czwartek wieczór
Drogi Kaziu,
Przed chwilą rozmawiałem z
Bestermanem, który mi powiedział
1) Sprawa nie jest w ogóle dla adwokata, uważa ponadto, że nie należy pracować z
p. J[abłonką].
2) Niestety! Dill
[1]Jest to zapewne pomyłka Lechonia; chodzi o ang. słowo bill, dosłownie: projekt ustawy; tu: ustawa, rozporządzenie.
pozwalający sprowadzać adoptowane dzieci z Europy został zmieniony w tym sensie, że mówi o dzieciach do lat dziesięciu, a nie szesnastu
[2]Lechoń mylił się – Grzegorz Wierzyński liczył wówczas 11 lat.
.
3) On,
Besterman, zaraz jutro napisze do konsula w
Szwajcarii na urzędowym swoim papierze, gdyż ma wrażenie, że ta wiza powinna być już bardzo niedługo.
To na razie wszystko. Jestem dziś wściekły, bo
Wszelaki przywiózł znów plotki z
New Yorku, że
Free Europe chce mnie koniecznie zatrudnić w radio
[3]Tego dnia Lechoń zanotował w Dzienniku: „Znów jakieś niepokojące plotki o zamachu na moją osobę i moje pisanie. Popsuło mi to cały dzień. Co najmniej” (J. Lechoń, Dziennik, wstęp i konsultacja edytorska Roman Loth, Warszawa 1992, t. 1, notatka z 13 lipca 1950 r., s. 346).
. Podobno
Bodeński był zapytywany, czy ja naprawdę jestem poetą, bo im ktoś mówił, że to tylko wymysł sanacji (autentyczne). Być może,
Kaziu, że będziesz musiał wraz z
Solskim interweniować w mojej sprawie, jak w sprawie
„Wiadomości”.
Ściskam Was, przepraszam za okropny ołówek
Jan