piątek 24 marca
Drogi Żuczku!
Tylko jedna sprawa: Bardzo, bardzo piękne
wierszeMowa o utworach: 24 szyby w oknie, Dzikie gęsi, Out town, Piosenka więzienna, Postscriptum i Śpiew między drzewami, czytanych przez Lechonia na łamach londyńskich „Wiadomości” 1950, nr 11 (206) z 12 marca, które weszły do tomu Korzec maku (Londyn 1951). Obszerniejszy komentarz znalazł się w dziennikowych notatkach Lechonia: „Bardzo piękne wiersze Wierzyńskiego w «Wiadomościach». Jest w nich lekkość młodzieńcza, z którą mówi rzeczy ważne, pełne doświadczenia. Można by się łudzić, że ta irracjonalność jest tuwimowska, ale nie – jest to inny świat, inna wizja, inne obrazy i inna muzyka. U Tuwima to czary, to prawie czarna magia, jakieś się w nich dzieją awantury zmysłowe, diabeł raz po raz robi w nich swe sztuczki. Tutaj – wszystko jest jakby odwcielone, jakby naprawdę z kluczem gęsi płynące po niebie. Wierzyński jest lirykiem, i teraz właśnie jego liryzm kulminuje. W tych wierszach jest cudowna młodość i zarazem bardzo wielka sztuka, można by powiedzieć – mistrzostwo. Wiem, że robi on sobie najwięcej ze swoich patriotycznych tyrad, ale po pierwsze pełno w nich prozaizmów, a poza tym – po Mickiewiczu i Słowackim – cóż jeszcze o tych rzeczach można patetycznego powiedzieć? Staś Baliński znalazł własny ton prawie rodzinny, jakby Polska była dziedzictwem po Odyńcu i Ludwice Śniadeckiej – jego kameralność, stylizacja pod romantyków – są wynalazkiem i ratunkiem przed oracją. Myślę, że ten tom, który teraz Wierzyński pisze, będzie jego najbardziej własną rzeczą i będzie czytany zawsze. W nim są prawdziwe czary, naprawdę inny świat, wyższą łaską przed nim otwarty. W nim jest on poetą beznadziejnie i niczym więcej. To najlepsze, co można powiedzieć o wierszach” (J. Lechoń, Dziennik, wstęp i konsultacja edytorska Roman Loth, Warszawa 1992, t. 1, notatka z 24 marca 1950 r., s. 248–249).. Cały świat i Twój świat własny – uważam, że Twój najbardziej własny – gdzie poruszasz się z budzącą zazdrość lekkością starego
Ariela – czy młodego
Prospera. Mówię o zazdrości, bo czuję potworny ciężar mej retoryki, mego sexu, mej prozy, nie mówiąc o wirusie – gdybym chciał lecieć za Twymi gęsiami – od razu upadłbym i zostałaby po mnie mokra plama.
Ściskam Cię serdecznie, mój młody przyjacielu. Osiągnąłeś młodość poetycką – większą niż w
Wiośnie i winie – lekkość niezrównaną, a pełną w a g i. Czy zechcesz jeszcze przyjaźnić się z nieudanym oratorem, ciężkim prozatorem, słowem człowiekiem skończonym – jakim jestem? Czy mógłbyś mi dać radę, jak odzyskać talent?
Co do tytułu dla pięknego, cudnego tomu, to nie „między”
[1]Uwaga odnosiła się do projektowanego tytułu tomu wierszy Śpiewane między drzewami, który ostatecznie został nazwany Korzec maku.
. Coś wymyślimy razem. Dziękuję Ci za wszystko, Ziaba ekscytuje mnie fantastycznie. Napisz zaraz co z kamykiem. Uściskaj
Halusię i siebie
Twój
były poeta
JL