Jak się panom u nas podoba?
Owszem bardzo, bardzo.
Najwięcej uczęszczany lokal. Grecy powiadają, że zachwycający zapach kosmopolityzmu. Coś niby paryskiego – panowie rozumieją. Cudzoziemcy mówią, że atmosfera zupełnie grecka. Ekstrakt delfickości. To teraz modne dzięki Orfeuszowi i tym jego cudownym historiom…
Ano – podobno ujarzmia ocean, obłaskawia lwy: Cały świat o tym mówi, więc i ja przyjechałem do Delf, by zobaczyć…
Może kawki? W3 - "Może jeszcze kawki" Chłopiec dajno nam kawy. Jeśli chce pan dowiedzieć się u źródła, to tylko do nas. Orfeusz bywa tu prawie codziennie.
Mówią, że wynalazł sposób na ułatwione życie i ułatwioną śmierć.
E, panie może i wynalazł ten sposób, ale że sposób sam nie jest ułatwiony to pewne. Ja tam słucham ciągle tego ich gadania, tych dyskusji i niczego mi to dotąd nie ułatwiło, chyba sprzedanie kilkudziesięciu beczek wina więcej, bo jak się rozgadają to piją jak smoki. Ale z tego nie taka znowu pociecha. Wielu na kredyt pije. Towarzystwo sobie dobiera ton Orfeusz osobliwe – Ci niby uczniowie, obdartusy przeważnie.
Co pan mówi – he, he…
A jeszcze mi żonusia głowę suszy, że bezbożnością nasiąkam. Bo to on ma i przeciwników, panie, i brzydkie rzeczy o nim gadają.
Mówią że człowiekowi przyrodzony jest strach i gdyby strachu nie było nie byłoby i poszanowania bogów. A on chce strach u człowieka wypędzić. Z przeznaczeniem walczy.
A ta jego sławna pieśń o śmiechu wyzwalającym. Podobno on w ten sposób ujarzmia te lwy czy jak tam… To mnie bardzo interesuje.
Czy to prawda, że on ma oswojonego żółwia, który się śmieje jak człowiek?
Miał, panie, oswojonego żółwia. Zwyczajne było z przeproszeniem bydlę. Nie widziałem żeby się kiedy śmiał. A i tego od niego wyłudził jeden taki melancholik . Nie wiem czy mu to co pomogło. Tak, tak. Rozdaje wszystko i dlatego moim zdaniem nigdy się nie dorobi. A mógłby się dorobić – ohoho – on ma popularność, panie. Ludzie przyjeżdżają Bóg wie skąd. Zresztą i nie dziwię się – co pan chcesz. Uleczył jednak wiele osób. Tylko trzeba wierzyć w tę jego niby naukę.
Uleczył?
No – pan rozumie. Mało to rozmaitych wykolejeńców na tym świecie. Taki wszystkiego się chwyta. Podstarzali atleci, kobiety porzucone przez mężów, chorzy na rozmaite choroby nieuleczalne , niewolnicy albo tragarze lektyk, co wiedzą, że rzadko który w ich zawodzie dociągnie do czterdziestki.
Więc on ich leczy śmiechem? To musi być bardzo wesoły człowiek.
Czasem jest nawet w dobrym humorze, owszem – wypić lubi, zaśpiewać
, ale mówiąc między nami, jak kto chce rozrywki odpowiedniej dla młodego człowieka albo takiego, co jeszcze może ujść w tłoku za młodego
Dziękuję.
Żonę ma ten Orfeusz milutką.
Miałem już przyjemność poznać.
Trochę ciekawa chłopców, ale to ludzka rzecz. Głupie bo młode. Zresztą przykładne małżeństwo, proszę pana. Ja zawsze żonie mówię: szanuj mnie, złotko, bo w całych Delfach jest tylko dwóch solidnych mężów. – Orfeusz i ja.
Prędko mogą przyjść?
Powinni już być. Ale on jest trochę ekscentryk. Ma takie różne bziki. Teraz naprzykład zwariował na punkcie centaurów. Włóczą się razem po górach całymi dniami, a potem gdy wraca to bestie jak pieski za nim przez miasto. Nieraz aż pod sam dom. Ludzie chowają się, a ja drżę ze strachu, żeby im kiedy nie przyszło do głowy wleźć tu – i potratować wszystkiego. Tyle pieniędzy kosztowało urządzenie.
Przecież są teraz ujarzmione.
Ostrożności nigdy nie zawadzi, proszę pana. Jak taki uderzy kopytem – zabije na miejscu. Ale właśnie Orfeusz…
Pan je ujarzmił?
