Nowy Jork 13 września 1950
Drogi Kaziu, Bardzo Ci dziękuję za list i mądre, dobrze przemyślane, zawarte w nim rady. Martwi mnie tylko, że Ci aż taka myśl przyszła do głowy, aby Halusia mi coś przepisywała. Myślałem, że znasz mnie na tyle, aby wiedzieć, że gdybym mógł przewidzieć taki rezultat mego listu – to bym słowa skargi z siebie nie wydobył.
Zapamiętaj więc sobie raz na zawsze – że tylko dlatego Tobie skarżę się, że te moje skargi są zupełnie bezinteresowne i gdybym miał się obawiać o takie reakcje, jak z tym przepisywaniem – utrudniałoby mi to bardzo użalanie się, które ma, jak wiesz, wielką wartość psychoanalityczną. Powracając na krótko do tych moich biadań – to chciałbym je streścić w takim obrazie. Znasz mój pokój, moją ciemną norę, gdzie nic nie można postawić, powiesić, nikogo przyjąć. Otóż ten pokój jest to zarazem jedyna moja w tej chwili możliwość mieszkania ze względu na zacne damy. Wyobraź sobie teraz siebie w takim pokoju, co byś czuł i jak byś pisał. Amen. Aniela z miną Delfiny Potockiej, śpiewającej umierającemu Chopinowi, zgodziła się na to, abym jej podyktował fragmenty Dziennika. Widzi w tym niewątpliwie – [---] niej akt miłosny, a ja nie wyprowadzam jej z błędu – bo inaczej Dziennik byłby nieprzepisany. Jedno jest pewne. Jeżeli Ewa Curie, jak tego pragnę i na co ją namawiam, przyjedzie tutaj – zaraz oświadczę się jej. A dalej zobaczymy. Tytuł Korzec maku lepszy niż poprzedni i pasujący do tomu – ale coś mi za staffowski – zanadto Plaster mioduW rzeczywistości był to wydany w 1937 r. we florenckiej oficynie Samuela Tyszkiewicza tom wierszy Józefa Andrzeja Teslara. Uważam, że cudowna Europa – będzie to w o c z a c h l u d z i za mało jako prezent dla pamięci Matuszewskiego. Nigdy nie dowiedziałem się, dlaczegoście się rozstali – ale wiem, jakim był przez lata całe wielbicielem i po prostu kochankiem Twych wierszyLechoń odwołuje się zapewne do nieporozumień między Matuszewskim a Wierzyńskim, które mogły wpłynąć na rozluźnienie ich przyjaźni. W istocie u ich podłoża leżały kwestie polityczne: po śmierci Piłsudskiego Matuszewski wraz z grupą tzw. pułkowników został odsunięty od wpływu na bieżące życie polityczne, poeta zaś, obsypywany laurami, nie odnosił się do ówczesnego obozu rządzącego krytycznie. Wierzyński przemawiał jednak na pogrzebie Matuszewskiego. Zob. K. Wierzyński, Przemówienie nad grobem, „Biuletyn Organizacyjny KNAPP” 1946, nr 7–8 oraz korespondencja Wierzyńskiego z Matuszewskim z 1942–1946, IJP (NY) sygn.: 701/71/0/5.. Mam wrażenie, że w ogólnym przed wiecznością rachunku należałby mu się jakiś mały tomik od Ciebie albo duży o nim kawał prozy. Do Jędrzejewskiego nie dzwoniłem, bo gdzieś zadziałem jego telefon. Ale oczywiście odszukam to i dowiem się tej daty. Wczoraj widziałem się z Weintraubem, który jest do kogoś podobny – nie tylko fizycznie – jakiegoś galicyjskiego literata przypomina. Uważam, że wszyscy krytycy mają w środku jakąś niezupełność, jakieś kompleksy, coś z zawiedzionych geniuszów. Z tym wszystkim – bardzo z nim miło się rozmawia i dziś z przyjemnością pomyślałem, że będzie on w BostonieW 1950 r. Wiktor Weintraub został zaproszony jako visiting lecturer w zakresie języka i literatury polskiej na Harvard University w Cambridge, które to miasto wchodzi w obszar