o mojej gehennie.Dlaczego nagle przestał pan przychodzić?Pan także stracił do mnie zaufanie?Pan także o mnie zwątpił?
17.
Już bardzo długo pan mnie nie odwiedzał.Nie wiedziałem, gdzie mam pana szukać.Dlaczego nagle przestał pan przychodzić?Pan także stracił do mnie zaufanie?Pan także o mnie zwątpił?
18.
Jaki był wynik waszych obserwacji?
19.
Jakie macie dowody mojej niewinności?
20.
(opuścił głowę)
21.
(szeptem)Nie mam zamiaru niczego przed panem ukrywać.To są dawne dzieje. Poznałem go w RzymiePrzed dwudziestu laty. Był wówczas klerykiem.Nagle przed ostatnimi święceniamiPorzucił Collegium i wrócił do Niemiec, Gdzie wówczas ruch hitlerowski przybierał na sile. Pewnego dnia, a było to przed rokiem,Jakiś niemiecki oficer przybył do klasztoruI chciał ze mną mówić. Tu, w tym refektarzuNastąpiło nasze pierwsze spotkanie.Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, poznałemW hitlerowskim majorze dawnegoZnajomego z Rzymu. Born od tej poryPoczął często odwiedzać nasz klasztor.Przychodził o niespodziewanej godzinie,Zazwyczaj bez zapowiedzi,Siadał w fotelu i opowiadałO swoich wojennych przeżyciach,Potem zaczynał ze mną dyskutowaćO boskości Chrystusa, o EwangeliiI o różnych teologicznych problemach.Nie umiem zgłębić apokalipsyLudzkiej otchłani, jaką jest Born.Niekiedy łudziłem się, że cierpiZ powodu utraty wiary, lecz innym razemCzynił wrażenie, jakby świadomieZabijał resztki swojego sumienia.Sumienia? Nie wiem, czy on ma sumienie.Raz przyjechał pijany. Jego oczyNabiegły krwią. Krzyczał, że zburzy klasztor,Że rozstrzela wszystkich zakonników,Że spali wszystkie krzyże i święte figury,A Chrystusa wywiezie na żydowski kirkutI tam Go pogrzebie w zbiorowej mogile.A potem usiadł na ławie i długo milczał,Patrząc z kamiennym uporem na ten krzyż na ścianie. Dzień później rozpoczął akcję przeciw Żydom.
22.
Szantażowała mnie. Widziała Żyda,Jak się przekradał przez klasztorny mur.
23.
Pereł z ołtarza Matki Boskiej.
24.
Wyrzuciłem ją za drzwi.
25.
Nie wiem.
26.
(rozłożył ręce)Wiem o tym.
27.
Skąd pan o tym wie?
28.
Tak, będzie tutaj.
29.
Czyja?
30.
Niech pan mówi.
31.
Nie mogę spełnić pańskiego żądania.
32.
Jestem kapłanem.
33.
Niezbadana jest każda chwilaW życiu człowieka. Przykładając rękęDo śmierci zbrodniarza, odbieram mu możliwośćŻalu, pokuty i pojednania się z Bogiem.
34.
Jestem kapłanem i pragnęNawet w najgorszym zbrodniarzu,Na przekór jego grzechom i przestępstwom,Odnaleźć choćby wątły cień sumienia.
35.
(przerywając)Siebie i ojców nie będę ratowałKrwią moich wrogów.
36.
Mym obowiązkiem jest szukać człowiekaNawet w demonach. Kapłan ChrystusowyNie zabija człowieka, ale go ratuje.Każdego człowieka, niezależnie od tego,Kim jest i co zawinił wobecBoga i ludzi, niebiosów i ziemi,Bo wierzy, że o niewiadomej nikomu godzinieMoże nastąpić jego nawrócenie.
37.
Trudno.
38.
Niech Bóg prowadzi pana i ma w swej opiece.(robi nad nim znak krzyża)
39.
Na co pan czeka?
40.
(usiadł i zamyślił się)
41.
Jesteśmy tak samo jak wszyscy miotani burzą,Która nie wiadomo, dokąd nas zapędzi.
42.
A pan nie wierzy?
43.
Jest tylko jedna ucieczka.
44.
Do Chrystusa.
45.
To jest jeden i ten sam Bóg, mój synu.
46.
Tak nie jest, synu. Rozpacz ci dyktujeTe gorzkie słowa o życiu i Bogu.Ty bardzo cierpisz, lecz cierpieć nie umiesz.Chcąc umieć cierpieć, trzeba poznać dziejeBożego krzyża i uwierzyć w krzyż,Który owoce boleści przemieniaW owoc miłości.