Właściwie nie wiem, kto kogo. Fakt, że jesteśmy ujarzmieni – ja i one. Wspaniałe zwierzęta. Mają poczucie humoru, a przytym skłonność do melancholii.
Gdzież wyborniejsza kompania
w taką wiosenną noc,
jak centaury dzikich gór,
bóstwa wesołe i sprośne.
Stosowni to przyjaciele
opilca oraz kpiarza
i filozofa, co bywa
jak oni barbarzyński.
Więc lekkomyślną tą odą…
pochwalmy pijane uroki
centaurów i swawolnych
kochanek ich i tej nocy
wiosennej…
To było zabawne, że tak powiem, ale mówmy już o czym innym.
Cóż przyjacielu, mam słabość do kosmaczy, odkąd nasza wyrocznia orzekła, ze zginę rozszarpany przez kosmate kobiety.
Nie braknie w naszej Grecji tej przeróżnej hołoty. Satyry, centaury, menady…
Menady…
Czy to prawda, że one jedzą trawę wprost z ziemi obuszczęk jak krowy?
Niektóre po pewnym czasie zapominają mówić, proszę pana.
Ciekawy tu kraj, doprawdy.
Nie było Eurydyki? Pójdę jej poszukać.
Pan daruje, ale ja chciałem zapytać – specjalnie przyjechałem do Delf, by pana poznać. Jestem trochę filozof amator, a trochę kolekcjoner osobliwości tego świata.
Jednym słowem człowiek ciekawy i mający dużo wolnego czasu.
Właśnie, właśnie.
Ta jest różnica między nami, że ja jestem wprawdzie ciekawy, ale nie mam czasu.
Ach, tak…
Dzisiaj jednak mam wyjątkowy humor i wobec tego oddaję się na kwadrans do pańskiej dyspozycji.
Dziękuję bardzo. Pan ujarzmił o ile się nie mylę ocean oraz lwy i słonie. Czy jest jakie naukowe wytłumaczenie tego faktu? Jakaś filozoficzna koncepcja? Doszły mnie słuchy o pańskiej teorii śmiechu…
Z tym ujarzmianiem to
skomplikowana
historia. Trudno mi wyjaśnić dlaczego moje zachowanie spowodowało to lub tamto, mogę tylko wyjaśnić co chciałem spowodować.
Otóż po raz pierwszy ujarzmiła je właściwie sytuacja. Kiedy mnie otoczyły zacząłem się śmiać. Taki nałóg – jak u innych papieros. A gdy się człowiek śmieje – przynajmniej tak mocno, nie można się już bać, w każdym razie jest to utrudnione dla istot prostolinijnych, pozbawionych nazwałbym to bryłowatości nie bałem się wtedy. A zwierzęta mają ostry nos. Gdy poczują strach – jest to dla nich hasło do mordu. Ale strachu nie było, więc i mordu nie było. Potem same zdumione były tym, że mnie nie tknęły, przestraszone nawet. Pokładły się na ziemi i tak się urodziła legenda o ujarzmieniu. To było pierwszy raz. Teraz już jest inaczej. Teraz wyciągnąłem z tego wnioski. Powstała teoria.
Walczy pan z bogami.
Walczę z lękiem, proszę pana. Zwyciężyć lęk, a przez to zwyciężyć śmierć, jako proces psychiczny w człowieku.
Zwyciężyć śmierć.
To brzmi bezbożnie, prawda? Bogowie powiedzieli: życie to lęk. Lew będzie zjadać sarnę a kot mysz i nie jest to bynajmniej ani dobre ani złe. To jest prawo dla wszystkiego co żyje. Ale w mojej piersi jest waga. Ta waga zważyła prawo świata i znalazła, że jest złe. I powiedziałem: nie będę ulegać. I zaśmiałem się nad własnym życiem i nad własną śmiercią. Gdym to uczynił – zwyciężyłem lęk, a przez to zwyciężyłem śmierć. I zdobyłem wolność nieosiągalną dla zwierząt – Zwierzęta się nie śmieją.
Z wyjątkiem centaurów.
A tak. Tylko że centaury są równocześnie bogami. Uważam zresztą takie skojarzenie za pełne wdzięku i fantazji., co w mitologii naszej jest rzeczą dość częstą.
Napijmy się tedy na cześć centaurów i na cześć rodzimej mitologii.
Zdrowie centaurów.
O, Eurydyka. Czemu tak późno?
Całe pięć minut, ale pan tego nie potrafi ocenić.
Madame, nie spotkałem dotąd kobiety, któraby miała taki wdzięk.
Dosyć miło pan to powiedział. Prawie w każdym mężczyźnie jest coś zabawnego.
Napijesz się kawy?
Czy wy wiecie? Znowu mówią o menadach. Chłopi na targu opowiadali, że zaczynają natrafiać po górach na ślady ich legowisk.
