*
Do Krakowa, gdzie już nie ma Posłów litewskich ani Panów małopolskich, zjeżdża o świcie czternastoletni książę WilhelmW polskiej historiografii pobyt Wilhelma Habsburga (1370–1406) w Krakowie w sierpniu 1385 roku obrósł wieloma legendami, głównie za sprawą utrwalającego krążące plotki przekazu kronikarskiego Jana Długosza. Według jego relacji Jadwiga i Wilhelm mieli widywać się potajemnie w refektarzu klasztoru św. Franciszka, a po wypędzeniu księcia austriackiego z Wawelu królowa rzekomo próbowała własnoręcznie wyważyć toporem bramy zamku. Zob. J. Długosz, „Roczniki, czyli kroniki sławnego Królestwa Polskiego. Księga dziesiąta 1370–1405”, przeł. J. Mrukówna, Warszawa 2009, s. 197–199. Literatura przedmiotu wskazuje, że Wilhelm, przybywając do Krakowa, miał poparcie matki Jadwigi, Elżbiety Bośniaczki (1352/1362–1434), która wyraziła zgodę na dopełnienie ślubów hainburskich i wyznaczyła pełnomocnika w tej sprawie – krewnego dynastii Piastów, księcia Władysława Opolczyka (1326/1330–1401). Przybycie Wilhelma zostało jednak potraktowane przez panów małopolskich jako niechciana ingerencja Habsburgów w sprawy polskie. Również Jadwiga (1373/1374–1399) miała nie być zainteresowana dawnym narzeczonym – ukończywszy 12 lat, przed ślubem z Jagiełłą unieważniła umowy zawarte przez jej rodziców z Leopoldem III (1351–1386). Zob. ks. B. Przybyszewski, „Jadwiga i Wilhelm”, „Analecta Cracoviensia” 1975, t. 7, s. 107–133; J. Nikodem, „Jadwiga król Polski”, Wrocław 2009, s. 122–156. w otoczeniu rycerzy i dostojników austriackich. W głębi sali siedzi Jadwiga znowu przywiązana.
Coraz głośniejsze śpiewy podochoconych mieszczan.
Mieszczanie
Bibit hera, bibit herus,
bibit miles, bibit clerus,
bibit ille, bibit illa,
bibit servus cum ancilla,
bibit velox, bibit piger,
bibit albus, bibit niger,
bibit constans, bibit vagus,
bibit rudis, bibit magus,
bibit pauper et egrotus;
bibit exul et ignotus,
bibit puer, bibit canus,
bibit presul et decanus,
bibit soror, bibit frater,
bibit anus, bibit mater,
bibit ista, bibit ille,
bibunt centum, bibunt mille…
Matka
(wchodzi szybko do sali)
No widzisz… Do wszystkiego można się przyzwyczaić. Jeszcze dwa–trzy dni, a będziesz przez samo siedzenie… czuć się tronowo… Dojdzie do tego… że w nocy nagle zachce ci się tronu… W koszuli pobiegniesz… przybiegniesz tutaj, żeby trochę posiedzieć.
(śpiewy mieszczan tuż pod oknami)
Słyszysz? Co to za święto? Tak z rana?
Verrückte Krakauer!
Jadwiga
Moi wierni poddani.
(muzyka i śpiewy tuż-tuż)
Matka
…Co pomylili dzień z nocą.
Jadwiga
Za to witają prawdziwego króla!
Fanfary.
W drzwiach jawi się kiczowato, karnawałowo „cudowny” książę Wilhelm.
Podbiega, baletując, do Jadwigi,
i złotymi nożyczkami:
ciach! uwalnia ją z koziej niewoli. Porywa ukochaną i dalejże w tan, i w pląs,
i w śpiew.
Wilhelm
Sît willekomen, frou Sumerzît,
sît willekomen, her Meie,
der mangem hôhgemüete gît
und sich mit liebe zweie.
Jadwiga
Ich sihe mîn lieb für bluomen schîn,
min lieb für vogel singen;
min lieb daz kan wol twingen
und owê, lieb, solt ich mit liebe ringen!
Wilhelm i Jadwiga
(razem)
Sît willekomen, frou Sumerzît,
sît willekomen, her Meie…
Brawa zebranych.
Tylko Matka coś poszeptuje z Biskupem. Zza okien skandowanie Mieszczan.
Mieszczanie
Wein! Brot! Auch Bauch!
Klein-mein-auch Wein!
Kra-kau deutsch!
Kra-kau deutsch!
Vivat unser König Wilhelm!
Szpiegini pragnąca przyśpieszyć skonsumowanie ślubu, kłania się nisko, bierze Jadwigę za rękę i ciągnie młodą parę w stronę sypialni, oświetlonej na liliowo. Dworki Austriaczki osłaniają małżonków tiulami, że niby ich nie ma,
i nucą: „Liebe, Liebe, Lieeeeebe…”.