47.
Od swego Boga. W księgach twych praojcówBóg przepowiedział swe przyjście na świat.Codziennie rano modlę się żarliwieO spokój duszy mordowanych Żydów.Codziennie rano modlę się żarliwieO świętą zgodę między IzraelemA jego Bogiem, zmarłym na Golgocie.Codziennie rano modlę się żarliwieO spokój wszystkich popalonych bożnic,I wszystkich domów Starego Zakonu,Zwęglonych zwojów Bożych Pięcioksięgów,Zmienionych w popiół liturgicznych chust,Stopionych w ogniu bożniczych świeczników,Srebrnych kielichów i koron zdobiącychCzoła rodałów. Albowiem w tych zwojach,Chustach, koronach, świecznikach, kielichach,We wszystkich przedmiotach liturgicznej służbySą zapowiedzi i święte proroctwoO Chrystusowym przyjściu na ten świat.
48.
Tragedia Boga jest tragedią Żydów,Cierpienie Żydów jest cierpieniem Boga.Gdy Bóg zapragnął wyjść z Jerozolimy,Aby objawić wszystkim ludom ziemiSwoje istnienie, miał On tylko jednąBramę, przez którą prowadziła drogaW kraje pogańskie. Krzyż był ową bramą.Naród wybrany, zazdrosny o Boga,Podniósł swe pięści przeciw swemu Bogu,Krzycząc, że raczej na krzyż Go przybije, A nie zezwoli, aby On miał zrównaćCzas Izraela z czasem innych ludów.Bóg nie chcąc dłużej być więźniem narodu,Który Go pragnął zachować na własność,Wybrał ciernistą, trudną drogę krzyża.Tam, na Golgocie dokonał się dramat,Podwójny dramat Boga i narodu.Izrael swego ukrzyżował Boga,Nie wiedząc o tym, że z tą samą chwiląPan Bóg na długie wieki ukrzyżowałSwój lud wybrany.
49.
Wiem, że to trudno zrozumieć, mój synu,Bo w tym jest wielka tajemnica Boga.
50.
Małe judejskie miasteczko BethlehemJest dziwnym miastem. Jest w każdym człowieku,Chociaż go wielu w sobie nie dostrzegaI nawet nie wie, że słyszy w swym sercuGłos Ewangelii.
51.
Posłuchaj synu. Ci, o których mówisz,Są poganami. Ich bóg jest upiorem,Który truciznę dźwiga w swym odwłokuJak żółty skorpion. Bóg dla nich jest mitem,Zimnym posągiem lub sługą ich pragnień,A jeśli nawet do niego się modlą,Swoją modlitwą – gdyby nawet onaByła płomienną, żarliwą modlitwą – Przeczą istnieniu Jezusa Chrystusa,Bo wszyscy przeczą istnieniu Chrystusa,Którzy źle wierzą. Trzeba umieć wierzyć.
52.
W tobie, mój synu, i w wszystkich cierpiących,Jeśli potrafią w swej wielkiej boleściWybaczyć zbrodnię swym nieprzyjaciołom.
53.
Wszystko rozumiem. Ale się zastanów,Czy rzeczywiście jesteś pełnym Żydem,A może tylko marnotrawnym synem,Który porzucił dom swojego Ojca,I poszedł w obcą, daleką krainę,Aby roztrwonić całą swą majętność?Żydem dopiero wówczas będziesz w pełni,Gdy uznasz Boga w cierpiącym Chrystusie.Ale to nie jest odejście od siebie,To tylko powrót do swojego domu,Do domu Ojca, który jest w niebiosach.To tylko powrót do prawdziwych dziejów,Nad święte brzegi Nowego Przymierza,Które wypływa z świętych ksiąg żydowskich,Jak rzeka z źródła. Wśród cyprysów bijeŹródło aniołów i wartkim strumieniemPłynie przez ziemię Ur i przez wersetyModlitw Mojżesza, przez krainę psalmówI ksiąg proroków, które stromą ścianąNagle urwane jak wzniesione czoło –Spiętrzają wodę. Płynie rzeka życiaBłękitnym nurtem. Ten, kto nienawidziRzeki, ten także nienawidzi źródła.Kto pluje w źródło, zanieczyszcza rzekę.Z Bożego źródła Boża płynie rzeka.Ludzie Hitlera? Gazowe komory?I ty w nich widzisz odprysk owej chwili,Gdy Bóg wygłaszał kazanie na Górze?I ty w nich widzisz ślady świętych stóp,Kroczących ufnie po falach jeziora?Posłuchaj synu, gdy człowiek upada,Samego siebie nienawidzi w ludziach.W piecach Daniela, na płonących rusztachLudzie Hitlera na popiół spalająWłasne jestestwo. To, że dalej żyją,To tylko pozór. Żyją tylko bestieApokalipsy, udające ludzi.Do owej bestii nie przykładaj miaryBoskiej i ludzkiej. Są tylko śmietnikiem.
