Co się panu stało w ręce?
To znaczy... Byłem u lekarza, ale... Nie wiadomo, o co chodzi.
A to wszystko z nerw! Z nerw i ze strachu – ja panu mówię! Kiedyś to było inaczej! Bo kiedyś, prpana, to było więcej radości w życiu, i ludzie się tak nie bali. Nie żebym ja tęsknił za tamtymi czasami, Boże broń! Ale wtedy, jak się człowiek czegoś bał, to najwyżej... czy ja wiem? Może bomby atomowej? Ale kto ją widział? Była gdzieś, nie wiadomo gdzie, niewidzialna jak Pan Bóg. A teraz? Teraz to ja się, prpana, boję, że mnie wyrzucą z pracy, że mi samochód ukradną, że mnie bandziory w bramie pobiją, i ja, prpana, dobrze wiem, jak oni wyglądają! Ja znam te ich mordy, bo oni się tu cały dzień kręcą.
I w gazetach kiedyś było więcej radości, i w radiu, i w telewizji! A teraz, jak człowiek włączy przykładowo „Informacje Wieczorne”, to się pokazuje taka jedna z drugą, nabrzmiałe bólem, jak z domu pogrzebowego „Styks”, i dawaj czytać te nekrologi: „Pięć tysięcy zabitych, dwa tysiące zabitych, trzystu rannych, znów tragiczne żniwo na drogach... w tym dwoje dzieci...”. A człowiek przykładowo przy kolacji siedzi i je, zmęczony po pracy. Panie kochany!!! To są informacje dla sadystów! Bo normalny człowiek to chyba powinien cały czas płakać, no nie?
Mmmm.
Mówię panu, na dzisiejszy świat to najlepiej mieć taki twardy pancerz na grzbiecie, jak jakiś karaluch! Bez tego nie idzie wyżyć! I na przyszłość będzie jak znalazł – podobnież tylko karaluchy przeżyją, i będą rządzić światem...
Nie jestem wrażliwy. Właśnie skończyłem.
Ponad milion zabitych, w tym prawie połowa dzieci zmarłych z powodu chorób i głodu, to, według wstępnych szacunków, bilans wojny między plemionami Tutu i Hutsi w Afryce Środkowej...
Mój Boże, ja przecież byłem w Sarajewie w czasie największego oblężenia, mamy tam filię naszego Banku. Każdego dnia widziałem leżące na ulicy trupy: dorośli i dzieci. (Van Dyck srebrną łyżeczką starannie nabiera odpowiedniej wielkości truskawkę ze śmieszną czapeczką z bitej śmietany na szczycie) Pamiętam, raz NA MOICH OCZACH mała dziewczynka