Tam jest krzesło, proszę, może pan sobie siadać. Dobrze, że przy aresztowaniu wymienił pan od razu prawdziwe nazwiskoTuż po zatrzymaniu przez stójkowego Waszkowski przedstawił się jako „Wilczkowski”. Kiedy został odprowadzony przez rewirowych do cyrkułu VII, wyjawił tam swoje prawdziwe nazwisko.. Cenimy tu ludzi odważnych. Nie lubimy zaś zabawy w zgadywanki. Dzisiaj, kiedy wszystko jest już w naszych rękach – no, prawie wszystko! – takie zabawy do niczego nie prowadzą.
Być może.
(
Nie jestem politykiem.
Jest pan. Jest pan z pewnością!
(
Zgadza się pan ze mną, Iwanie Pawłowiczu, że mądrości politycznej nikt już dzisiaj nie mierzy wiekiem. Ten oto młody człowiek zdaje się być potwierdzeniem mojej tezy.
Na towarzystwo pan nie narzeka?
Nie, proszę panów.
Jeden więzień z łagodnym obłędem. Dużo mówi, prawda?
Ale niech go pan nie słucha. Być może udaje...
Drugi natomiast milczy zupełnie – więc kłopotów z nim żadnych.
Zanim przystąpimy do rzeczy... Przed pana wejściem rozmawialiśmy na korytarzu z Iwanem Pawłowiczem o pewnym zagadnieniu, które i pana może zaciekawić.
Słucham.
Dotyczy ono ludzi zamieszkałych w tym kraju, doprowadzonym waszym nierozważnym działaniem na skraj przepaści. Jaka też ta młodzież będzie? Czego się na waszych błędach nauczy? Iwan Pawłowicz jest pesymistą. Uważa, że raz wznieconego ognia nie da się tak łatwo ugasić. Im mniej ma się doświadczenia, tym bardziej grzęźnie się w nierozważnych działaniach. Ten pesymizm wynika bardziej z pana osobistego usposobienia.
Już to słyszałem.
Nie podzielam go. Źródła buntu przestają istnieć. A powstanie ostatecznie upadło. Czyż nie mam racji?
Owszem. Mogę się napić?
Proszę, niech pan pije... To, co jeszcze daje znać o swoim istnieniu, to garstka niedobitków. Bez sieci organizacyjnej, bez pieniędzy, bez nadziei...
Pan Waszkowski jest już, zdaje się, o tym przekonany.
Zatem przystąpmy do rzeczy. Wprowadzić stróża.
Podejdź tu bliżej, przyjacielu. Przyjrzyj mu się...
To panicz Aleksander, ekscelencjo...
Na pewno?
Przecie widzę... Niech pan mnie nie przeklina...
Już dobrze, dobrze.
Każdemu skórka na karku miła.
Możecie wracać.
Do domu?
Ma się rozumieć... (po wyjściu Stróża) Szczerze mówiąc, nie mieliśmy zupełnie pewności, czy pan aby mówi prawdę. Musieliśmy się upewnić.
Rozumiem. Czy to długo potrwa?
(
Pragnę złożyć zeznania.
Bez pośpiechu, mój panie.
A może pan Waszkowski zechce najpierw spisać zeznania?
Cóż pan na to?
Zgadzam się.
W porządku. Dostanie pan więc papier, pióro i atrament.
A tymczasem pora wracać do celi.
I niech pan, proszę, na przyszłość zapamięta, że my tu mamy dużo czasu.