Kochany Żuczku,
Nie pisałem do Ciebie od razu, choć czułem w sobie jak matka płód każdy ruch kamieni w Twoim pęcherzu. Nie możesz wymagać ode mnie więcej zwłaszcza wobec ogólnego upadku wrażliwości i szalejącego wszędzie totalitaryzmu. Miałem parę terminowych głupich robót, m.in. bardzo trudną do wybrnięcia pisaninę, której nie mogłem odmówić Wacławowi Lednickiemu – wspomnienie o Maryli do broszurki, którą on wydajeO tym trudnym przyjacielskim zadaniu pisał Lechoń w Dzienniku m.in. 4 maja 1950 r.: „Skończyłem pisać to wspomnienie. Źle. Ciężkie, długie zdania, wszystko nie dość ważne i nie dość brązownicze, boję się, że Wacław Lednicki, dla którego właściwie to zrobiłem, będzie to miał za niedocenienie Maryli. Ale nie wiem, czy nawet mając dosyć czasu, napisałbym to dobrze. Maryla była bowiem średnią artystką, trudnym człowiekiem. Trudno było zrobić z niej pomnik, a portret podobny, to jako pośmiertny hołd wydaje się bliskim za mało”; wkrótce jednak zanotował (11 maja 1950 r.): „List od Wacława Lednickiego, pełen serdeczności i podziękowań za wspomnienie o Maryli. Pisze mi: «W Maryli miałeś wielkiego i oddanego Ci przyjaciela, pełnego admiracji. – Szczodrze za przyjaźń tę zapłaciłeś.» Jeżeli tak się stało, jeżeli przy tym dało to coś Wacławowi, który przeżył samobójstwo dwojga najbliższych istot, to owo nieważne wspomnienie mieć będę nie za literaturę, ale za uczynek, i jestem szczęśliwy, żem się od niego nie uchylił” (J. Lechoń, Dziennik, wstęp i konsultacja edytorska Roman Loth, Warszawa 1992, t. 1, s. 286 i 293).. Domyślasz się, jak się pociłem, mając zresztą świadomość, że wszystko jest na nie, że to będzie złe – bo jak może być inaczej. Tak czy owak – były to złe dnie – z daleka od samego siebie. Teraz zawracam z tej drogi, pisząc od razu do Żuczka. Jeszcze nie rozmawiałem z Solskim, ale zaraz to zrobię, bo da mi to nadzieję Twego przyjazdu. Inaczej pozostawałoby tylko wprosić się na jakiś week-end do „Państwa” („avec Mademoiselle bien entendu”) – przypuszczam, że u Was też już wiosna – smutna na mój gust pora roku. Czy nie masz wiadomości od Mietka? Na podstawie sutego „[---]”, który on zapowiada – mam jednak wrażenie, że ten czerwiec jeszcze trochę się odwlecze. Przyznam się, że wszelka myśl o mieszaniu się w te sprawy robi na mnie potworne wrażenie, wywołuje wizję „Tygodnika”, a specjalnie Obierka. Czyli w rezultacie szalone torsje i bezustanna sraczka. Jeżeli tam oni z tych miliardów, które mieli, nie zaoszczędzili miliona na Kulturę Polską, to mogę powiedzieć tylko to, co Kościuszko, który też był jak ja patriotą: „Finis Poloniae”Łac.: koniec Polski; okrzyk, który rzekomo wydał Kościuszko po klęsce w bitwie stoczonej z wojskami rosyjskimi pod Maciejowicami 10 października 1794 r..
Co myślisz o ankiecie „Wiadomości”? Dostawszy – ów papier, na który nigdy nie odpowiadam – miałem najpierw ochotę odpisać:
„Pytał głupi mądrego na co rozum zda się – . . . . . . według mego zdania – a b y n i e o d p o w i ad a ć n a g ł u p i e p yt a n i a”Niedokładne przytoczenie fraszki Ignacego Krasickiego Mądry i głupi, która brzmi:
Pytał głupi mądrego: „Na co rozum zda się?”
Mądry milczał; gdy coraz bardziej naprzykrza się,
Rzekł mu: „Na to się przyda, według mego zdania,
Żeby nie odpowiadać na głupie pytania”.