metropolitalny tzw. Wielkiego Bostonu, a od Bostonu (stolicy stanu Massachusetts) dzieli je jedynie Charles River (Rzeka Karola) – stąd wyrażenie Lechonia. Weintraub został następnie na Harvardzie profesorem nadzwyczajnym (w 1954 r.) i profesorem zwyczajnym (w 1959 r.) języków i literatur słowiańskich, a w 1971 r. objął kierownictwo tamtejszej katedry języka i literatury polskiej, utworzonej dzięki Fundacji Alfreda Jurzykowskiego w Nowym Jorku.. Pokazywał mi on ostatni, już w Londynie drukowany, numer „Wiadomości”Do tego czasu ze względów oszczędnościowych „Wiadomości” drukowane były w Brukseli., w których Grydz pomieścił in extenso Twój list o wyjściu kamieni, wykropkowując tylko słowo s.....Zob. Silva rerum, „Wiadomości” 1950, nr 37/38 (232/233) z 17 września, przedruk w: M. Grydzewski, Silva rerum, dz. cyt., s. 243. Grydzewski wykropkował używane kilkakrotnie przez Wierzyńskiego słowo „sikać”. Przyznam się, że byłbym bardzo zły, gdyby mi ktoś taki kawał zrobił. Jest to gówniarstwo w stylu „Qui pro Quo”. No, ale może to ja tylko tak to odczuwam. Za parę dni przyjedzie tu na stałe Łukasiewicz z rodziną jako Ambasador pana Augusta. Mam nadzieję, że nie zrozumie tej misji jak zachęty do dalszych idiotycznych kłótni i że nie będzie od nas wymagał jakichś patriotycznych oświadczeń – czego zresztą można się po nim spodziewać. Jak Ci już pisałem, Korboński i Pehr liczą na nasze mediacje – a ja naprawdę nie wiem, czy można będzie im odmówić, wczoraj znów Pehr godzinę mi to kładł do głowy i brzucha na przyjęciu dla Weintraubów u Seidenmana. Zosia Rajchman wróciła, Żanulka robi jakieś szalone spustoszenia wśród mężczyzn, Litka Barcza ma wywalone gały od BasedowaChoroba Basedowa – schorzenie związane z nadczynnością tarczycy, objawiające się wytrzeszczem oczu oraz wolem. i zachowuje się zupełnie jak wariatka – jeżeli sobie tego gruczołu nie zoperuje, trzeba będzie od niej uciekać – takie ordynarne, a chwilami i nieprzyjemne rzeczy mówi. Irena Grabowska dostała na West-Endzie koło 72 [ulicy] d w a c u d o w n e, w ie l k i e p o k o j e z a s i e d e m d z i e s i ą t p i ę ć d o l a r ó w. Z Waszymi meblami – byłoby to c a c k o. Co do samochodu – to Krzyś Bortnowski kupił dwa lata temu samochód za dwieście dolarów i zostawił go na drodze w pierwszej podróży do Sea Cliff, a Zozo Rosen kupiła studebakeraStudebaker – marka amerykańskich samochodów ciężarowych, produkowanych od 1902 r. – stary samochód za dolarów czterysta pięćdziesiąt i dwa dni nim jeździła – po czym firma zwróciła jej dwieście pięćdziesiąt. Radzę więc – każ komuś z Twych wielbicieli, aby Ci kupił coś za sześćset dolarów, ale nie ryzykuj tych siedemdziesięciu pięciu. To już chyba wszystko. Ponieważ moje życzenia wyjawiam po prostu i nie ubieram ich w szaty skarg ukrytych – więc Ci powiem, że nie tylko ze względu na siebie, ale na bardzo teraz smutnego Aubreyego – byłbym szczęśliwy, gdyby można do Was zajechać kiedyś na jakiś week-end, jeszcze przy słońcu i jakiej takiej temperaturze. Aubrey cierpi na dziką samotność i takie pół dnia byłoby to dla niego wielkie szczęście – nie mówiąc o mnie. Ale naturalnie – byłoby to nieszczęście, gdybyś z tego powodu miał się kłopotać i psuć sobie jakieś plany. Jeszcze raz dziękuję Ci i ściskam Was oboje najczulej
Leszek