Wilhelm odważa się objąć Jadwigę w pół. Brawa orszaku.
Zdenerwowanie Matki i Biskupa.
Młodzi idą ku widowni.
Naraz tętent przerażający.
Jadwiga tuli się do Wilhelma.
Tupot po korytarzach. Krzyki i piski odtrącanych dworek.
Od strony widowni
wpadają Panowie małopolscy. Stają w szeregu. Tupią lewymi nogami, panosząc brzuchy. Tupią prawymi,
a z wąsów lewymi rękami zrywają iskry wściekłości.
Pan II
Dwieście tysięcy Litwini wybulili – a ten bubek sobie wraca! A nasz honor?
III
Honor i dzięgi podstawą potęgi. Tu go, pokurcza! Daj, pludraka!
Panowie tupią prawymi nogami i dobywają
szabel.
Pisk dworek zaplątanych w tiulach.
Wilhelm ucieka wraz z garścią wiernych dworzan. Jadwiga mdleje. Przypada do niej Matka.
Straszne głosy Panów.
III
Do wody to panię srające ze strachu!
Wszyscy Panowie
Raka! Hultaj! Raptor! Raubszyc! Rrrrrrrrrr! Grrrrrrr!
Słychać tupot uciekających Austriaków. Cisza. Po czym hejnał trębacza z wieży kościoła Najświętszej Marii Panny.
I
Szukaj-łapaj! Oni u mieszczan się kryją!
Światła przygasają, tylko skraj sceny oświetlony.
Pojawiają się dwaj Profesorowie.
Profesor I
(ciąg dalszy sporu; ironiczny)
Niech
pan kolega zaklaska. Niedorosłość górą! Kultura w popłochu. Za to żubrze łajna na
krakowskim zamku… Ot, czego się doczekaliśmy.
Profesor II
Cóż z tego, że królewicz wykształcony, skoro zakradł się na zamek jak złodziejaszek!
Profesor I
A – nie! Co to – to nie! Wrócił do małżonki poślubionej przed Bogiem, żeby skonsumować ślub!
Przez scenę
przechodzą Pachołkowie
ze sznurami.
Nadchodzi Biskup. Ukłony. [Biskup] przystaje
z rulonem w ręku.
Profesor II
A – nie! Tym razem ja zakrzyknę: co to – to nie! Wilhelm wtargnął na zamek. Gwałtownik!
Biskup
Pax vobiscum, professores…
(puka palcem w
zwinięty arkusz)
Niosę odpowiedź kapituły na prośbę
księżniczki JadwigiUkrywanie się Wilhelma Habsburga (1370–1406) w Krakowie po opuszczeniu Wawelu nie zostało potwierdzone przez badaczy. Taką wersję wydarzeń zanotował natomiast w kronice Jan Długosz: „Opowiadają, że w tym czasie także książę Austrii Wilhelm przybył z Austrii do Krakowa potajemnie, w przebraniu kupca, nie bez przyzwolenia królowej Polski Jadwigi i przez cały czas, gdy król Polski Władysław przebywał w Krakowie, ukrywał się albo w zamku Łobzowie w Czarnej Wsi, albo w domu Morsztynów, o czym kilka osób wiedziało. A kiedy w domu Morsztynów urządzono dokładne śledztwo, podobno wszedł na przygotowane w tym celu belki w kominie i tak zwiódł szpiegów królewskich” – J. Długosz, „Roczniki, czyli kroniki sławnego Królestwa Polskiego. Księga dziesiąta 1370–1405”, przeł. J. Mrukówna, Warszawa 2009, s. 200–201. o utrzymanie ważności ślubu, który zawarła była dzieckiem.
Profesor I
(z przekonaniem)
Kościół stoi po stronie prawa. To jasne. Honor danego przyrzeczenia… potwierdzony świętym sakramentem.
Biskup
Taak… to znaczy… niemniej w interesie… to znaczy, w dobrze rozumianym interesie Korony Polskiej…
Biskup
…w interesie całego narodu… Kościół – Matka nasza – nie może nadal uznawać ważności małżeństwa zawartego ongiś… przez nieświadome swych późniejszych obowiązków… dzieci. Dziś palec Boży inny kierunek wskazuje… Co palec Boży wskaże, tego żadna guma nie wymaże!
Profesor II
Amen! Nic dodać, nic ująć.
(z humorem)
Prawdziwissima prawda.
(bije w plecy Profesora I)
Nowe czasy,
panie kolego!
Profesor I
(odskakuje,
obrażony)
Widzę… oceniam ich subtelną argumentację.
Wychodzą,
światła gasną.