. Ale później zdecydowałem, że to i tak za dużoMowa o ogłoszonej w grudniu 1949 r. ankiecie Profile intelektualne pisarzy polskich, w której respondentom postawiono następujące pytania: 1. Jaki kraj i jaką epokę uważa Pan za swoją ojczyznę?; 2. Co zawdzięcza Pan literaturze angielskiej?; 3. Jakie było najsensacyjniejsze przeżycie kulturalne Pana?; 4. Gdyby Pan nie był pisarzem, czym chciałby Pan być i dlaczego? Lechoń istotnie nie wziął udziału w ankiecie; pierwsze odpowiedzi ukazały się w „Wiadomościach” 1950, nr 13 (208) z 26 marca; w ankiecie wypowiedzieli się: Ignacy Baliński, Stanisław Baliński, Jan Bielatowicz, Antoni Bogusławski, Zofia Bohdanowiczowa, Ferdynand Goetel, Wacław Grubiński, Gustaw Herling-Grudziński, Janusz Jasieńczyk, Janusz Kowalewski, Herminia Naglerowa, Tadeusz Nowakowski, Michał Pawlikowski, Bronisław Przyłuski, Tadeusz Siuta, Wacław Solski, Stanisław Stroński, Tadeusz Sułkowski, Wiktor Weintraub, Ignacy Wieniewski, Stefania Zahorska i Wacław Alfred Zbyszewski.. Czy Ty nie uważasz, że ci wszyscy ludzie są głuchą prowincją i cierpią na szalony snobizm. Każdy z nich uległ szalonemu wpływowi Francji i Anglii – każdy ma drugą ojczyznę Francję, z której przeważnie zna burdele i piosenki Chevaliera. Ja przyznam się – byłem dziesięć lat we Francji w warunkach, o których żadnym WeintraubomJego wypowiedź w ankiecie została wydrukowana w „Wiadomościach” 1950, nr 14 (209) z 2 kwietnia; odpowiedź na czwarte pytanie brzmiała następująco: „Kim bym chciał zostać, gdybym nie był pisarzem? – kłopotliwe pytanie. W smarkatych latach marzyłem o zawodzie maszynisty na kolei. Potem w różnych czasach rozmaite człowiekowi chętki pętały się po głowie. Ponieważ jednak nie uważam ich za bardzo mądre, wolę się z nich nie zwierzać”. (c h c i a ł b y b y ć k o l e j a r z e m!!) nie śniło się – uważam się za dziecko literatury polskiej – nie byłoby mnie bez Mickiewicza, Wyspiańskiego i nawet Żeromskiego. Co do ojczyzny – to moją drugą ojczyzną jest Francja, trzecią Brazylia, czwartą Ameryka – bo każdy kto kocha jeden kraj, powinien umieć kochać i inne. Ale oczywiście to jest façon de parlerFranc., dosłownie: sposób mówienia; tu: figura stylistyczna., bo j e d y n ą o j c z y z n ą j e s t P o l s k aLechoń kilkakrotnie komentował w Dzienniku publikowane na łamach „Wiadomości” odpowiedzi na ankietę, a notatki te zawierają niemal te same sformułowania, jakich użył w liście do przyjaciela, nadto m.in. 15 kwietnia 1950 r. pisał: „Znowu ankieta «Wiadomości», która jest okazją dla wszystkich, wszystko jedno jak piszących, aby się obnażyć i nagadać o sobie. Bardzo dużo odpowiedzi, z których wynika, że Francja jest drugą ojczyzną tych grafomanów. Coś w tym wstrętnie dorobkiewiczowskiego, jakieś paskarstwo duchowe. Ostatecznie byłem dziesięć lat we Francji, przeczytałem co najlepsze z jej literatury, znałem wielu wielkich ludzi Francji tych czasów. Z tego urodziło się nie tylko moje zrozumienia dla istotnych wartości francuskiej prozy, nad którą nic lepszego nie napisano w prozie, ale też świadomość, czym jest poezja polska, czym jest polski idealizm, jakim cudem, równym największym w innych krajach, są Mickiewicz, Norwid, Wyspiański – a nawet Zemsta i niektóre karty, i cała postawa Żeromskiego. Nie rozumiem tych bałwochwalców Francji dzisiaj, gdy jest ona mauzoleum, pod którym załatwiają się Sartre, Genet i gdzie Mauriak i Maritain znieważają swymi modłami grób Joanny d’Arc i św. Wincentego”; a innego dnia (3 maja 1950): „W ankiecie «Wiadomości», która jest przede wszystkim ekshibicją grafomanów, większość odpowiadających mówi: «Moją drugą ojczyzna jest Francja». Gdybym odpowiadał na to nie bardzo mądre pytanie, odpowiedziałbym: «Francja jest drugą ojczyzną każdego Europejczyka i kiedy ją poznałem, zrozumiałem, ile we mnie myśli, odczuć i skłonności obudziło się i uświadomiło we Francji. Ale w ostatnich moich paryskich latach czułem to coraz słabiej, bo Francja przestała mnie żywić, stała się dla mnie muzeum i świątynią pamiątek. Myślę, że każdy człowiek wolny, czujący związek ze światem, należy w końcu do każdego kraju, w którym mieszka, że jeśli zdolny jest naprawdę kochać swój kraj, to znajdzie coś do kochania i w innych. Moją trzecią ojczyzną, do której bardzo tęsknię – była Brazylia, a Ameryka, mimo wszystko, coraz bardziej staje się czwartą. To wszystko z tym zastrzeżeniem, że prawdziwa ojczyzna jest tylko jedna»” (J. Lechoń, Dziennik, wstęp i konsultacja edytorska Roman Loth, Warszawa 1992, t. 1, s. 269 i 286)..
Z rzeczy towarzyskich: moje proroctwo co do Czapski – Aniela – Kranc – sprawdziło się. Fela już się wypowiedziała w tej sprawie, komunikując mi, że Czapski został zupełnie zablokowany przez Anielę, że zjawił się u niej tylko raz, żądając jakiegoś pisania na maszynie, wyraziła przy tym przypuszczenie, że zły stan jego zdrowia wywołany jest gadatliwością jej siostry (ta hipoteza wydaje mi się dosyć rozsądna). Wreszcie powiedziała: „Wczoraj byłeś okrutny wobec Józia – dlaczego? Bo byłeś tak olśniewająco dowcipny”. A teraz coś z Freuda – Czy wiesz, że Jordanowa wyobraziła sobie, że ją kocham nieszczęśliwie, że boję się wyznać jej miłość. I pomyśleć, że ja spędzałem godziny z tym klocem, uważając ją za biedną opuszczoną wdowęTo makabryczny żart Lechonia, jako że Henryk Jordan zmarł w 1967 r.; Felicja Jordanowa była z nim rozwiedziona (w separacji?)., a ona uważa się za panią Hańską, będąc tym, czym jest, to znaczy się głupią klempą. Kaziu! Kartka skończona. Ściskam Was najmocniej
Leszek