54.
U progu skruchy zaczyna się ChrystusWszystko wybaczę. Ale nie zapomnę,Gdyż moja pamięć jest ścianą, pod którąUmierał człowiek.
55.
(milczy)
56.
(milczy)
57.
(milczy)
58.
Po co jest mi potrzebny kolczasty drut?
59.
Tu nie ma żadnego Żyda.
60.
Nie ukryliśmy!
61.
Kłamiesz!
62.
Tutaj nie ma Żyda.
63.
(podszedł do okna. Spojrzał na dziedziniec. Po czym mówi do jednego z ojców szeptem)Wyprowadź brata Emanuela.(jeden z ojców bierze za ramię Blatta i wyprowadza go. Na dworze ściemnia się. W refektarzu panuje półmrok)
64.
(idzie do okien. Zapuścił zasłony w jednym i drugim oknie. Przekręca kontakt elektryczny. Wrócił na środek refektarza)Słyszeliście.Jeżeli wydamy Żyda,Popełnimy samobójstwo na własnej duszy,Sprzeniewierzymy się Chrystusowi,A życie nasze będzie miałoTaką wartość,Jaką ma Pole Garncarzowe.Jeżeli natomiast nie wydamy Żyda, Bierzemy na siebieKrzyż Męki PańskiejI wychodzimy Bogu naprzeciw.Co wybieracie?Krzyż czy Pole Garncarzowe?
65.
Wielbimy Twoje ciało, Panie — —
66.
Wielbimy Twoją Krew, Panie — —
67.
Amen.
68.
Amen.
Akt III (44)
1.
Już minął czas naznaczony.
2.
Już minął czas naznaczony.
3.
Już minął czas naznaczony.
4.
Już minął czas naznaczony.
5.
Minęła granica czasu,Którą nam wyznaczyłeś,Należymy do ciebie.Możesz z nami uczynić, cokolwiek zechcesz.
6.
Nie jestem godzien łaski męczeństwa. GdybymO nim marzył, dopuściłbym się grzechu pychy.Bronię się przed pokusą cierpienia,Która jest równie silna jak pokusa grzechu.Ale jeżeli ktokolwiek zażąda ode mnie,Abym się zaparł ksiąg ewangelicznych,Pójdę naprzeciw każdemu męczeństwuI nałożę na siebie płaszcz krwi.Ale kim jestem, abym miał odwagę z własnej woliWspiąć się na wzgórze Trupiej Czaszki?Kim jestem, abym marzył o psalmicznych schodach,Które prowadzą na szczyty wieczności?Błagam Boga, aby oddalił ode mnieKielich krwi, gdyż jestem człowiekiem,Który w swej słabości może zbłądzić i upaść.Kto zna swoje siły? Kto zna wytrzymałośćSwojego ciała i swojej woli?Kto z nas wie, czy nie stchórzyW ostatniej godzinie,I nie cofnie się spod podnóża Kalwarii,I nie będzie błagał sądu o litość,I nie odwoła u progu świątyniSwoich słów, które głosiłPrzeciw ludzkiej zatwardziałości.Więc jakże mogę marzyć o męczeństwie?
7.
(milczy)
8.
Zapewne nie ma we nieprawdziwej pokoryAni prawdziwej miłości,Ani prawdziwej dobroci.Zapewne nie jestem źródłemNiebieskich ptakówAni białą laską ślepców,Przechodzących przez ulicę,Chociaż zawsze chciałem byćDobrocią i źródłem, i łaską.Zapewne czynię dobroDla pożądliwości ciała,Zapewne chcę pomnożyćMoją majętność przed obliczem ludziI przed obliczem materii.Dlatego Bóg nie umocnił nade mnąSpojrzenia swoich oczuI unosi się nade mnąJak nad zatrutą wodą.Cóż może rzec woda zatruta?Cóż może rzec woda spleśniała?Cóż może rzec woda zmącona?
9.
Spytaj. Niech ci chór odpowie.
10.
(chce podbiec do Blatta)
11.
Co chcesz uczynić?
12.