Skończył się spokój. Będą nocami podchodzić pod miasto i wyć. Aż skóra cierpnie na człowieku jak sobie przypomni. A rano okazuje się, że ta i owa panna uciekła z domu. Albo mężatka od dzieci. Okropne – jeszcze mi kiedy żonę porwą.
One chłopców nigdy nie wabią?
Nie.
Chwała Bogu.
Niezupełnie, ptaszku. Chłopcy sami za nimi idą.
ładna historia. nie myją się, nie czeszą, jedzą palcami surowe mięso, wydrapują ludziom oczy i mogą się podobać mężczyznom.
Może właśnie dlatego, proszę pani, że wydrapują oczy – he, he…
Niech pan przy niej tego nie mówi. To złośnica.
Przeproszę pana na chwileczkę
One wcale się nie podobają, one tylko ciągną.
Ciągną?
No jak naprzykład –otchłań. Słyszałaś, że otchłań ciągnie.
Kiedy tak – to nie jestem zazdrosna. (z emfazą, naiwnie) Jeśli mężczyzna ma do wyboru kobietę i otchłań – wybiera kobietę.
Może i lepiej, ze jesteś tego pewna, mała kobietko
Przestraszyłeś mnie.
Mała kobietko, co nie lękasz się rzeczy wielkich, a trwożysz małymi.
Taka jestem śpiąca.
Taka jesteś łagodna.
Czasem flirtuję.
Wiem.
Ale cię lubię.
To też wiem.
Myślałem nad tym, że śmiech to osobliwe zjawisko, proszę pana. Byłbym skłonny wierzyć, że przez śmiech powstał świat.
Jak pan to rozumie?
Śmiech zorganizował chaos, obłaskawił grozę. Skoro po raz pierwszy zabrzmiał nad otchłanią, otchłań została przezwyciężona. I urodził się ład, proporcje, stosunki… Oberżysta
Stosunek. Święta nić nazywająca dwa brzegi niewidzialnej materii, której zobaczyć nie dane będzie nigdy naszym ziemskim oczom. Poznajemy tylko stosunki. Sam Zeus jest właściwie stosunkiem, proporcją…
Mówisz coś nieprzyzwoitego, bo nie rozumiem.
Ależ Eurydyko, wspaniała jesteś. Panowie będą się śmiać.
Nie, skądże. La femme c’est la femme.
… chyba, że wyczują swoistą głębię i wdzięk takiego podejścia.
On ma jednak trochę rubaszne maniery…
Obraził się – ha, ha…
Powiedziałam, zdaje się, coś głupiego…
Nie trzeba się martwić, malutka. Napijemy się wina – sami we dwoje. Wspaniała noc. Wspaniały dzień przekreślone i zmodyfikowane z „wspaniała noc” – reżyserska? . Dawno nie czułem takiej radości. Zbierało to we mnie, rosło, ale teraz dopiero wiem, że mogę przystąpić do najważniejszej sprawy, do czegoś ostatecznego. Szczęśliwy jestem, Eurydyko.
Może nie powinieneś tego mówić.
Dlaczego?
Nie wiem. Wydaje mi się, że to jest –
Znowu nieprzyzwoite?.
Żebyś wiedział.
Mówisz dzisiaj same mądre rzeczy.
To naprawdę niechcący.
Jak zawsze. I za to właśnie cię kocham kocham cię poprawka na „właśnie cię kocham” .
Pójdziemy już. Jestem zmęczona.
Chcę, żebyś mnie przyjął do swej szkoły.
Jesteś stary.
Jestem stary. Inni filozofowie niechętnie biorą starych ludzi.
Nie wiem, czy mają słuszność.
Powiem ci szczerze. Jestem stary i niebardzo nadaję się na ucznia. Nie ma we mnie żadnej z żądz, któraby wzbudziła ciekawość takiego, co naprawia ludzkie dusze. Nawet żądzy wiedzy nie ma, a to jest myślę konieczne. Nie interesuje mnie, ilu jest bogów ani jaki jest kształt ziemi. I nie po wiedzę do ciebie przychodzę.
Więc po co?
Widzisz, ze mnie twardy człowiek. Byłem kupcem i żeglarzem. Całe życie na morzu, w poniewierce. Nie czekałem od nikogo litości i sam jej nie rozdawałem zbyt pochopnie. Doczekałem się fortuny i dwóch tęgich synów. Morze jednej nocy wzięło synów i fortunę. Żona umarła ze zgryzoty, a ja –
A ty?
Naucz mnie żyć i nie bluźnić bogom. Bo bluźnić bogom jest bardzo ciężko, Orfeuszu.