35 lat temu: 7 VII 1915
dostałem się do niewoli rosyjskiejOd kwietnia do lipca 1915 r. Wierzyński jako żołnierz 77. pułku piechoty austriackiej „brał udział w ofensywie wojsk austriacko-niemieckich pod wodzą Augusta von Mackensena skierowanej przeciwko Rosji. Walczył na linii Sanu, zdobywał Gorlice i Przemyśl. 7 lipca razem z pułkiem dostał się pod Kraśnikiem do niewoli rosyjskiej. Przez dwa i pół roku przebywał w obozie jenieckim w Riazaniu. Tu poznał Jelenę Masłową (1896–1960), słuchaczkę Żeńskich Wyższych Kursów Literackich w Moskwie, która stała się jego przewodniczką po literaturze rosyjskiej. Poeta czytał w oryginale Tołstoja, Błoka, Briusowa, Pasternaka. Po pewnym czasie znajomość z Masłową przerodziła się w wielką miłość, trwającą dwa lata” (cyt. za: "Kalendarium życia i twórczości Kazimierza Wierzyńskiego", w: "Wspomnienia o Kazimierzu Wierzyńskim", oprac. P. Kądziela, Warszawa 2001, s. 393–394; zob. P. Kądziela, "Kazimierz Wierzyński w niewoli rosyjskiej", „Tygodnik Powszechny” 1986, nr 37). Sam autor wspominał ten okres biografii (rozdziały 4–6) w: "Pamiętniku poety", oprac. P. Kądziela, Warszawa 1991, s. 29–44. Zob. też N. Agramakow, I. Bałabanow, "Riazańska muza Wierzyńskiego (Miłość Rosjanki i polskiego poety)", przekł. P. Mitzner, „Rzeczpospolita”, dod. „Plus Minus” 2000, nr 51, s. D5.
7 l i p c a 1 9 5 0
Kochany Lesipuszka, Ziaby nie ma już drugi dzień, nie ma komu ugotować jajek ani podać herbaty, nie ma z kim pójść do kaczek ani przetrząsnąć (dogłębnie) jaźni (otchłannej)Z dziennikowych zapisków Lechonia wynika, że spędził u przyjaciół kilka dni, od 30 czerwca do 4 lipca 1950 r.; notował wówczas m.in.: „Siedzę w cudnym, starym domu u Wierzyńskich w Sag Harbor z uczuciem, że uciekłem od jakichś prześladowań” (30 czerwca); „Dzień przespany, przełażony, przegadany” (1 lipca); „Na jeziorku w Sag Harbor osiedliły się przed laty dzikie kaczki […]. Widowisko karmienia ich przez tutejszych protektorów ma w sobie czarujący egzotyzm, bajkowość i komizm nieodparty” (J. Lechoń, Dziennik, wstęp i konsultacja edytorska Roman Loth, Warszawa 1992, t. 1, s. 335, 336, 338).. Żałuję, że kompozycja towarzyska nie była na wysokości zadania, przypuszczamW tym czasie odwiedziła też Wierzyńskich Aniela Mieczysławska, „która ma figurę osiemnastoletniej dziewczyny, robiła jakiegoś Dalcroze’a w kąpielowym kostiumie” (J. Lechoń, Dziennik, dz. cyt., t. 1, notatka z 3 lipca 1950 r., s. 338)., ale może to się da odrobić. Poza tym zapomniałem pomówić z Tobą o wielu rzeczach. Chciałem Cię spytać o rosyjskie przysłowie „jeśli sam siebie nie pochwalisz…” – to co, nie pamiętam, co dalejTo rosyjskie powiedzenie w całości brzmi: „kak sam siebia nie pochwalisz, kak oplewannyj sidisz”. Przyczynę przypominania tego porzekadła wyjaśnia poniekąd dalsza treść listu, tj. starania wokół książki Życie Chopina.. Napisz. Druga rzecz: czy oderwałbyś się od pracy [na] parę słów dla „Wiad[omości]” o moim Chopinie. To, co mówiłeś na wieczorze Haleckiego o wnuczce George SandWierzyński odwołuje się do wieczoru 5 listopada 1949 r., kiedy inauguracja nowego roku akademickiego Polskiego Instytutu Naukowego w Ameryce, którego dyrektorem był wówczas prof. Oskar Halecki, połączona była z promocją "Życia Chopina". Wygłoszone na tym spotkaniu przemówienie Lechonia zostało wydrukowane pt. Nieco o życiorysach w „Wiadomościach” 1950, nr 40 (235) z 1 października. W swoim wystąpieniu Lechoń przypomniał obchodzone w Paryżu w 1931 uroczystości związane ze stuleciem przyjazdu Chopina do stolicy Francji, odbywające się z udziałem wnuczki George Sand, m.in. wystawę w Bibliotece Polskiej. „Na otwarciu tej wystawy właśnie, kiedy fotografowie zabierali się do zrobienia grupy wybitnych gości, zwróciłem się do stojącej skromnie na uboczu pani o grubych, męskich rysach z prośbą, by zajęła miejsce w pierwszym rzędzie grupy obok eleganckiego, mile uśmiechniętego pana w średnim wieku. Na co owa staromodna, ale starannie ubrana dama obrzuciła mnie nieżyczliwym spojrzeniem i powiedziała:
– Obok tego pana nigdy.