Błagam cię, zostaw w spokoju tego człowieka.
13.
Uklęknijmy.
14.
(ukląkł)
15.
Jesteś, o Panie, moim światłem i zbawieniem — —
16.
Słuchaj, o Panie, głosu mojego, gdy wołam —
17.
Cokolwiek uczynisz ze mną, o Panie — —
18.
Po co to uczyniłeś?
19.
Do kogo?
20.
Dlaczego mnie nienawidzisz?
21.
Jesteś nędznikiem!
22.
Na pewno tak wyglądał! Był przecież człowiekiem!
23.
Na pewno tak samo!
24.
(wskazał na krucyfiks, wiszący na ścianie)Bóg zstąpił z krzyża i wszedł w ciałoUmęczonego człowieka!
25.
Ubiczowałeś Boga, zbrodniarzu!Ukoronowałeś Boga cierniową koroną!
26.
Biada ci! Biada ci! Biada, bogobójco!(idzie ku drzwiom)
27.
Rób z nami, co zechcesz!Każ nas rozstrzelać!Ale teraz chcę być sam!(krzyczy)Chcę być sam!
28.
(przystanął)
29.
Czy nie ma w tobie ani cienia żaluPo minionej przeszłości? Czy nie ma w tobieAni jednego śladu po dawnych modlitwach?Przebywałeś kiedyś na wysokich górach.Po co zeszedłeś z tych gór? Po co?Czy po to, by ludziom zadawać cierpienie?
30.
Więc może jest w tobie choć jedno westchnienie,Które mógłbym przywołać z twej dawnej pamięciI odnaleźć w nim bicie serca, wzruszenie lub łzę.Przecież płacz i modlitwa nie mogły tak wyschnąćBy nie został po nich choć znikomy ślad.Czy nie ma w tobie ani ziarnka wiary?
31.
Tak.
32.
A może jest w tobie choć echo sumienia?
33.
Oswojone Erynie są tylko halucynacjąTwych pragnień. Tych ptaków nie można oswoić.Można je tylko uśpić. Ale kto uśpiłErynie, każdym swym czynem sam siebie zabija.Taka jest zemsta śpiących ptaków,Które we śnie się duszą,Albowiem celem ich istnieniaJest nocny lot w człowiekuJak w burzliwym żywiole.Biada tym, którzy nie słyszą w sobieKrzyku uskrzydlonej krwi.
34.
Niech wejdzie.
35.
(ukląkł przy zwłokach. Robi nad nimi znak krzyża. Podnosi się z kolan)
36.
Chryste!
37.
(opuścił wzrok ku ziemi)
38.
Już go dosięgnąłeś.
39.
Tak.
40.
Poszedł.
41.
Born już nigdy ciebie nie skrzywdzi,Bracie Emanuelu. Jesteś bezpieczny.
42.
Ty lepiej wiesz niż my, bracie Emanuelu,Albowiem nie w nas, lecz w tobieBóg powtórzył misterium swoich cierni.
43.
(klęka, zwrócony twarzą w stronę krzyża)Boże, ten, który teraz umiera,Jest zbrodniarzem.Za chwilę zaczniesz sprawować sądNad spróchniałym człowiekiem.Krew jego ofiarWoła do CiebieZ otchłani.Panie, wyznaczysz cenę krwiI wyznaczysz cenę otchłani,I zliczysz ludy siedząceNad brzegami Babilonu,I dzieci, konające w komorach gazowych,I lutnie zawieszone na szubienicznych drzewach.Ale zechciej, o Panie,Z rachunku jego grzechówWymazać zło,Którym mnie doświadczał.Ja mu je przebaczam.
44.
Boże Abrahama, Izaaka i Jakuba,Boże Izraela,Chrystusie,Jesteś, który jesteś.Jesteś, który jesteśNa drogach karawanowych,Prowadzących z miastaUr Chaldejczyków.Jesteś, który jesteśW namiotach Abrahama,W niewidzących oczach Izaaka,Na szczeblach Jakubowej drabiny,I na szczycie Synaju,I na szczycie Morii,I na szczycie Góry Błogosławieństw,I na szczycie Góry Przemienienia,I na szczycie Golgoty.Jesteś, który jesteśW jaskini Dawida,W jaskini DanielaI w jaskini Bethlehem,I w jaskini Zmartwychwstania.Przyszedłeś i przychodzisz co chwilaW kole służebnych aniołów,Albowiem każda chwilaJest ostatecznościąI jest czasem Twojego gniewu,I jest czasem Twojego miłosierdzia,Chrystusie.