Ta pani była to pani Aurora Lauth-Sand, córka Maurycego, a wnuczka i wychowanica George Sand, elegancki zaś, uśmiechnięty pan był to hr. Guy de Pourtalès, autor doskonałej książki o Chopinie. Wśród niewielu sukcesów dyplomatycznych, do których dała mi sposobność moja dziesięcioletnia służba – na pewno jednym z największych było nakłonienie pani Lauth-Sand, aby dała się sfotografować obok Pourtalèsa, przy czym ten sukces może być w pełni oceniony, kiedy dodam, że wskutek odnowionej wtedy znajomości z autorem biografii Chopina pani Lauth-Sand wycofała wytoczony mu proces o zniesławienie jej babki.” i scysji z VuillermozemWierzyński odwołuje się do wieczoru 5 listopada 1949 r., kiedy inauguracja nowego roku akademickiego Polskiego Instytutu Naukowego w Ameryce, którego dyrektorem był wówczas prof. Oskar Halecki, połączona była z promocją "Życia Chopina". Wygłoszone na tym spotkaniu przemówienie Lechonia zostało wydrukowane pt. Nieco o życiorysach w „Wiadomościach” 1950, nr 40 (235) z 1 października. W liście Wierzyński pomylił dwóch autorów piszących na tematy muzyczne: Émile’a Vuillermoza oraz Guy de Pourtalèsa (1881–1941), szwajcarskiego pisarza, autora serii biografii kompozytorów romantycznych, m.in. Chopin ou le poète (Paris 1926), zasługuje na publikację i może dałoby się łatwo połączyć z resztą felietonu*. Jeśli zależałoby mi na publicityAng.: reklama. Cassell ma wydać książkę w Anglii, a po felietonie Terleckiego o Christopherze Fry’u dreszcz mnie bierze na myśl o jego naukowości. Jeśli Ci to jednak nie odpowiada lub miałoby Ci przeszkodzić w pracy, rzuć tę sugestię do kosza i nie zwracaj na nią uwagi. Pisz, nie rozważaj niepotrzebnych rzeczy, nie trap się przejściowymi nieprzyjemnościami – i ułóż sobie mądrą przejażdżkę do Kalifornii. Gwarantuję Ci, że nie pożałujesz tej wyprawy. Czapski pojechał do Berlina z GiedroyciemWyjazd Józefa Czapskiego i Jerzego Giedroycia do Berlina związany był z powołaniem Kongresu Wolności Kultury, który powstał podczas zgromadzenia europejskich intelektualistów w Berlinie w dniach 26–30 czerwca 1950 r., a jego inicjatorami byli m.in. Arthur Koestler i James Burnham, apelujący o kulturę niezależną od ideologii, wolną od presji totalitaryzmu. Podpisy Czapskiego i Giedroycia widnieją na oficjalnych dokumentach założycielskich Kongresu. W czasie tego zgromadzenia Czapski wygłosił dwa przemówienia: na otwarciu mówił o potrzebie jedności Europy (zob. druk: J. Czapski, Przemówienie… na otwarcie Kongresu, wygłoszone w języku polskim i niemieckim, w: tenże, Swoboda tajemna, Warszawa 1991, s. 78); trzeciego dnia obrad wystąpił z propozycją powołania uniwersytetu dla „młodzieży zza żelaznej kurtyny”, który „jest tańszy od jednej bomby atomowej, a dla bolszewizmu może być groźniejszy” (zob. druk: J. Czapski, Biada urzędnikom, w: tenże, Swoboda tajemna, dz. cyt., s. 74–77). W następnych latach z pracami Kongresu związany byli Konstanty A. Jeleński i Czesław Miłosz. Zob. szerzej: M.A. Supruniuk, Przyjaciele wolności. Kongres Wolności Kultury i Polacy, Warszawa 2008.. W Argentynie interesują się książką o Chopinie. Zresztą nic nowego. Byliśmy z GordonamiTrudno ustalić, czy chodzi o małżeństwa Witolda Gordona (bardziej prawdopodobne), czy Antoniego Gordona (niewykluczone). w MontaukWierzyński uwiecznił to miejsce w pierwszym wersie wiersza List (pierwodruk: „Tygodnik Polski” 1945, nr 18, przedruk w tomie Krzyże i miecze, Nowy Jork 1946): „Montauk – koniec Long Island. Najbliżej do Polski”.. Pogoda piękna, chłód i pachnie. Zabieram się do roboty. Pomyśl coś dobrego na moją intencję. Ściskam Cię, luby mój, trzydziestodwuletni druhu, Halina zasyła Ci ucałowania, pokoiczek marzy o lokatorze, przecz z gadulstwem, niech żyje MacArthurOkrzyk Wierzyńskiego wywołany był wydarzeniami politycznymi: 25 czerwca 1950 r. komunistyczna Korea Północna zaatakowała Koreę Południową, w rezultacie właśnie 7 lipca (data listu) MacArthur objął dowodzenie utworzonymi po raz pierwszy w historii siłami interwencyjnymi ONZ, złożonymi z kontyngentów 17 państw.. Pisz i kochaj.
Twój Kaziuk
W podpisie, między słowami Twój i Kaziuk rysunek rzędu trzech serduszek przeszytych strzałą.
Dopisek na lewym marginesie na drugiej stronie:
* Czy nie mógłbyś tego napisać z myślą o Anglikach, dla przekładu?